niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 12- Nie podoba mi się to!

Już dwa tygodnie minęły od feralnego wydarzenia z Marco. Razem z Mattem pracowaliśmy na pełnych obrotach, toteż byliśmy w stanie wcześniej otworzyć nasz butik.  Właśnie dzis nadszedł ten dzień, w którym mieliśmy spotkać się z naszym pierwszym inwestorem. Nie do wiary, że ktoś w tak krótkim czasie zechciał podjąć z nami współpracę. Moje sprawy zawodowe miewały się świetnie, gorzej było z moim zdrowiem.
Strasznie pobolewał mnie brzuch. Były momenty gdy zaczął mnie tak boleć i o mało co nie zemdlałam. Kiedyś miałam problemy z żołądkiem więc postanowiłam, że wybiorę się do lekarza ale najpierw muszę uporządkować swoje sprawy.

***

Zwarci i gotowi wraz z Mattem czekaliśmy w butiku na naszego inwestora. Po kilku chwilach ukazał się naszym oczom przystojny, zadbany mężczyzna, lekko po trzydziestce, ubrany w garnitur trzymając w ręku aktówkę.
-Dzień Dobry-powiedzieliśmy chórem
-Jestem Michelle Bieller a to mój wspólnik Matt Forbes
-Miło mi poznać. To Wasz butik, tak?- zapytał
-Tak, moze to nie jest jakiś wielki salon mody ale nam wystarcza...Tutaj są nasze biurka. Pracujemy tu razem z Mattem- rozpoczęłam oprowadzanie gościa- Tutaj natomiast nasze najnowsze kolekcje. W tamtym pomieszczeniu jest magazyn i miejsce dla krawcowych.
Mężczyzna zaczął chodzić po pomieszczeniu jakby był jakąś Perfekcyjną Panią Domu i robiąc test Białej rękawiczki szukał najmniejszego potknięcia, Matt natomiast o mało co wszystkich paznokci nie obgryzł.
-Podobają mi się- rzekł mężczyzna zatrzymując się przy naszej kolekcji sukien- Naprawdę dobre. Szukam nowych, młodych twarzy do najnowszej kampanii. Niedługo odbywa się konkurs o Złotą Igłę.
-Czyli?- zapytał zakłopotany Matt.
-Czyli stawiam na Was. Uszyjecie parę ładnych kiecek. Zatrudnicie parę modelek i wystartujecie w konkursie a ja zajmę się resztą. Zgoda?
-No jasne, że się zgadzamy! Dziękujemy bardzo.
-Przyjdę za parę dni omówić szczegóły. Do widzenia.
-Do widzenia- odparliśmy radośnie.
-Shelly, uszczypnij mnie- rozkazał Matt na co posłuchałam polecenia. -Ałł, to był żart wariatko! Czy Ty to słyszałaś? Masakra! Musimy to opić. Pisz do Lillian i reszty ekipy.
Matt był ucieszony jak mały chłopczyk, który dostał kolejkę na święta. Też się cieszyłam ale byłam tak zaskoczona, że nie mogłam w to uwierzyć.
Jak Matt postanowił tak się stało, zaprosiliśmy Lillian, Mario i kilku ludzi ze studiów. Nie przewidziałam tylko, ze "MÓJ UKOCHANY MARIO! " zaprosi tez Reusa z tą laleczką Chucky. Wznoszając toast za nasz butik pociagłam Goetze'go na zewnątrz budynku.
-Mario! Co Ty wyprawiasz?! Dlaczego Go tu zaprosiłeś?!
-Słoneczko wyluzuj. Nasz plan idzie do przodu!
-Goetze przestań! Nie chcę, żeby cokolwiek szło do przodu!
-Wyluzuj! Będzie dobrze- oznajmił mi brunet poruszając brwiami.
Usiadłam sobie na schodach nie wiedząc co myśleć. Nie umiem spojrzeć Marco w oczy. Po prostu nie umiem.
-Nie powinnaś świętować w środku?- zapytał niespodziewanie Marco siadając obok.
-Marco...
-Shelly, wiem. Mieliśmy od siebie odpocząć. Minęły już dwa tygodnie.Ochłonęliśmy to wystarczy. Co się stało to sie nie odstanie ok? Przyjmijmy, że nic się nie wydarzyło....Madame wejdźmy do srodka, bo zimno się robi- Reus wyciągnął ku mnie dłoń. Postanowiłam więc wstać lecz nagle poczułam ucisk w brzuchy więc upadłam spowrotem na posadzkę.
-Michelle? Co jest?
-Brzuch. Boli. Bardzo- wysapałam zwijając się z bólu ściskając nadal rękę Marco, której nie puściłam.
-Shelly dzwonię po karetkę.
-Nie! Poczekaj. Zaraz przejdzie. Zobaczysz- po paru sekundach ból jakby ustał.
-O widzisz, już dobrze- powstałam samodzielnie z  miejsca i ruszyłam do klubu.
-Nie podoba mi się to!- krzyknął Reus
-Przestań, to tylko brzuch.
-Obiecaj, że pójdziesz do lekarza.
-Obiecuję.


**************************************************
Uffff, napisałam ;)
Mam nadzieję, ze nie jest taki najgorszy ;)
Niedługo święta!
Omomo
Macie już jakieś prezenty pokupywane?
Bo ja kompletnie, nie mam pomysłu! ;p
Buziaki:**
Monika


niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 11- "Marco, nie możemy"

Chłopaki przyjechali z meczu w pełni uradowani, gdyż rozgromili po raz kolejny tą bitwę. Marco Reus od razu po przyjeździe do Dortmundu zawitał w moim domu.
-O hej, już wróciliście?- zapytałam otwierając drzwi blondynowi- Wejdź.
-Tak. Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz. Lepiej już?
-O wiele. Właściwie to nic mi już nie jest i od jutra z Mattem zaczynamy urządzać nasz butik......Marco?
-Tak?
-Chciałam podziękować. Za wszystko.
I wtedy  popełniłam błąd. Popatrzyłam w tęczówki blondyna, w których dostrzec można było iskry. I pewnie bym tego nie ujrzała gdybym nie stała tak blisko. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Był coraz szybszy i intensywniejszy.
-Marco. Nie możemy. Tamto nic nie znaczyło. Pamiętasz?- rzekłam opierając swe czoło do głowy Reusa.
-To nie takie proste Michelle- zaczął blondyn odrywając się ode mnie i siadając na kanapie. Przysiadłam tuż obok aby posłuchać co dolega Reusowi, bo jego mina jednoznacznie oznaczała, że coś jest nie tak.
-Wmawiam sobie, że to nic nie znaczyło na siłę, wiesz? Nie wiem czy to dlatego, że tak długo się nie odzywałaś czy moze dlatego, że to rozstanie było takie bolesne, ale nie umiem zapomnieć o tym pocałunku. Wszyscy uważają mnie za słynnego Marco Reusa, który nie ma żadnych problemów. Ale tak nie jest! Chciałbym, żeby tak było ale niestety... Pogubiłem się w tym życiu Shelly...Nie wiem już sam kim jestem.
Zrobiło mi się tak żal blondyna jak nigdy dotąd. Okropne uczucie, gdy nie możesz komuś pomóc. Miałam mu tyle do powiedzenia....Chciałam to zrobić. Taki mężczyzna jak Reus zasługiwał na to.
-Ja wiem kim jesteś. Jesteś Marco Reus. Najlepszy na świecie Marco Reus. Jedyny i niepowtarzalny. Strasznie uczuciowy i dobry człowiek. 
Patrzyliśmy tak na siebie parę chwil, aż moje serce o mało co nie wyskoczyło i zaczęłam namiętnie całować blondyna.
Rzuciłam się na niego chwytając jego twarz w dłonie i spoczywając mu na kolanach.Marco nie miał nawet zamiaru przystopować. Zamiast tego zaczał całować moją szyję i przegryzajac delikatnie moja małżowinę szepnął:
-Tyle na to czekałem Michelle.
Znów zaczęłam Go całować tak samo zachłannie jak na początku rozpinając mu koszulę. W takim samym szybkim tempie pozbyłam się mojego swetra. Unosząc mnie do góry przenieśliśmy się do sypialni i stało się.
Przespałam się z Marco Reusem.

***

Z samego rana obudziło mnie delikatne muśnięcie warg na moim ramieniu. Było mi tak wstyd. Jak mogłam do tego dopuścić? Jak mogłam przespać się z zajętym facetem. Szargało mną mnóstwo negatywnych emocji.
-Wiem, że nie śpisz. Drga Ci powieka- szepnął Marco kładąc swą brodę na moim ramieniu.
Odwróciłam się do blondyna zakłopotana nie wiedząc co powiedzieć.
-Suzy- szepnęłam patrząc tępo w poduszkę.
-Mario- westchnął Marco.

