środa, 28 maja 2014

Rozdział 29- Wieczór szczerości

Wymyślałam już najczarniejsze scenariusze tego co będzie się działo, jak wpadnie tu Reus. Miałam już w głowie obmyślony plan co Mu powiem. Wiedziałam, że będzie zły to nie ulega żadnej wątpliwości. Marco nie należy do najspokojniejszych i cierpliwych osób więc gdy usłyszałam kroki wprost do mojej sali to aż mi serce podskoczyło. Lecz to była tylko pielęniarka, która przyszła wręczyc mi wypis. Po Jej minie wnioskowałam, że mój lekarz jest w trakcie starcia z Reusem.
-Bardzo był zły?- zapytałam na co zmieszany medyk nie wiedział co powiedzieć.
-Dobra, w sumie niech Pani nic nie mówi. Już widzę jakie piekło mnie czeka. Mam tylko jedną prośbę.
-Tak?
-Mogłaby Pani Mu wytłumaczyć jak się tu znalazłam? Proszę... I tak mi nie da życ.
-Dobrze, zrobię to
- zgodziła się wręczając mi wypis.

***

Siedziałam jak na szpilkach dobry kwadrans gdy w drzwiach ukazał się blondyn. Już wiedziałam jak czuły się ofiary wojny, które lada moment miały isc na rozstrzelanie. Przełknęłam ślinę nie odrywając wzroku od Marco. Nic nie mówiąc wziął ode mnie torbę i kazał isc przodem jak niegrzecznemu dziecku, które nie umie się zachować podczas zabawy w piaskownicy.
Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy  w kompletnej ciszy. Nawet radio było wyłączone. Nie wiem co Mu ta pielęgniarka naopowiadała ale nie podobało mi się to. Nie ma nic gorszego niż milczący Reus. Jo chyba wolałam żeby się nawydzierał. Ulżyłoby Mu i spokój. Myślałam, że nie obędzie się bez latających talerzy a On tak spokojnie sobie teraz jedzie jakby nigdy nic.
-Dobra, wykrztuś to z siebie w końcu- krzyżując ręce na piersi patrzyłam w okno.
Może i blondyn się nie odywał ale widziałam jak gotuje się od środka. Wystarczył tylko moment, żeby eksplodował. Jak był zły zawsze nerwowo potrząsał prawą nogą. Co w tym momencie, kiedy kierował autem było dosc niebezpieczne ale o dziwo najmniej mnie to niepokoiło.
-Co Ci przyszło do głowy? Wiesz co mogło się stac? Mówiłem Ci, że masz się nie odchudzać, ale Ty zawsze musisz postawic na swoim! Wiesz, że mogłaś wpasc w anemię? Dlaczego nic nie mówisz!
Reus nienawidził takich sytuacji. Nie cierpiał gdy podczas kłótni druga strona milczała, doprowadzało Go to wtedy do furii zresztą tak jak i mnie. W pierwszym momencie pomyślałam, że już po wszystkim. Kamień mi spadł z serca ale to był dopiero wierzchołek góry lodowej.
-Zawieź mnie do domu- odrzekłam prawie, że niesłyszalnie wbijając się w fotel pasażera ze wstydem.
-No jedziemy przecież.
-Czyżby? Znam dobrze to miasto i nijak stąd nie dojedziesz do mnie.
-Jesteśmy na miejscu
- stwierdził Reus parkując na swoim podjeździe.
-Cudnie, po prostu- powiedziałam wychodząc z auta.
Gdy weszliśmy do domu blondyn nadal nie dawał za wygraną.
-Zostaniesz tu, ja Cię osobiście przypilnuję- twierdził wyrzucając z lodówki do kosza produkty.
-Co Ty wyprawiasz?!- zapytałam widząc jak w koszu lądują świeże marchewki.
-Gdyby przyszło Ci do głowy odchudzanie wyrzucam wszystko co zbędne- jogurty naturalne jak i mleko sojowe również znalazło miejsce obok marchwii.
-Popieprzyło Cię do reszty!- uderzyłam ręką o blat i wyszłam z kuchni.
-Shelly chodź tu! Nie skończyliśmy!- usłyszałam z oddali.

***

Po zderzeniu z blatem nadwyrężyłam chyba sobie dłoń. Strasznie boli. Zaczęły samowolnie lecieć mi łzy.

