Strasznie pobolewał mnie brzuch. Były momenty gdy zaczął mnie tak boleć i o mało co nie zemdlałam. Kiedyś miałam problemy z żołądkiem więc postanowiłam, że wybiorę się do lekarza ale najpierw muszę uporządkować swoje sprawy.
***
Zwarci i gotowi wraz z Mattem czekaliśmy w butiku na naszego inwestora. Po kilku chwilach ukazał się naszym oczom przystojny, zadbany mężczyzna, lekko po trzydziestce, ubrany w garnitur trzymając w ręku aktówkę.
-Dzień Dobry-powiedzieliśmy chórem
-Jestem Michelle Bieller a to mój wspólnik Matt Forbes
-Miło mi poznać. To Wasz butik, tak?- zapytał
-Tak, moze to nie jest jakiś wielki salon mody ale nam wystarcza...Tutaj są nasze biurka. Pracujemy tu razem z Mattem- rozpoczęłam oprowadzanie gościa- Tutaj natomiast nasze najnowsze kolekcje. W tamtym pomieszczeniu jest magazyn i miejsce dla krawcowych.
Mężczyzna zaczął chodzić po pomieszczeniu jakby był jakąś Perfekcyjną Panią Domu i robiąc test Białej rękawiczki szukał najmniejszego potknięcia, Matt natomiast o mało co wszystkich paznokci nie obgryzł.
-Podobają mi się- rzekł mężczyzna zatrzymując się przy naszej kolekcji sukien- Naprawdę dobre. Szukam nowych, młodych twarzy do najnowszej kampanii. Niedługo odbywa się konkurs o Złotą Igłę.
-Czyli?- zapytał zakłopotany Matt.
-Czyli stawiam na Was. Uszyjecie parę ładnych kiecek. Zatrudnicie parę modelek i wystartujecie w konkursie a ja zajmę się resztą. Zgoda?
-No jasne, że się zgadzamy! Dziękujemy bardzo.
-Przyjdę za parę dni omówić szczegóły. Do widzenia.
-Do widzenia- odparliśmy radośnie.
-Shelly, uszczypnij mnie- rozkazał Matt na co posłuchałam polecenia. -Ałł, to był żart wariatko! Czy Ty to słyszałaś? Masakra! Musimy to opić. Pisz do Lillian i reszty ekipy.
Matt był ucieszony jak mały chłopczyk, który dostał kolejkę na święta. Też się cieszyłam ale byłam tak zaskoczona, że nie mogłam w to uwierzyć.
Jak Matt postanowił tak się stało, zaprosiliśmy Lillian, Mario i kilku ludzi ze studiów. Nie przewidziałam tylko, ze "MÓJ UKOCHANY MARIO! " zaprosi tez Reusa z tą laleczką Chucky. Wznoszając toast za nasz butik pociagłam Goetze'go na zewnątrz budynku.
-Mario! Co Ty wyprawiasz?! Dlaczego Go tu zaprosiłeś?!
-Słoneczko wyluzuj. Nasz plan idzie do przodu!
-Goetze przestań! Nie chcę, żeby cokolwiek szło do przodu!
-Wyluzuj! Będzie dobrze- oznajmił mi brunet poruszając brwiami.
Usiadłam sobie na schodach nie wiedząc co myśleć. Nie umiem spojrzeć Marco w oczy. Po prostu nie umiem.
-Nie powinnaś świętować w środku?- zapytał niespodziewanie Marco siadając obok.
-Marco...
-Shelly, wiem. Mieliśmy od siebie odpocząć. Minęły już dwa tygodnie.Ochłonęliśmy to wystarczy. Co się stało to sie nie odstanie ok? Przyjmijmy, że nic się nie wydarzyło....Madame wejdźmy do srodka, bo zimno się robi- Reus wyciągnął ku mnie dłoń. Postanowiłam więc wstać lecz nagle poczułam ucisk w brzuchy więc upadłam spowrotem na posadzkę.
-Michelle? Co jest?
-Brzuch. Boli. Bardzo- wysapałam zwijając się z bólu ściskając nadal rękę Marco, której nie puściłam.
-Shelly dzwonię po karetkę.
-Nie! Poczekaj. Zaraz przejdzie. Zobaczysz- po paru sekundach ból jakby ustał.
-Nie podoba mi się to!- krzyknął Reus
-Przestań, to tylko brzuch.
-Obiecaj, że pójdziesz do lekarza.
-Obiecuję.
**************************************************
Uffff, napisałam ;)
Mam nadzieję, ze nie jest taki najgorszy ;)
Niedługo święta!
Omomo
Macie już jakieś prezenty pokupywane?
Bo ja kompletnie, nie mam pomysłu! ;p
Buziaki:**
Monika