Wtedy poczułam taki straszny ucisk w żołądku. Na moje usta już pchały się słowa wyjaśnienia, że przecież nic mnie z Mario nie łączy ale w rezultacie nic nie powiedziałam na ten temat, rzekłam tylko:
-Musimy przystopować, zapomnijmy o tym i najlepiej będzie jak odpoczniemy trochę od siebie.
-Masz rację- stwierdził Reus- jeszcze jedno: Michelle nie mów, że to nic nie znaczyło.....Pójdę już- stwierdził blondyn zamierzając wyjść.- Do widzenia księżniczko-  powiedział Marco na odchodne całując mnie w czoło. I wtedy gęstym strumieniem łez poleciały mi łzy. Ale poczekałam aż Reus opuści mieszkanie.
Ja nie płakałam, ja po prostu ryczałam. Tak głośno, że można by mnie usłyszeć na sąsiednim osiedlu.

*****************************

No to mamy jedenastkę:)
Nie będę się tu więcej o niej rozpisywać:)
Ocenę zostawiam Wam:**
Buziaki:*
Monika


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 10- Chora

Kolejny tydzień w Dortmundzie zleciał zbyt szybko. Przez te wahania pogodowe przeziębiłam się i to dość poważnie. Myślałam, że wyleczę się sama ale było coraz gorzej. Byłam więc zmuszona pójść do medyka.
-No panno Bieller antybiotyk i tydzień zwolnienia dla Pani- stwierdził doktor Rufus.
-Ale panie doktorze jestem w trakcie budowy mojego butiku, nie mogę pauzować i to przez tydzień.
-Michelle albo bierzesz tą receptę i lecisz spać do łóżka albo przyjmuję Cię w trybie natychmiastowym na oddział. A tam juz pielęgniarki wiedzą co robić.
-Dobrze, już dobrze- wzięłam tą receptę razem ze zwolnieniem, bo szpitala unikałam jak ognia. Nawet zwykła wizyta u lekarza taka jak ta dzisiaj była dla mnie istnym dramatem.
Dzisiaj w dodatku jak na całkowitego pecha przystało dowóz materiału do mojego butiku. Jak dobrze pójdzie za jakiś miesiąc mogę otwierać....
I jak na złość wszyscy zajęci!
Lils pojechała z wizytą do mamy, Matt uczy się do egzaminu. Nie będę mu przeszkadzać, bo dobrze wiem jak to jest jak usilnie starasz się na czymś skoncentrować a wszyscy Ci przeszkadzają.
Mario. Jedyna deska ratunku.
-Słucham?- usłyszałam w słuchawce głos Goetze.
-Zanim cokolwiek powiesz. Błagam powiedz, ze masz dziś czas.
-Shelly? To Ty? Co masz dziś taki dziś taki dziwny głos i o co chodzi?- zapytał
-Jestem chora i nie mogę wynurzyć się z domu a o 16.00 mam dostawę do butiku. Nie ma jak kto odebrać moich materiałów, wszyscy zajęci. Błagam zrobisz to dla mnie?- z nadzieją w głosie czekałam aż młody Niemiec cokolwiek mi odpowie.
-Uhmm. Michelle bardzo chętnie ale nie dam rady dziś. Ale nie martw się, coś wymyślę.
-Na pewno? Nie muszę się o to martwić?
-Na sto procent. Leż w domu i zdrowiej tam. Potem dam znać co i jak.
-Dziękuję. Kochany jesteś- stwierdziłam
-No skoro twierdzisz- usłyszałam Goetze'go i rozłączyło nas.
-I skromny- rzekłam do siebie.

***

Choroba rozłożyła mnie na łopatki. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Leżałam nieruchomo z termometrem, który po jakimś czasie wskazał 38,9. Usłyszałam pukanie do drzwi, ale sił brak na to by wstać więc krzyknęłam:
-Proszę!- na co z wysiłku moich płuc zaczęłam kaszleć.
-She-ely co jest?- zapytał Reus, który zobaczył mnie w nie najlepszym stanie. Rozczochrana, blada, z podkrążonymi oczami i czerwonym nosem.
-Wybacz, że nie wstanę ale nie mam siły- stwierdziłam.
-Leż. Przyszedłem tylko powiedzieć, że materiały odebrane.
-Super- mówiłam juz przez nos mimowolnie się uśmiechając.
-Pokaż- blondyn położył rękę na moim rozpalonym czole- Masz gorączkę. Czekaj tu- powiedział i po jakichś piętnastu minutach przyszedł z tacą.
-Herbata z cytryną, kanapki i leki. Wszystko ma zniknąć z tej tacy, jasne? I ja tego dopilnuję- stwierdzi Reus.

-Dobrze mamusiu.
Marco spiorunował mnie wzrokiem po czym usiadł na łóżku. Z wielkim trudem wepchnęłam wszystko wewnątrz siebie. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam jakby ktoś mnie zahipnotyzował.

***

Gdy się obudziłam Reusa już nie było. Koło łóżka leżał tylko termos z kartką.

"Pij dużo gorącego, żebyś nie musiała wstawać zajrzyj do środka termosu ;)
Jutro nie dam rady przyjść, bo wyjeżdżamy na mecz ale za 2 dni przyjdę i sprawdzę co u Ciebie :) "
                                                                                                         -----------------------------
                                                                                                              Marco.



************************
O Kochane moje! :**
Jakiś bezpłciowy ten rozdział o niczym ;)
Nie lajkuje mnie on !
Ale ob iecuję, ze niedługo coś tam coś tam sie stanie! :)
Buziak:*
Monika

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 9- Jesteś pijany

Marco:

Nie mogłem znieść myśli, że Michelle spotkało coś takiego. Miałem ochotę wymierzyć sam sprawiedliwość. Lecz co to da? Nawet nie jestem w stanie odszukać tego zboczeńca tutaj. Po przebudzeniu poszedłem do kuchni aby napić się wody. Suzy jeszcze spała przewracając się na drugi bok. Zmierzając w kierunku wodopoju mignęła mi sylwetka Shelly.
Była taka drobna, wrażliwa i krucha. Każdy jej ruch wydawał się taki magiczny co najmniej jak lalka z porcelany. Gdybym jej nie znał pomyślałbym, że tańczy w balecie.
-Co robisz? zapytałem widząc jak brunetka pakuje swoje rzeczy do walizki tak cicho aby nie zbudzić Mario.
-Wyjeżdżam
-Shelly poczekaj. Nie możesz, przeciez są wakacje.
-I co z tego Marco? Nienawidzę tego miejsca. Nie wytrzymam tu dłużej.
-Porozmawiaj ze mną. Jesteśmy przecież przyjaciółmi.
-Myślisz, że nawet z przyjaciółmi o takich rzeczach się tak łatwo i przyjemnie rozmawia? Otóż nie!- Shelly podniosła nieznacznie głos, wystarczający by zbudzić Goetze.
-Co się tutaj wyprawia? I Michelle co to za walizki?
-Mario, nie dam rady. Wyjeżdżam. Nie chcę psuć Wam zabawy z mojego powodu.- powiedziała dziewczyna.
-Przestań! Nic na siłę. Mama wczoraj dzwoniła, że tata jest w szpitalu, lecę z Tobą do Dortmundu.
-My też wracamy- wtrąciłem
-Ale....- zaczęła Shelly
-Nie ma ale- stwierdziłem
-Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłam.