-Pokaż to- znikąd uklęknął przede mną blondyn.
-Zostaw- odsunęłam odruchowo rękę lecz Marco rzecz jasna był silniejszy ode mnie, więc syknęłam z bólu.
-Trzeba to opatrzeć, przyniosę bandaż.
Po chwili powrócił z całą apteczką lekarską bandażując moją dłoń. Zerkał co chwila na mnie lecz tępo wpatrywałam sie w okno.
-Gotowe. Powinnaś coś zjeść.
-Nie mam ochoty. Nie martw się dostałam dziś tyle kroplówek, że do jutra starczy mamusiu. Idę spac
- położyłam się odwracając się plecami.
Marco w tym momencie usiadł na podłodze.
-Przepraszam- usłyszałam-Poniosło mnie. Miałaś dużo stresów ostatnio. Usiądziesz koło mnie?
Zwlekając się powoli z łózka opadłam na miejsce obok Reusa.
-Naprawdę przepraszam..Dziecko, to wszystko..- przerwał zdając sobie sprawę co powiedział.- Nie powinienem do tego wracać.
-W porządku...Mogę o coś zapytać?
-Oczywiście.
-Dlaczego ze mną jesteś? Popatrz na byłą Mario- Ann. Jest modelką. Ja natomiast marną studentką posiadającą salon mody. Co w tym fascynującego?
-Dlatego to zrobiłaś? Dlatego się odchudzałaś?
-Nie tylko ale......tak.

Marco odsunął kosmyk włosów za moje ucho.
-Ty jesteś fascynująca. Co z tego, że jest modelką? Każda dziewczyna może nią byc. A Ty? Masz talent i nikt Ci tego nie odbierze....A tak w ogóle to dlaczego ze mną jesteś? Przecież jestem tylko piłkarzem
-Bo Cię kocham
- szepnęłam wyznając swoje prawdziwe uczucie na które zdobyłam się chociaż wcale to nie było taki łatwe.
-Widzisz i o to chodzi. Przeprowadź się tutaj.
-Marco, rozmawialiśmy już o tym. Chcesz mnie kontrolować.
-Nie. Nie chcę. Ufam Ci.
-Jeśli to zrobię będziesz spokojniejszy?
-Tak.
-No to zgoda
- po chwili namysłu nie zostało mi nic innego.
I tak koniec końców by się to zdarzyło. Czy to będzie dziś, jutro, pojutrze czy za miesiąc jakie to ma znaczenie? Mimo bolącej dłoni cieszyłam się, że jestem w jednym kawałku.
*****************************************
Hej Kochane moje czytelniczki:)
Dziękuję za każdy komentarz.
Jakikolwiek by nie był motywuje mnie podwójnie.
Mam nadzieję, że rozdział ujdzie w tłoku. I nie będzie taki znów najgorszy ;)
Słodka prawda?

Monika ♥

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 28- Panie doktorze, pacjentka się wybudza.

Kolejny dzień w deszczowym Dortmundzie. Plan zapowiadał się jak zwykle. Żadnych niespodzianek. Było mi dobrze. W chwili obecnej nie musiałam się niczym martwic. Zaczęłam prowadzić zeszyt z tym co jem. Liczę kalorie. Tak, wiem. Wiele osób tego nie pochwala ale pozwala mi to kontrolować wszystkie zbędne posiłki. Umówiłam się dziś z Mattem na lunch. Już po 13.00 dlatego też pora się ubrać i wyruszać w miasto. Na ulicach nadzwyczajnie pusto dziś. W taki deszcz pewnie nikomu nie chce ruszyć się z domu. Sama najchętniej zostałabym w łóżku pod ciepłym kocem oglądając jakąś ciekawą komedię.
-Czesc Matty- pocałowałam w policzek bruneta.
-Hej Shell. Co zamawiamy?
-Ja troszeczkę przesadziłam ze śniadaniem więc zamówię jakąś sałatkę.
-O masz. Ty nadal się odchudzasz? Miałem nadzieję, że to chwilowe i Ci minie.
Pokiwałam przecząco głową na znak, że nie zamierzam odpuscic.
-Dobra, niech C będzie. Nie wiem jak ale ja jestem bardzo głodny i nie zadowolę się byle jaką sałatką.

***

Po zjedzonym lunchu poszłam do domu. Włączyłam radio i zaczęłam sprzatac. Gdy się nachyliłam poczułam jak mi się kręci w głowie. Usiadłam na podłodze by odpoczac. Nie mogłam przyjsc do siebie. Było mi słabo i czułam jak brakuje mi powietrza. Zdążyłam zadzwonić na pogotowie i zemdlałam.

***

Obudził mnie tupot stóp. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam dookoła wszędzie białe ściany i kroplówkę podłączoną do mojej dłoni.
-Panie doktorze, pacjentka się wybudza.
-Dzień dobry. Pamięta pani co się stało?- skierował się do mnie medyk.
-Zemdlałam?
-Tak. Wie pani dlaczego?
Pokiwałam przecząco głową.
-W organizmie nie było jakichkolwiek wartości odżywczych. Odchudzaliśmy się ostatnio?
-Tak, ale...
-Panno Bieller przesadziła pani ze zdrowym odżywianiem. Zmuszeni byliśmy podłączyć kroplówki i to trzy aby organizm mógł się zregenerowac.

-Rozumiem- odrzekłam spuszczając wzrok w dół. Lekarz był wyraźnie poirytowany. Poczułam się jak głupiutka nastolatka, która wciąż twierdzi, że jest za gruba chociaż wcale tak nie jest.
Medyk zauważył moje zażenowanie więc przysunął krzesło obok mojego łóżka i rzekł:
-Michelle? Mogę tak do Ciebie mówic?
-Mhmmm- przytaknęłam.
-A więc podsłuchaj. To nie są żarty. Jeszcze chwila a nie zdołalibyśmy Cię uratować. Zdrowe żywienie jest jak najbardziej wskazane ale w granicach rozsądku.
-Tak mi głupio. Dosyć, że tak mało jadłam to jeszcze katowałam się treningami, co pewnie jeszcze bardziej mnie odchudzało.
-Michelle i po co? Twój brzuch jest bez grama tłuszczu. Wiele dziewczyn chciałoby miec taką figurę jak Ty. Uwierz mi. Obiecaj mi teraz, że nie będziesz liczyła żadnych kalorii.
-Tak, obiecuję że to się nie powtórzy.
-Dobrze a teraz muszę powiadomić kogoś, że tu jesteś. Mogę Cię dziś wypisać ale organizm jest zbyt osłabiony, żebyś wracała sama.

O Boże, tylko nie to. W tym momencie uświadomiłam sobie co najlepszego ściągnęłam sobie na głowę. Jak Reus się dowie co najlepszego zrobiłam to życ mi nie da. Pięknie, panno Bieller. Może od razu pójdę na skazanie?
-Reus, Marco Reus.- odparłam.
Mężczyzna popatrzył się na mnie jakbym co najmniej o papieżu mówiła. Uśmiechnął się delikatnie po czym stwierdził, że wszystko będzie dobrze. Ja nie byłam przekonana co do tej tezy. Znałam blondyna już na wylot i wiedziałam jakie piekło będę miała. Wtargnie tu niczym banda terrorystów i dostanę taką reprymendę, że zapamiętam to na wieki wieków. Ale muszę  złożyć zęby i wziąć to na siebie. Przecież to wszystko moja wina. Zachciało mi się odchudzania to teraz mam- skarciłam się w myślach.

**OCZAMI MARCO**

Kończyłem właśnie trening gdy rozdzwoniła się  moja komórka. Byłem wykończony, Klopp dał nam dziś taki wycisk, że popamiętam go na zawsze ale odebrałem.
-Tak, słucham?
-Pan Marco Reus?
-Tak, ale przykro mi dzisiaj nie udzielam żadnych wywiadów.
-Tutaj Peter Biergen, lekarz ze szpitala.
-Coś się stało?- stanąłem jak wryty gdy mężczyzna się przedstawił.
-Zapraszam do szpitala. Chodzi o Michelle Bieller. Proszę się nie martwic. Już jest wszystko pod kontrolą.



********************************************************
Heej pysiolki:*
Mam nadzieję, że rozdział się podoba:)
U Was też tak gorąco?
Wczoraj byłam u Babci na działce i tak się spaliłam, że dostałam na ramieniu oparzenia.
Mądra Monika przed wyjściem się niczym nie posmarowała.Brawo!