***

Shelly:

Dni w Dortmundzie mijały powoli. Suzy z oburzeniem powróciła do Niemiec, przecież jak to ona twierdziła nie zwiedziła jeszcze żadnego sklepu. Jakoś mało to kogokolwiek obchodziło. Była typowa jesienna pogoda jak na październik. Nienawidziłam tego. Dlatego też załatwiłam sobie smętny film taki przy którym zawsze można się wypłakać. Kupiłam nutellę i zamierzałam tak spędzić ten wieczór. Otulona w ciepły koc z herbatą malinową w ręku zamierzałam nacisnąć play na moim dvd. Lecz pukanie do drzwi uniemożliwiło mi tą czynność. Na początku stwierdziłam, że nie otworzę lecz później uświadomiłam sobie, że zostawiłam w korytarzu zapalone światło i na pewno ktoś nie jest na tyle głupi, żeby tego nie zauważyć.
-Reus? A co Ty tu ro....?
Chciałam zapytać lecz poczułam mocne napieranie na mnie ciała blondyna całującego moje wargi, które były jeszcze wilgotne od herbaty malinowej.
Nie przerywając czynności zamknęłam drzwi aby nikt nieproszony tego przypadkiem nie widział. Całowaliśmy się tak jakby nic dookoła nie istniało lecz tak niestety nie było, trzeba było powrócić do normalności.
Marco zdążył już mnie posadzić na kuchennym stole muskając wargami moją szyję lecz musiałam zaprotestować:
-Marco przestań.Błagam Cię przestań. Jesteś pijany.
-Myślisz, że nie będę jutro nic pamiętał?
-Nie i w tym właśnie jest problem. Będziesz pamiętał i będziesz żałował- stwierdziłam.
Reus całując mnie w sam czubek głowy stwierdził:
-Tak za Tobą tęskniłem Shelly...Nie mogłem sobie nawet wyobrazić co by było gdyby ten zboczeniec coś Ci zrobił...
-Tak jest ok Marco. Już wszystko w porządku. Tak nie robią przyjaciele wiesz? Teraz pójdziesz grzecznie do domu i o wszystkim zapomnisz, jasne?
-Ale zostaniemy nadal przyjaciółmi?- zapytał Marco
-Tak.
********************************************************
Cześć robaczki<33
Och och!
Kolejny dla Was:**
Coś zaczyna się dziać między naszymi gołąbeczkami:**
Pozdrawiam
Monika

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 8- Urlop

-Mario może jakoś to da radę jeszcze odkręcić?- zapytałam bruneta który już dopinał swoją walizkę.
-No ale jak niby? Oj Shelly...Przesadzasz, będzie dobrze.
-Ten pomysł jest poraniony- stwierdziłam
-Dlaczego? Jest świetny!
-Wcale nie! Od samego początku mi się nie podobał. Nawet nie spytałeś mi się o zdanie, tylko tak po prostu im to oznajmiłeś. A ta Barbie jest po prostu wniebowzięta.
-Michelle,, będzie dobrze. Lecimy na Kretę. Plaża. Gorąco. Dziewczyny w bikini. Jest na czym oko zawiesić.
-O nie, nie. Mój drogi. Może jeszcze o tym nie wiesz,ale jako mój chłopak powinieneś.
-Mianowicie?- zapytał Goetze.
-Mam kompleksy, właściwie to ich mnóstwo ale ten główny jest taki, że...jestem gruba.
-Co?! No przestań! Ja bym powiedział, że jesteś za chuda. Ile ważysz?
-59
-Shelly, przestań, nie jesteś gruba.
-Mario, jestem i mam grube nogi, nie o to chodzi, że wciąż narzekam na swoją wagę czy coś. Po prostu nie wejdę w dwu-częściowy strój. Zapomnij.
-To co będziesz chodziła w golfie?
-Bardzo śmieszne. Naprawdę. Spodenki i T-shirt to już ostateczność.
Mario spojrzał na mnie i zabawnie poruszał brwiami.
-O nie. Żadnego dekoltu, rozumiesz? To nie mój styl.
Po spakowaniu walizek do bagażnika ruszyliśmy na lotnisko. Na miejscu czekał już Reus ze swoją lalką Barbie. Cały lot namiętnie informowała nas to o kosmetykach to o nowych trendach w modzie. Goetze'mu się przysnęło a ja udawałam, że gazeta jest bardzo interesująca. Po wylądowaniu Suzy zarządziła, że idziemy opalać się na plażę.
Szczerze?
Nie za bardzo mi się podobał ten pomysł. Wolałabym zostać w pokoju i chociażby pooglądać telewizję. Ale cóż...Mus to mus.
-Tutaj będzie dobrze. Marco posmarujesz mi plecki?- zapytała blondynka, która jednym ruchem ręki pozbyła się ubrań zostawając w samym bikini.
Odwróciłam głowę pomagając Mario rozłożyć nasze leżaki, by nie musieć na to patrzeć. Na szczęście Goetze uratował mnie z opresji.
-Wiecie co? Opalajcie się tu, my idziemy się przejść- rzekł Mario.
Lecz w tym samym momencie otrzymał telefon z hotelu, w którym niezwłocznie Go powiadomili, że ma się tam zjawić. Poszłam więc z nim czekając przed budynkiem.
Powoli się ściemniało gdy poczułam na ramionach czyjeś dłonie.
-Cześć ślicznotko.
-Kim jesteś?- zapytałam
-Obserwowałem Cię od ładnych dziesięciu minut.
-Czego chcesz?
-Myślę, ze dobrze wiesz- w tym momencie mocno przyparł mnie do budynku a te słowa szepnął do ucha muskając ustami moją małżowinę.
-Podobasz mi się- stwierdził przygryzajac lekko moje ucho.
Mimo moich stanowczych oporów odwrócił mnie twarzą do ściany zdejmując ze mnie spodenki.
-Spodoba Ci się zobaczysz- stwierdził całując zachłannie moją szyję.
Poczułam jego obleśne ręce na każdej części mojego ciała. Lecz po chwili uścisk się poluźnił, gdy się odwróciłam zobaczyłam siłującego się Mario z tym zboczeńcem.
Po chwili typ leżał na ziemi.
-Chodź do pokoju Shelly- Goetze podał mi spodenki abym mogła je ubrać. Roztrzesioną i zapłakaną prowadził mnie pod ramię. Na  moje nieszczęście przed hotelem stał Marco z Suzy. Nie chciałam aby ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie. Gdy dotarliśmy do pokoju to Goetze przyniósł mi jakieś środki nasenne oraz ciepłą herbatę i koc. Nie byłam w stanie nic konkretnego powiedzieć. Oddychałam tylko bardzo ociężale i patrzyłam w jeden punkt.
-Shelly...
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-W porządku. Chodź tutaj. To, ze nie jesteśmy parą nie oznacza, że nie możemy się przytulić.
W tym momencie objęłam Goetze'go i zaczęłam płakać ale tak jak nigdy.


Jakbym miała wypłakać całe zło tego świata. Po chwili musiałam wziąć się w garść, bo do pokoju wparował Reus z Suzy, gdyż dzieliliśmy razem to pomieszczenie.
-Pójdę spać- rzuciłam kierując się do łóżka.
********************************************************
OMG
Ale się namęczyłam pisząc ten rozdział:)
Ciężko mi opisywać takie sytuacje;)
Ale czego się nie robi dla Was:**
Mam nadzieje, ze się podoba:)
I wreszcie długi weekend!
W ogóle to chciałam poinformować, że jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to odsyłam do zakładki Informuję!!;)
Buziaki:**
Monika

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 7- Słoneczko

-Możesz mi z łaski swojej wytłumaczyć co to miało znaczyć?!- krzyknęłam do Mario
-Bo widzisz Shelly. My musimy być razem.
-Że co proszę?!-krzyknęłam ponownie lecz uspokoiłam się zauważając wchodzącego Reusa do kuchni.
-Ja tylko po piwo- stwierdził łapiąc pierwszą lepszą puszkę od brzegu.
Gdy wyszedł zaczęłam nerwowo chodzić po pomieszczeniu pytając Mario:
-Ja po prostu chyba śnię. Przecież Ty sam w to nie wierzysz Goetze!
-Michelle, wiesz po co on tu przyszedł? Bo jest zazdrosny...
-Mario, błagam...- przerwałam mu
-Kochasz Go?- tym razem brunet zaskoczył mnie pytaniem.
Nie zamierzałam na nie odpowiadać. Przecież to było takie oczywiste.
-Goetze, po zerwaniu było mi naprawdę ciężko i uwierz mi nie przyjechałam tutaj aby powrócić do Marco. Chcę o tym zapomnieć, zrozum. I nawet jeśli Go kocham to nie zamierzam psuć jego nowego związku, rozumiesz?
-Michelle, no ale przecież możemy poudawać parę i się dowiedzieć czy on Cię nie kocha.
-Mario, przestań! Jak Ty to sobie wyobrażasz? Nawet jeśli byłoby tak jak mówisz to co potem? Powiesz mu, ze udawaliśmy, żeby sprawdzić czy mnie kocha? A on wpadnie Ci w ramiona i powie: "O dzięki stary, ze mi otworzyłeś oczy, zaraz pobiegnę do Michelle i jej wszystko powiem." Życie to nie bajka Mario. Nie ma next level- opadłam bezwładnie na  krzesło stojące przy blacie kuchennym do którego za chwilę dosiadł się Goetze.
-Ja po prostu nie przepadam za tą całą Suzy. I popatrz no przecież nic nie stracisz, jeśli on ją kocha to zostaną razem i nikt im w tym nie przeszkodzi a jeśli kocha Ciebie to się rozstaną i nie będą trwać w tym toksycznym związku. A potem jeśli między Wami jest prawdziwa miłość to przetrwacie to mimo wszystko. Nawet Reus zniesie to, ze knuliśmy za jego plecami.
-Ale Mario...Ja się do tego nie nadaję. Nie umiem tak po prostu udawać.
-Zostaw to mnie- stwierdził Goetze wyprowadzajac mnie z kuchni.
Dopadła się do nas Suzy, która była nieziemsko uradowana, gdyż teraz od kiedy jestem z Mario nic nie zagraża jej związkowi z Marco.