Liczę na Wasze szczere komentarze pod rozdziałem i do następnego:**

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 27- Co Ty niby kruszynko możesz mi zrobic

Już cały tydzień trzymałam swoją dietę z czego byłam niesamowicie dumna. Trenowałam też dwa razy dziennie fitness nad czym Reus ubolewał. Kończyłam swój trening wykonując dziesięć pompek. Niespodziewanie do mieszkania wparował Marco jak zwykle nie pukając.
-Mógłbyś nauczyć się pukac? Co jakbym była z kimś w intymnej sytuacji?- powiedziałam nie przerywając czynności.
-Z kim?!- oburzył się Reus
-Jeej, taki przykład tylko. Poczekaj zaraz kończę.
-Przestań już, teraz ja!- stwierdził blondyn przewracając mnie na podłogę. Za każdym razem gdy schodził na dół dawał mi soczystego buziaka.

-Koniec!- krzyknął kładąc się obok. - Możemy coś zjeść?- zapytał
-No ale....
-Tak wiem, zdrowo.

***

Siedząc na uczelni myślałam, że umrę z nudów. Wykład był stanowczo za nudny. Myślałam, że umrę. Gdy ogłoszono koniec zajęc odetchnęłam z ulgą. Zgłodniałam strasznie. Przez to całe odchudzanie jadłam małymi porcjami, za to musiałam to robic często. Poszliśmy z Mattem do baru nieopodal uczelni. Z trudem powstrzymałam się od zamówienia hamburgera lub innego śmietnikowego jedzenia. Opamiętałam się jednak i zamówiłam sałatkę w wersji light. Skierowałam się spowrotem do domu, zauważyłam w domu Lillian palące się światło więc postanowiłam ją odwiedzić. Drzwi były uchylone, pchnęłam je mocniej by wejsc do środka.
-Zabawna jesteś- usłyszałam męski głos.
-Daj już sobie spokój, co?- powiedziała Lils
-Z czym mam sobie dac?
-Rany boskie nie udawaj debila.
-W tym problem, że nie mogę Lillian.
Podeszłam bliżej drzwi by zobaczyć co jest grane. Wiem, że nieładnie podsłuchiwac ale ciekawosc wzieła nade mną górę.
Na kanapie razem z Lils siedział Mario. Stosunkowo blisko spoczywał. Właściwie to jakby lekko skinął głową to stykaliby się czubkami nosów.
-Co Ty pieprzysz Goetze?
Objął ją mocno w pasie po czym pocałował w usta. W tym momencie chciałam się wycofać, żeby nie przeszkadzac lecz gdy się obróciłam to uderzyłam bardzo mocno w drzwi. Na tyle, że się otworzyły. Wszystkie oczy skierowane były w moim kierunku.
-Przepraszam. Drzwi były otwarte, myślałam, że coś się stało- wymyśliłam na poczekaniu
-Nie szkodzi, Mario już wychodzi- oznajmiła Lillian odpychając mocno bruneta.
Zawstydzony Goetze wymijając mnie w przejściu opuścił mieszkanie.
-Co- to- by-ło?- zaczęłam sylabowac.
-Daj spokój. Mój plan nie wypalił.
-Ten aby Mario Cię znienawidził?
-Mhm- przytaknęła.
-CO teraz zrobisz?- zapytałam z ciekawości.
-Nie wiem.

***

Przyszłam do domu i postanowiłam jeszcze trochę pocwiczyc. Do wieczora czas zleciał mi szybko. Byłam wykończona. Zasnęłam na łóżku.
Spałam tak aż do późnej nocy. Teraz to na pewno nie usnę. Noc mam z głowy. Włączyłam jakiś ckliwy film aby czas szybciej zleciał. Na moje nie szczęście film był nudny. Postanowiłam więc podenerwowac Reusa. Wiedziałam, że o tej porze śpi zawsze w pobliżu z telefonem.
-Śpisz?- napisałam
Na odpowiedź długo nie musiałam czekac.
-Wiesz, która jest godzina?
-3.35- odpisałam
-Więc jak myślisz co robię?
-Hmmmm. Pomyślmy, łowisz ryby?
-Głupek- odpisał Marco
-Ejj nie obrażaj mnie ok? Bo się zemszczę.
-Co Ty niby kruszynko możesz mi zrobić?
-Ojj pożałujesz jutro LAMO!
-Co powiedziałaś?
-LAMA LAMA LAMA!
-Sama tego pożałujesz!- napisał Reus po czym nie zdążyłam odpisać bo zmorzył mnie sen.