-No Kochani, chodźcie do Nas- blondynka zaprowadziła nas do stolika, gdzie siedział już Reus.
Nie wiedziałam gdzie mam zatrzymać wzrok, musiało to strasznie głupio wyglądać.
-Nie mówiliście, że jesteście razem- skwitowała Suzy patrząc się na mnie.
Ja otworzyłam szeroko usta, nie wiedząc co powiedzieć spojrzałam desperacko na Mario.
-Bo to wyszło tak niespodziewanie- mówiąc to złapał mnie za rękę tak aby oczywiście wszyscy zauważyli.
Zdołałam chrząknąć tylko:
-Mhm.
-A teraz wybieramy się na tygodniowy urlop w październiku. Moze chcecie jechać z nami?- zapytał Mario na co spiorunowałam Go wzrokiem. Teraz to już naprawdę przesadził.
-No jasne, prawda Marcusiu?- zapytała Suzy.
-Jasne słoneczko- odparł blondyn.
-To my juz musimy iść- stwierdziłam łapiąc Goetze'go za dłoń i wyprowadziłam Go z budynku.
-Czyś Ty kompletnie oszalał? My razem na urlopie?
-Shelly spokojnie. To tylko urlop na Krecie. Ejj, czemu płaczesz?- zapytał brunet widząc moje łzy.
A ja sama nie wiedziałam dlaczego, po prostu leciały ciurkiem.

-Nie wiem. To chyba przez tą zbliżającą się jesień. Mario wiesz co? On nigdy nie powiedział do mnie słoneczko.
-Przecież Ty nie lubiłaś jak tak ktoś do Ciebie mówił: słoneczko, żabko, myszko pamiętasz?
-Tak wiem, ale jakby się uparł i tak mówił to przecież nic bym mu nie zrobiła.
-Kobiety- westchnął  Goetze. -Dobrze to teraz ja będę do Ciebie mówił słoneczko.
-Mario nie przeginaj! Miałeś racje wiesz? Kocham Go.
---------------------------------------------------------------------------

Oh!
Cześć mordeczki!
Co za dzień!
Na samym początku 7.00 rano Plus poinformował mnie o swojej jakże niesamowitej ofercie!!!
Grrrrrrr
Wiec sie obudziłam, umyłam włosy!!

Jako tako się ogarnęłam i poszłam na cmentarz!
Tam zimno jak nie wiem o!
Zmarzłam i to strasznie!
Pojechaliśmy do babci na obiadek!
Omomom<33

Były gołąbki i bigosik i rózne dobre sałatki:)
I mój ulubiony Placuszek- Murzynek z bitą śmietaną o!
Monika sie najadła, wraca do domu a tu co?

Brak internetu!
No brawo!
Tak sie wkurzyłam wszyscy zaczeli majstrowac przy tym routerze, nic to nie dało uGHHHHHH
Z nudów zaczełam ksiażkę czytać hahahaha
Wiem, wiem dziwne:D

No i chyba 2 godziny majstrowali( tzn. moje rodzeństwo)
I nic z tego:D
HAAHHA
Przed chwilą wchodze tam patrzę, wkładam wszytkie kabelki w dziureczki jeszcze raz i co?
Działa!
Okazało się, że kabelek się poluzował!
HAHAHA<33

Jestę mechanikię:D

A oni juz chcieli do producenta dzwonic hahahaah:D
Dziękuje za wszystko robaczki:**


niedziela, 27 października 2013

Rozdział 6- Przeprosiny

Gdy obudziłam się następnego ranka Lillian już nie było. No tak. Pewnie pomaszerowała do pracy. Ledwo zwlekłam się z łóżka wypijając mocną kawę. Tego mi było trzeba. Dużej dawki kofeiny.
Postanowiłam zrobić sobie śniadanie, lecz gdy otworzyłam lodówkę ujrzałam tylko świecącą żarówkę i pół wyschniętej cytryny. Nie chciało mi się za bardzo iść do sklepu ale cóż po południu mam zajęcia na uczelni a głodna cały dzień chodzić nie będę. Zdjęłam wiec pidżamę i przebrałam się w jeansy i ciepłą bluzę. Wychodząc z domu pewne auto przykuło moją uwagę. Podeszłam więc bliżej i zapukałam do okna po czym kierowca wysiadł.
-Nie wystarczająco jasno się wczoraj wyraziłam?- zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
Złość mi minęła. Nie byłam tak wściekła jak poprzedniego dnia lecz trzeba było skończyć tą całą szopkę.
-Michelle....Ja, nie miałem wczoraj zamiaru, ale.....- blondyn wyraźnie zaczął się jąkać.

Pokiwałam bezradnie głową i powiedziałam:
-Nieważne.
-Poczekaj- zatrzymał mnie Reus- Może się przejdziemy.
-Marco nie mam zbytnio czasu...
-Dziesięć minut okey?
-Siedem. Chodźmy.
-Szliśmy tak chwilę w milczeniu. Zerkając na Marco widziałam jak bawi się palcami u rąk.
-Bo ręce sobie połamiesz- zaczęłam
-Co?
-Dobra, chyba mieliśmy porozmawiać tak?
-Tak. Michelle. Przyszedłem Cię przeprosić. Nie powinienem wtrącać się w waszą kłótnię. A Suzy przyznała się do wszystkiego. Przepraszam. Widzisz ona jest bardzo zazdrosna i...
-Reus, ok. Rozumiem to. Przyjmuję przeprosiny.- przerwałam blondynowi, bo na sam dźwięk imienia tej dziewuchy robiło mi się niedobrze.
-A teraz przepraszam naprawdę muszę już iść.
-Czekaj, mam jeszcze jedną prośbę. Wiele par rozstaje się i zostaje przyjaciółmi. Nie może tak być z nami? Minęło już pół roku.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu nie wiedziałam. Przyjaciel to ktoś komu się mówi o wszystkim. Kogo się kocha ale w taki inny sposób jak rodzeństwo. Czy byłam na to gotowa? Nie, na pewno nie. Ale przecież nie mogłam mu tego powiedzieć. Odrzekłam więc tylko:
-Możemy spróbować.
-Świetnie, więc zapraszam Cię jutro do siebie na imprezę, będą chłopacy z BVB, możesz też kogoś wziąć ze sobą. Im nas więcej tym lepiej. Co Ty na to|?
Takiej propozycji się nie spodziewałam. Co ja na to? Kategorycznie myślę, ze nie jest to dobry pomysł. Tylko jak mam wybrnąć z tego? Trudno chyba wyjścia nie mam.
-Ok, przyjdę o której?
-20.00

***

-Zwariowałaś? Nie nadaję się na takie imprezy. Nienawidzę piłkarzy!- twierdziła Lillian, którą siłą ciągnęliśmy z Mattem na imprezę do Reus'a.
-Masz się ładnie uśmiechać i być grzeczna- stwierdziłam naciskając dzwonek przy drzwiach.
Po chwili wrota się otworzyły i ku naszym oczom pokazał się Mario, który już nieco był wstawiony ale jakże usmiechnięty.
-No, Dzień Dobry- krzyknął z entuzjazmem.
-Dla kogo dobry dla tego dobry- rzuciła Lil wymijając bruneta.
-Koleżanka zawsze taka nabzdyczona?
-Nie przypominam sobie, żebyśmy byli na Ty- krzyknęła już oddali dziewczyna
-Nie przejmuj się nią- poklepałam Mario po ramieniu po czym ruszyliśmy z Mattem do środka.