******************************
Hejka :*
Wydziergałam kolejny:)
Dałyście mi ostatnio wielka motywację:)
Jeżeli będą literówki to z góry przepraszam, ale słownik odmówił posłuszeństwa :)

Co do odchudzania i zdrowego trybu życia to zapraszam na blog Luizy tutaj------->http://strawberry-mamba.blogspot.com/

To moja druga Ewka Chodakowska ♥ Dziekuję za wszystko
Załozyła niedawno bloga, ale potwierdzam, że jest świetna :)

Do następnego :**

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 26- Sprawdzam czy rzeczywiście masz się z czego odchudzać.

Bacznie w skupieniu obserwowaliśmy Lils. Chciałam po Jej zachowaniu, gestach zbadać co Ją łączy z Mario. Popiliśmy trochę czerwonego wina. Starałam się zachować umiar, ponieważ miałam słabą głowę do alkoholu.
-Lils....Co dziś robiłaś?- znienacka zapytał Matt, na co kopnęłam Go pod stołem. Żadnych gwałtownych ruchów, tłumaczyłam Mu.
-Ja? Nic ciekawego, byłam na uczelni potem wbiłam do pracy. To wszystko.
-Mhm- przytaknęłam informując Lils, że przyjęłam do wiadomości.
Nastała krępująca cisza. Wiedziałam jednak, że jak nie zapytam wprost to się nigdy nie dowiem.
-Lils co Cię łączy z Goetze'm- zapytałam na co zarówno Matt jak i Lillian spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
-A co ma mnie łączyć z tym grubasem?
-Widzieliśmy Cię dziś w parku- dopowiedział Matt.
-No i co z tego? To zabronione?
-Lils byłaś tam z Mario- stwierdziłam.
-Ojj, dobra. Przed Wami nic się nie ukryje. Tak mnie męczył, że  zgodziłam się na spotkanie. Jest taki upierdliwy. Ale nie zamierzam z Nim być. Po prostu staram się Go obrzydzić moją osobą. Twardy z Niego zawodnik ale dam radę.


***


Po miłosnej debacie włączyliśmy TV, akurat leciał jakiś Pokaz Mody w Mediolanie.
-Jeej, jakie one chude. Ciekawe co jedzą- Matt nie krył swojego zainteresowania.
Dotykając swojego jeszcze niedawno ciążowego brzucha westchnęłam.
-Shell nic Ci nie jest?- zapytała dziewczyna.
-Nie ale po prostu jestem za gruba.
-Nie jesteś!- odkrzyknęli chórem
-Jak nie jak tak! Popatrzcie na mój brzuch. A poza tym mam grube nogi!
Moi przyjaciele bezradni pokiwali głowami.
-Ale już wiem co zrobię. Od jutra biorę się za siebie. Dieta, treningi, zero słodyczy.
-Ty naprawdę chcesz wyglądać jak wiór- stwierdził Matt.

***NASTĘPNEGO DNIA***

Wieczorem do mych drzwi zapukał blondyn.
-Można?- zapytał od progu pokazując popcorn.
-Wejdź.
-Tak sobie pomyślałem, że obejrzymy razem film, zjemy popcorn.
-Świetny pomysł ale nie mogę tego jeść.
-Dlaczego?- zaciekawił się Marco.
-Odchudzam się- stwierdziłam
-Ty? Z czego?- Reusa widocznie zabawiło moje stwierdzenie.
-Nie wiem z czego się śmiejesz. Od rana trzymam dietę i udaje mi się. Poza tym ćwiczyłam dziś i wszystko mnie boli.
-Chodź tu- rozkazał Marco.
 

-Obejrzmy film- zaproponowałam przytulając się do blondyna.