***

Impreza trwała w najlepsze. Lillian gdzieś zniknęła z mojego pola widzenia a Matt, no właśnie...
Chyba znów okupuje łazienkę. Mój kochany przyjaciel ma zwyczaj zwiedzania cudzych toalet.
Nieopodal mnie stała ta cała Suzy klejąc się do Marco. Nie spuszczała z niego wzroku. Pewnie czuła się zagrożona czy coś. Postanowiłam nalać sobie drinka, gdy poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Odwróciłam się na jednej nodze , tak że mi się skrzyżowały i poczułam dość natarczywe zetkniecie się naszych warg. Nie mogłam się od Niego uwolnić. Nie czułam nic, motylków w brzuchu, podniecenia..nic..zdaje się, że on też nie, bo było widać jak strasznie udaje.
-Mario, co Ty wyprawiasz?- szepnęłam prosto do ucha Goetze'go, który zrobił to samo:
-Zaufaj mi. Chodź. Wszystko Ci wytłumaczę- po czym chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie do kuchni wymijając Reus'a i Suzy, którzy nie mogli oderwać od nas wzroku.
-----------------------------------------------------------
Hej:***
Napisałam w końcu kolejny rozdział:)
Dziękuję Wam wszystkicm za komentarze, wyświetlenia!!!!!
Masakra, tak sie cieszę!!!:)
Buziaki:**
Monika

sobota, 19 października 2013

Rozdział 5 - Upijmy sie przynajmniej...

Spoglądałam przez okno wpatrując się tępo w Dortmund, za którym tak bardzo tęskniłam i w którym los mnie nie rozpieszcza.
-Wypij tą herbatę- Matt przyszedł do mnie z parującym kubkiem.
-Wiesz co Matty? Może to dziwnie zabrzmi ale czuję ulgę. Powinnam mu już  dawno powiedzieć co myślę. Może nie czułabym się przez te pół roku tak paskudnie. Może gdybyśmy porozmawiali wtedy i wyjaśnili parę spraw to teraz nazywałabym się Michelle Reus? Dobra Matty, nie będę się rozczulać. Wiesz chyba pójdę już spać- skłamałam aby pozbyć się bruneta z domu. Nie miałam ochoty na towarzystwo kogokolwiek.
-Dobrze, pójdę już. Trzymaj się mała- rzekł zamykając za sobą drzwi.

*W TYM SAMYM CZASIE MARCO*

Widząc całą zaistniałą sytuację do Marco podbiegł Goetze.
-Możesz mi wytłumaczyć co to było? 
-Mario, daj spokój- oznajmił Reus oddalając się.
Goetze nie należał do tych osób, które można jednym zdaniem spławić.
-Nie, nie. Wytłumacz mi co to było!- brunet zatrzymał przyjaciela ciągnąc Go za rękaw.
-Obrażała Suzy nie widziałeś?!- wybuchnął blondyn
-No tak mi się zdaje, ze to właśnie Ty nie widziałeś wszystkiego a poza tym to po co się wtrącałeś?
-Mario słyszysz siebie? Ona obrażała moja dziewczynę!- Marco krzyczał już w tym momencie.- A poza tym nazwała mnie egoistą i tak sobie myślę, że jak ze mną była też to samo sobie myślała.
-Nic nie rozumiesz Reus. Masz iść i ją przeprosić jasne?
-Ja przeprosić? Chyba żartujesz.....- Reus przerwał gdyż zobaczył zbliżającą się Suzy.
Mario nie czekając na to co dziewczyna ma do powiedzenia rzekł:
-Chyba masz nam coś do powiedzenia, prawda?
Zdziwiona pytaniem odrzekła:
-Ja? Przecież ja nic takiego nie zrobiłam. To ona...-nie dane jej było dokończyć, bo Goetze przerwał:
-Przestań. Stałem nieopodal i wszystko widziałem. Koniec tej maskarady.
-No dobrze. Przepraszam Marco. To ja na nią naskoczyłam. Wypiłam troszkę za dużo i mnie poniosło. To moja wina- dziewczyna spuściła głowę ze smutkiem.
-Suzy, ile razy mam Ci powtarzać, żebyś nie była zazdrosna? Porozmawiamy o tym w domu.
-Przepraszam- szepnęła.
-Zdaje się, że ja tez muszę kogoś przeprosić.- i ku nie zadowoleniu blondynki poszedł do Michelle.

*MICHELLE*

Byłam wykończona tak bardzo, że nie byłam w stanie usnąć. Znalazłam w barku jakąś wódkę, poszukałam sok i zrobiłam sobie drinka. Sącząc powoli napój usłyszałam dzwonek do drzwi. W pierwszym momencie pomyślałam, żeby nie otwierać, no ale skoro i tak byłam już na nogach postanowiłam podejść do drzwi.
Tam ujrzałam Marco.
-Czego tu chcesz?- burknęłam
-Suzy powiedziała...
-Przestań! Już nie mogę tego słuchać! Czy chociaż we własnym domu mogę mieć spokój?
-Chciałem tylko...
-Nie! Dosyć! Idź stąd i nie pokazuj mi się więcej na oczy- zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
-Nie odejdę stąd dopóki nie porozmawiamy!- usłyszałam Reusa zza drzwi.
Byłam wściekła, ale tak bardzo do granic możliwości. Otworzyłam je z takim impetem, że gdyby ktoś stał mi na drodze, to chyba zabiłabym.
-Nie rozumiesz co się do Ciebie mówi? Wyjdź. I nie szantażuj mnie, bo zadzwonię na policję. Żegnam.- ponownie zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Stanęłam obok okna patrząc jak blondyn oddala się od mojej posesji. Usiadłam na fotelu lecz znów usłyszałam dzwonek do drzwi. Myśląc, że to Reus krzyknęłam:
-No nie rozumiesz naprawdę? Nie kłamałam z tą policją!- otworzyłam drzwi i ujrzałam Lillian.
-uuuuuuuu aż tak źle?- zapytała Lils
-Widzę, że wieści szybko się rozchodzą- rzekłam- Napijesz się ze mną?
-Jasne. Shelly nie przyszłam, żeby prawić Ci morały wiesz? Po prostu przyszłam dla towarzystwa. Nasze życie jest do bani.
-Lil tylko widzisz, ja nie chcę żadnego faceta, mam ich dosyć. A ten sobie przychodzi i....Szkoda gadać. Natomiast Ty pragniesz miłości.
-Do bani. Upijmy się przy najmniej.
-------------------------------------------------------------
Heej:)
Napływ weny mnie wczoraj nawiedził i oto takie coś:)
Dziękuję Wam za wszystko<33
Pozdrawiam
Monika

sobota, 12 października 2013

Rozdział 4- Bankiet

Całą noc szyłam moją kreację. Starałam się jak mogłam, w końcu taka okazja nie zdarza się często w moim życiu.
-No, no Bieller postarałaś się- usłyszałam za plecami.
-No też wyglądasz nie najgorzej- stwierdziłam kierując me słowa do Matta.
-Pójdę po jakiś prowiant- rzekł  mój przyjaciel, który wiecznie chodził głodny.

Postanowiłam trochę pokręcić się wśród celebrytów, bo przecież nie będę podpierać ścian i stać jak taka ostatnia sierota. Matt wciąż nie wracał, jak to on..Pewnie się gdzieś zgubił,stwierdziłam że pójdę Go poszukać. Nigdzie Go nie było. Rozglądałam się ale znikł z mojego pola widzenia.
-Znów się widzimy- poznałam głos Goetze'go nieopodal mnie
Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam do Niego ale nie był sam. Obok niego stał Reus, który był tak samo jak ja zdziwiony tym widokiem. Po chwili zdałam sobie sprawę, że gapię się na niego jak sroka w granat więc przeniosłam wzrok na Mario.
-Ymm no widzisz. Znów spotkało Cię to szczęście- odrzekłam.
Nagle jakby spod ziemi wyrosła blondynka- jak mniemam nowa dziewczyna Marco.
-Michelle to jest Suzy, Suzy to jest Michelle- przedstawił nas Goetze.
Na dźwięk mojego imienia blondyna jakby dostała dreszczy. Postanowiłam zachować zimną krew.
-Miło mi- wyciągnęłam rękę z myślą, że zaraz ją uduszę.
Na szczęście w porę zjawił się Matt.
-Shelly, Shelly cały czas Cię szukam a Ty.....O przepraszam- powiedział zauważając Marco.
-Nie szkodzi już idę- skierowałam te słowa do mojego przyjaciela. Nie wiedziałam jak się zachować więc rzuciłam do tego czupiradła krótkie:
-Miło było poznać- i życzyłam im wszystkim miłej zabawy po czym poszłam z Mattem.
Gdy się oddaliliśmy poczułam na sobie wzrok mojego przyjaciela, więc powiedziałam:
-Bez komentarza.
Brunet wyraźnie posmutniał. Mówiłam coś do niego ale nie reagował.
-Matty, Matty- wstrząsnęłam nim
-Co jest?- zapytał
-To ja się Ciebie pytam co jest grane?
Matt spuścił wzrok na podłogę po czym powędrował w kąt sali gdzie usiadł na krześle. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
-Wyjdziemy na zewnątrz?- zapytałam
-Tak, chodźmy.

Udaliśmy się przed wejście gdzie usiedliśmy na schodach.
-Chcesz mi cos powiedzieć? spytałam lecz Matt milczał.
-Ejj, przecież wszystko sobie mówimy.
-Wiem, że to głupie ale...- zaczął mówić - wczoraj jak ta dziewucha nazwała mnie pedałem...
-Więc o to chodzi? Przejmujesz się jakąś głupią cizią?
-Nie, nie o to chodzi. Już dawno przestałem przejmować się opinią ludzi ale...
-Matty co się dzieje? Ale tak naprawdę?
-Jak byłem w liceum nie obnosiłem się z tym, że jestem gejem. Myślałem, że mi to przejdzie ale nic takiego się nie działo. Mój tata miał warsztat samochodowy, był surowym człowiekiem. Pomagałem mu, chciałem żeby choć raz w życiu mnie pochwalił. Postanowiłem specjalnie dla Niego iść na studia mechaniczne, nienawidziłem tej pracy ale to nic. Aż pewnego dnia do szkoły przyszła doradczyni zawodowa. Zaczęła mówić o tym jak ważne jest wybranie zawodu zgodnego z własnym zainteresowaniem, puściła nam film o człowieku który dokonał złego wyboru i w wieku trzydziestu lat był tak zmęczony życiem, że po prostu popadł w alkoholizm. Otworzyłem wtedy oczy Postanowiłem powiedzieć tacie, że zamierzam projektować ubrania. Poszedłem do domu a on od wejścia oznajmił mi, że się żeni. Rozumiesz? On się żeni a ja tej kobiety na oczy nigdy nie widziałem. Poczułem się jak taki wyrzutek. Tak jakby wstydził się mnie pokazać i wtedy ze złości powiedziałem:
-Tato jestem gejem!
Na co on popatrzył na mnie i rzekł:
-Wiem, od dziecka byłeś inny.
-Rozumiesz?Inny. Zabolało i to bardzo. Całe życie wiedział, że jestem gejem. Nawet nie zechciał ze mną o tym porozmawiać. Za dwa miesiące ożenił się i oznajmił mi, że wprowadzi się do nas ta kobieta z jej synem, który był w moim wieku. I stało się. Wprowadzili się. Ten chłopak był ideałem, którego mój ojciec zawsze chciał. Pomagał mu w warsztacie, uwielbiał grać w piłkę. Mój ojciec zwariował, kupował mu wszystko. Ze mną zamienił może na co dzień dwa słowa. Napisałem maturę i przyjechałem tu do Dortmundu. Shelly, studiuję już dwa lata a on ani razu nie zadzwonił....
-Matty- starałam się pocieszyć bruneta- Nie wiem co powiedzieć, nie rozumiem jak to jest, że niektórzy ludzie mają wszystko a niektórzy tacy jak Twojej orientacji muszą tak cierpieć. Przecież to nie Twoja wina, że jesteś gejem. Nie rozumiem dlacz.....- przerwałam bo wyrosła nad nami znów ta sama blondynka.
-Posłuchaj mnie uważnie paniusiu, jeśli sobie myślisz, że znów będziesz z Marco to się grubo mylisz. Nie wiem co planujesz ale nie pozwolę Ci na to, rozumiesz?!- krzyczała Suzy

-O co Ci chodzi kobieto?- zapytałam
-Co myślisz, że przyprowadzisz jakiegoś faceta i Marco będzie zazdrosny tak? Popatrz na siebie, kto by an Ciebie spojrzał- zlustrowała mnie Suzy.
-Posłuchaj teraz uważnie tleniona głupia blondynko odwal się ode mnie bo ta Twoja fałszywa mordka moze ulec renowacji!- stwierdziłam po czym wparował Reus, który oczywiście usłyszał tylko to jak wrzeszczę na jego dziewczynę.


-Uspokój się Michelle, czego od niej chcesz?
-Trzymaj ją ode mnie z daleka Marco bo nie ręczę za siebie.

Blondyna udawała niewiniątko, zaczęła trzepać tymi doklejanymi rzęsami jakby coś jej do oka wpadło.
-Suzy, wejdź do środka- nakazał jej Reus.
-Ale...
-Proszę Cię- stwierdził Marco po czym skierował się do mnie.
-Co Ty wyprawiasz?
-Nie ośmieszaj się Reus.....
-To Ty mnie zostawiłaś, daj jej spokój.
-Czy Ty w ogóle wiesz dlaczego? Wiesz czemu Cię zostawiłam?
-No oświeć mnie- burknął blondyn.
-Nic się nie zmieniłeś, wiesz jak się rozstaliśmy to długo myślałam, że źle zrobiłam ale widzę, że nie muszę żałować. Myślisz tylko o sobie! Wciąż ja, ja, ja! Pasujecie do siebie.
-Shelly wystarczy- pociągnął mnie Matt.
-A kim Ty jesteś, ze masz prawo się wtrącać?!- krzyknął Marco do Matta
-Jakbyś ją naprawdę wtedy kochał to interesowałbyś się nią i wiedział, że przyjaźnimy się od pierwszego dnia naszych studiów....Shelly idziemy!
-Żegnam!- rzuciłam mu w twarz.
-----------------------------------------------\
Cześć skarbeczki:**
Jak nastroje po wczorajszym meczu?:(
Smuteczek-.-
Napisałam kolejny, mam nadzieję, ze się spodoba.:)
Pozdrawiam
Monika


sobota, 5 października 2013

Rozdział 3- Zaproszenie na bankiet

MARIO:

Goetze postanowił iść do Reusa. Jak co piątek wieczór byli umówieni na partyjkę w Fifa. Tego dnia nie mogło być inaczej. Blondyn już czekał na Mario. Wykorzystując sytuację ,iż dziewczyny Marco nie ma w domu Goetze zagadał:
-Nie zgadniesz z kim się dziś spotkałem.
-Z Bieberem?
-Oj, Reus. No weź, czy Ty choć raz w życiu nie możesz być poważny?
-No dobra, dobra. Nie spinaj się tak....to z kim się spotkałeś?- zapytał blondyn
-Z Michelle- odparł Mario
-Jaką znów Michelle?
-Reus nie udawaj, że nie wiesz...Twoją Michelle.
-Aaaa tą....i Mario zapamiętaj sobie: już nie moją.
Goetze wywrócił oczami spoglądając badawczo na Marco.
-No i co? Nie zapytasz mnie nawet co u niej?
-Na pewno żadnych nadzwyczajnych wieści mi nie powiesz oprócz tego, że przyjechała odwiedzić znajomych w Dortmundzie i zaraz wraca do Mediolanu, co mam rację?
-Właśnie, że nie. Przyjechała na stałe. Miała być rok w Mediolanie ale tak wyszło, że wróciła. Nie pytałem przecież o to więcej, przecież to nie moja sprawa.
-No i słusznie- odrzekł Reus
-Nie no poważnie. Nie ciekawi Cię nic więcej? Przecież to była Twoja dziewczyna!
-Właśnie Goetze! Była. Czas przeszły.
-Dobra, nie rozumiem Cię. Mimo, iż nie jestem już z Ann i strasznie mnie skrzywdziła to czasem myślę o niej.
-Widzisz a ja o niej nie myślę i nie interesują mnie już zbytnio fakty z jej życia- odparł Marco.
-O kim nie myślisz?- zapytała Susanne- dziewczyna, którą okrzyknięto" Nową zdobyczą Reusa".
Blondynka wparowała po cichu do domu, więc mężczyźni nie słyszeli jej kroków.
-O nikim ważnym- stwierdził Reus
-Nie no powiedz mi, kto Cię już nie interesuje.
-To wiecie co? Ja już będę leciał- Mario spojrzał przepraszajaco na Marco po czym wyszedł z domu.
-Suzy naprawdę o nikim ważnym.
-Marco, dlaczego nie możesz mi powiedzieć na proste pytanie? To aż takie skomplikowane?
-o Michelle, zadowolona? Moja była. Lat 22, zamieszkała w Dortmundzie, jeszcze coś chcesz wiedzieć?!- wybuchnął Reus.
-Dlaczego na mnie wrzeszczysz? Tylko się pytam!- krzyknęła Susanne.

Marco wziął dwa głębokie wdechy po czym postanowił załagodzić sytuację.
-Przepraszam Suzy, to moja była. Naprawdę nic już mnie nie obchodzi. Rozstaliśmy się, bo nie układało nam się- westchnął Marco- Nie bądź zazdrosna.
-Nie jestem, ufam Ci.- odrzekła blondynka

MICHELLE:
Dziś mój wielki powrót na uczelnię. Ludzie to hieny, pamiętajcie. Kiedyś miałam wielu przyjaciół. A odkąd wygrałam kontrakt w Mediolanie jakoś ich liczba się zmniejszyła. A dlaczego? Zwyczajnie z zazdrości. Tylko z Matt'em mogę spokojnie porozmawiać, w końcu studiujemy ten sam kierunek. Szkoda tylko, że Lillian tu nie ma. Na sam początek naszych zajęć wparował do nas rektor wydziału, ten sam, który wysłał mnie do Mediolanu, ten sam który w pewnym stopniu pomógł mi zerwać z Reusem. Nie mam do nikogo żalu. Ten etap już za mną.
-Kochani- zaczął swoją przemowę. -Na rozpoczęcie nowego roku akademickiego, chciałbym coś ogłosić. Mianowicie, mam tutaj przy sobie kopertę i w niej jest lista ośmiu osób, które wybiorę się na jutrzejszy bankiet gwiazd, zarówno muzyków jak i sportowców. Wybieraliśmy studentów, którzy najbardziej zaimponowali nam w zeszłym roku. Niech nikt nie czuje się pokrzywdzony. Więc czytam....
Rektor rozpoczął czytać nazwiska. Usłyszałam pisk Matta, który aż skoczył z radości gdy usłyszał swoje nazwisko. Cieszyłam się razem z nim aż w końcu do mych uszu doszedł dźwięk wypowiadanego mojego nazwiska i wtedy za mną usłyszałam szepty, że po co ja tam będę potrzebna, przecież miałam swoją szansę we Włoszech spotkać znanych projektantów. Lecz mój obrońca postanowił mnie wybawić:
-Widocznie nie jesteś na tyle dobra, bo Cię nie wybrali. Chcesz jej coś powiedzieć wprost to powiedz żmijo.- Matt obrócił się do dziewczyny na co ona odprychnęła tylko krótkie -PEDAŁ.
Nienawidzę jak ktoś tak traktuje ludzi, co z tego, że są innej orientacji w końcu oni są też normalni.
-Jeszcze jedno takie słowo a tą mordę Ci obiję panienko- obróciłam się i złapałam ją za szmaty.

-Halo! Mogę kontynuować?!- krzyknął rektor.
-Dziękuję. Także macie szansę się zareklamować, będą tam przeróżne osobistości. Stwórzcie coś ładnego i pokażcie się z jak najlepszej strony- skwitował mężczyzna.
-------------------------------
Cześć Wam:**
Normalnie dopadł mi kryzys:D
Nie podobają mi się ten rozdział i ogólnie cały blog jest mdły-.-
Ale pozdrawiam gorąco:**
Monika






niedziela, 29 września 2013

Rozdział 2- Przypadkowe spotkanie

"Para wygląda na bardzo zakochanych"
Przed oczami miałam wciąż artykuł z gazety. Byłam tak zmęczona podróżą, że nawet nie miałam chęci siłować się z powiekami więc udałam się w krainę Morfeusza.
                        -Marco, musimy porozmawiać- rzekła dziewczyna
                        -Okej, coś się stało?
                        -Wyjeżdżam do Mediolanu, jutro.
                         -Naprawdę?
                         -Dostałam propozycje pracy razem z włoskimi projektantami. Będę tam cały rok.
                         -To świetnie. Wreszcie Cię docenili. Wiesz co? W sobotę gramy mecz, już nie mogę się                                 doczekać, pogromimy Bayern co nie?
                         -T-tak na pewno..- odparła smutno brunetka po czym podjęła jedną z najważniejszych                                decyzji w swoim życiu.
                          -Marco? To nie ma sensu.
                        -Co nie ma sensu? Nie chcesz tam jechać?
                        -Nie o to chodzi Reus. Koniec z nami. Nie widzisz co się z nami stało? Oddalamy się od                                siebie, wiesz może to nie jest jeszcze na nas czas. Najwidoczniej nie dorośliśmy                                            jeszcze do  poważnego związku. Jutro wylatuję do Włoch- stwierdziła                                                            dziewczyna mając nadzieję, że blondyn ją zatrzyma ale nic takiego nie miało miejsca. 

Poderwałam się z łóżka  z bólem głowy. Wspomnienia wracają, kręcą się wokół mnie. Lecz nie mam czasu na użalanie się nad sobą,bo do mieszkania wparował Matt, bez pukania oczywiście jak zawsze.
-Jeszcze w pidżamie? No ile można spać kobieto?- rzucił na powitanie brunet
-Matty, słonko też się cieszę, że Cię widzę. Dzień dobry- przywitałam się całując w polik mojego przyjaciela.
Postanowiłam iść się ogarnąć do łazienki, nie chciałam, żeby Matt zorientował się, że miałam wciąż podpuchnięte oczy. Gdy wróciłam do kuchni na stole wyczekiwała na mnie świetnie pachnąca jajecznica.
-Brakowało mi tego we Włoszech- stwierdziłam siadając do stołu.
-Shelly? Może Lillian udało Ci się oszukać ale ze mną nie jest tak łatwo. Nie zapomniałaś o nim, prawda?
Oderwałam się od stołu i podeszłam do okna opierając się o parapet.
-Matt, ja,ja...Tak to prawda. Gdy wyjeżdżałam do Dortmundu to byłam zła. Byłam wściekła na Marco, że mnie nie zatrzymał, byłam zła na nas obojga, że zaprzepaściliśmy tą szansę ale stwierdziłam, że dobrze robię kończąc ten związek. W Mediolanie nie miałam zbytnio czasu na rozmyślanie. Pracowałam non stop. I to jest właśnie dobry sposób. Zamierzam jak najszybciej otworzyć butik i zająć się pracą. Gdy tu przyjechałam wspomnienia odżyły. Każdy kąt tego domu, każda rzecz przypomina mi o tym co tu było pół roku temu....Matty widziałeś ją?- zapytałam znienacka
-Tak, kiedyś widziałem ich razem- Mattiemu nie trzeba było tłumaczyć dwa razy o kogo mi chodzi.
-No właśnie. To modelka. Popatrz na nią a potem na mnie....
-Shelly przecież...
-Nie Matt, to nie chodzi o to, ze potrzebuję dowartościowania. Lecz o to, że oni są szczęśliwi, rozumiesz? Może ja Go kocham ale on już nie. To nie ma sensu.

Od razu było mi lżej jak porozmawiałam z brunetem. Ktoś kiedyś powiedział, że geje to najlepsi przyjaciele kobiet. I to jest święta prawda. Znam się z Mattem znacznie krócej niż z Lillian, ale często jest tak, że to jemu się najpierw zwierzam.
-Shelly, mam pomysł. Skoro każdy kąt tego domu przypomina Ci o przeszłości to zmieńmy to.
-Chcesz, żebym wyprowadziła się stąd?
-Nie, po prostu zróbmy generalny remont. Wyrzućmy te meble, zmieńmy kolor ścian. Zawsze mówiłaś, ze chcesz mieć zielone ściany no i to Twoje stare biurko zaraz się rozleci.
-Wiesz co? Masz rację. Zróbmy to.
Nie namyślając się długo ruszyliśmy w miasto aby dokonać zakupów.

***

Szczęśliwi po udanych zakupach kierowaliśmy się w stronę domu gdy zobaczyłam sylwetkę......Mario. Tak ten sam Mario Goetze, który powinien być w Monachium.
-Mario?
-Michelle?- zapytał w tym samym czasie.
-Shelly, to ja juz pójdę- stwierdził Matt ulatniając się w ekspresowym tempie.
-No cóż, to może pójdziemy na kawę?- zapytał brunet
-Tak jasne, możemy.
Usiedliśmy przy stoliku, tak jakby nigdy nic. Rozmowa zbytnio nam się nie kleiła więc musiałam ratować sprawę:
-Co tam u Ann?
-Dobrze. Chyba dobrze.
-Chyba?
-Okłamywała mnie. Powiedziała, że jest w ciąży tylko dlatego, ze nasz związek się rozpadał. Zerwaliśmy.
-przykro mi, nie wiedziałam.
-Nie szkodzi
Znów nastała krępująca cisza.
-A co tam u.....- już miałam spytać Mario o jego najlepszego przyjaciela, ale wypaliłam tylko- u Ciebie?
-Niedawno wróciłem z Bayernu, wiesz zdałem sobie sprawę, ze nigdzie nie jest tak dobrze jak w Dortmundzie.
-Tak, coś o tym wiem.Wróciłam wczoraj z Mediolanu.- odrzekłam.
-Właśnie miałem pytać. Nie powinnaś być we Włoszech?
-Byłam pół roku, tyle mi wystarczy. Teraz jestem w Dortmundzie i otwieram swój własny butik.- uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Mario, przepraszam Cię ale mam dziś remont i lada chwila przyjedzie do mnie ekipa remontowa więc muszę się zbierać. Przepraszam i dziękuję za kawę.
-Nie szkodzi...Michelle?
-Tak?
-Masz tu mój nowy numer, daj znać jak otworzysz ten swój butik, chętnie wpadnę.
-Jasne, dzięki- odrzekłam i ruszyłam w kierunku postoju taksówek.
*************************************
Hej:**
Po pierwsze to chciałam bardzo podziękować za to, ze odwiedzacie tego bloga:)
Pod 1 rozdziałem było 8 komentarzy:)
Dziękuję<33
Nie spodziewałam się ani jednego więc z całego serducha Wam dziękuję:)
Mam nadzieję, że nie przynudziłam za bardzo:)
Pozdrawiam|:**
Monika

środa, 25 września 2013

Rozdział 1-Powrót

Po półrocznym pobycie w Mediolanie powracam do Dortmundu jako początkująca projektanka mody. Tęskniłam za tym miastem jak i za dwójką wspaniałych ludzi: moją najlepsza przyjaciółką Lillian, z którą znam się od dziecka i za moim przyjacielem Mattem, który jest najzwyczajniej w świecie gejem i się tego nie wstydzi. Jestem Michelle Bieller i wróciłam do domu jeszcze z jednego powodu: we Włoszech nie miałam żadnych przyjaciół. Dwadzieścia cztery godziny na dobę zajmowałam się pracą.
-Shelly więc dlaczego tak szybko wróciłaś?- z otępienia wyrwał mnie Matt, który czuł się w moim domu jak u siebie.
-No stęskniłam się za Wami.
-Znamy Cię za dobrze Michelle, nie przerywałabyś rocznego kontraktu we Włoszech tylko dlatego, że stęskniłaś się za starymi przyjaciółmi- wtrąciła Lillian.
-Jeszcze nie takimi starymi- zaśmiałam się na co zarówno Lillian jak i Matt zgromili mnie wzrokiem.
-Shelly, co się dzieje?- zapytał brunet.
Wzięłam głęboki oddech i zamierzałam im wszystko powiedzieć, to i tak było nieuniknione. Oni powinni pracowac w policji, z każdego by wyciągnęli potrzebne informacje.
-Lill, Matty ja naprawdę się za Wami stęskniłam. Dostałam to roczne stypendium w Mediolanie i mogłam pracować z najlepszymi ale za to musiałam dawać z siebie wszystko. Wstawałam o 6.00 rano i kładłam się spac o 3.00 i tak przez całe siedem dni w tygodniu. Przez te pół roku, które tam byłam nie zwiedziłam Włoch, nie byłam na żadnej imprezie. Obracałam się wśród bogatych i często dużo starszych ode mnie ludzi, którym brakowało wciąż czasu. Nie miałam do kogo się odezwa. z kim porozmawiać. Kiedyś się obudziłam i zapytałam się siebie co ja tu robię?. W Dortmundzie wszystko miało sens, miałam marzenia....projektowanie to była moja pasja a w Mediolanie to stało się uciążliwe. Nie lubiłam tego co robię. Wzięłam więc papiery i wróciłam. Powracam na studia i otworzę swój własny butik. Zacznę wszystko od początku i będę robic to co kocham.
Po kilku minutowej ciszy Lillian aby rozładować atmosferę zapytała:
-Myślałam, ze przedstawisz nam jakiegoś przystojnego Włocha....Bo przecież miałaś tam kogoś, prawda?
Spojrzałam na nią pustym wzrokiem jakby powiedziała cos w innym języku a ja tego nie rozumiałam.
Ukradkiem z boku całej sytuacji przyglądał się Matt.
-Nie zapomniałaś o nim, prawda?
Spojrzałyśmy obie na bruneta, który trafił w samo sedno sprawy jak zawsze zresztą. I to mnie czasem w nim wkurza, że zawsze ma rację.

Ale do rzeczy, zapomniałam coś  sobie opowiedzieć.
Gdy miałam 19 lat poznałam chłopaka- Marco Reusa'a. Była to moja pierwsza milosc. Jestem z domu dziecka i nie ufam ludziom, więc gdy obdarzyłam kogoś zaufaniem to znaczy, że jest wyjątkowy. Byliśmy ze sobą dwa lata. On był początkowym piłkarzem, który dostał się do podstawowego składu BVB a ja byłam na pierwszym roku moich wymarzonych studiów. Wstawałam, szłam na zajęcia i gdy wracałam rysowałam moje projekty i po nocach je szyłam.
Wydawało mi się, że jak się jest z kimś w związku tak długo, to specjalnie nie trzeba się starac. Przecież to było takie oczywiste, ze będziemy razem. Któregoś dnia rektor mojego wydziału zaproponował mi wyjazd do Mediolanu. Zgodziłam się od razu nie prosząc nawet o kilka dni do namysłu aby porozmawiać z Reusem. Tego samego dnia postanowiłam o wszystkim opowiedzieć Marco. Miałam cichą nadzieję, że powie jak bardzo będzie tęsknił i będzie próbował mnie zatrzymać, lecz ni takiego się nie stało. Ucieszył się tylko,że ktoś docenił moją pracę i zaczął oowiadac mi o swoim najbliższym meczu. Oddaliliśmy się od siebie. Dobrze o tym wiem. Kochaliśmy się ale to było za mało. Tej samej nocy powiedziałam blondynowi, że to koniec. Związek nie miał sensu. Z samego rana wyleciałam do Włoch.

-Shelly, Shelly-Matt zaczął machac mi rękoma przed oczami- więc co z Marco?
-To skończony rozdział. Nie ma o czym gadac- stwierdziłam.
-To dobrze, że tak sądzisz- powiedziała Lillian na co Matty zaczął pukac się w czoło pokazując Lill, że jest głupia.
-No co? Ktoś jej musi powiedzieć- rzekła dziewczyna
-Ale co powiedzieć?- spytałam
-No ktoś musi ale tak od razu pierwszego dnia po powrocie? Lill masz nie wyparzony język!- skwitował brunet
-Czy możecie nie rozmawiać tak jakby mnie tu nie było?- zapytałam -Lill o co chodzi?
-O to- rzuciła mi gazetę na stół - strona 16
Otworzyłam posłusznie gazetę na tejże stronie a tam widniał kolorowy napis.
                                              "Nowa zdobycz Marco Reus'a"

Marco Reus wczoraj pokazał się na imprezie sportowej sponsorowanej przez firmę Rexona z wysoką blondynką Susanne Kieler. Para wygląda na bardzo zakochanych....

Dalej nie czytałam tego artykułu. Lillian i Matt patrzyli na mnie jak para sępów czekając na to co powiem.

-Ładna- stwierdziłam, na co Lill wybałuszyła oczy.
-Ładna? Dziewczyno co Ty gadasz? Ma za duży nos, krzywe nogi i pewnie zombie jej wyssało mózg. Jak możesz to tak spokojnie mówic?
-Lillian spokojnie. Jest dobrze ok? Już nic do niego nie mam. To skończone. Nie wracajmy już do tego więcej.
---------------------------------------------------------------
Witam:)
Na moim blogu:)
Mam nadzieję, że jedynka się spodobała i zostaniecie tu na dłuzej:)
Pozdrawiam:**
Monika


wtorek, 24 września 2013

PROLOG

MEDIOLAN
                                            DORTMUND

      POWRÓT
                                                             KOBIETA
 MĘŻCZYZNA
                                      MODA

         SPORT
                                                           ZERWANIE

PRZYJAŹŃ
                                             MIŁOŚC

Innymi słowy zapraszam na mojego nowo powstałego bloga o Marco i Michelle.
Pozdrawiam
Monika:)