Produkcja nie była zbyt ciekawa. Miałam wrażenie, że usnę. Dodatkowo bolała mnie każda część ciała. Jak na pierwszy raz stanowczo za dużo ćwiczyłam. Nastała przerwa w filmie. Poczułam wędrującą dłoń blondyna po moim nagim brzuchu.
-Marco? Co robisz?- zapytałam rozbawiona.
-Sprawdzam czy rzeczywiście masz się z czego odchudzać.
- I jak Ci idzie?
-Nie masz z czego.
-Nie żartuj sobie!
-Naprawdę myślisz, że jesteś gruba?Przestań. A wiesz jak się najlepiej spala kalorie?- zapytał Marco całując mnie namiętnie w usta.
-Ćwicząc na siłowni?- zapytałam
Blondyn pokiwał przecząco głową składając gorący pocałunek na moich wargach.
-Reus! Nie tutaj. Jesteśmy w salonie.
Nie zastanawiając się długo wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
-A film?- zapytałam
-Spalamy kalorie- skierował się na górę.
-Umiem chodzić. Postaw mnie na ziemi- poprosiłam grzecznie.
Marco nie chciał słuchać więc zaczęłam się wyrywać zmuszając Go do postawienia mnie na twardym podłożu.
-To jak będziemy spalać kalorie?- zapytałam zalotnie przegryzając dolną wargę tak, że lada moment zostałam przyparta do ściany.
 

-Pokażę Ci jak- zaproponował blondyn całując moją szyję.
Ręce Reusa błądziły po moim  ciele. Po chwili znalazły się pod pupą unosząc mnie do góry. Ułożył mnie na wygodnym łóżku pozbywając się swojego T-shirtu. Nie zapomniał też o moim. Zsuwając ramiączka biustonosza całował po nagich częściach ciała.  Tak bardzo Go pragnęłam. W moim ciele buzowało już od nadmiaru emocji. Jest wyjątkowy. Jest mój. Wsunął się we mnie delikatnie nie przestając składać pocałunków. Wszystko co działo się dookoła przestało istnieć. Czułam się jak na karuzeli. Reus potrafił zawładnąć całym moim ciałem. Oddaliśmy się sobie nawzajem. To nie był jedynie obłędny seks, to był akt. Nasz własny akt miłości.

***

Obudziłam się nad ranem czując ręcę Marco przejeżdżajace po moim nagim kręgosłupie.
 
Poruszyłam się znacząco by odwrócić się do blondyna.
-Nie śpisz już?-zapytałam.
Reus uśmiechnął się tylko po czym zapytał.
-Żałujesz?
Uniosłam się nieznacznie by spojrzeć w oczy blondyna. Dostrzegłam w nich iskierki niepewności i smutku.
-Z nikim nie było mi tak dobrze. Nie zamierzam niczego żałować......-Pora wstać- stwierdziłam uderzając Marco poduszką w głowę.
-Nie bij mnie- zaśmiał się blondyn.
-O przepraszam Pana najmocniej- stwierdziłam całując Marco.
-Chcesz mnie teraz zacałować na śmierć?
-Taka moja taktyka.
****************************************************
Uffff gorąco ♥
Kolejny leci do Was ♥
Dziękuję za wszystkie komentarze, które dodam bardzo motywują!
Postaram się na bieżąco nadrabiać Wasze blogi :*
Do następnego
Monika ♥







sobota, 3 maja 2014

Rozdział 25- Żadne buzi, buzi?

Nie mogłam spać całą noc. Uśmiechałam się sama do siebie myśląc o blondynie. Był taki słodki. Potrafił mnie też wkurzyć i to konkretnie ale kochałam Go. Zdałam sobie z tego sprawę. Z samego rana pognałam na SIP. Czekałam na Marco rozmyślając co Mu powiem.
-Shell?- zapytał znienacka
-Reus? Musimy porozmawiać- podeszłam bliżej by złożyć pocałunek na ustach blondyna.
-Tak będziemy rozmawiać?- Reus poruszył brwiami.
-Nie podoba Ci się? Rozumiem, pójdę sobie- oznajmiłam.
-Poczekaj- blondyn objął mnie w pasie łapiąc za podbródek. -Nie mówię, że mi się nie podoba.
 

-Dobra, tak poważnie to muszę Ci coś powiedzieć.
-Coś się stało?
-Nie...Właściwie tak. Pamiętasz jak mieszkałam u Ciebie? Czułam się tak bezpiecznie. Tak inaczej. Wczoraj zdałam sobie sprawę, że nie umiem bez Ciebie żyć. Kocham Cię Marco.
-Shell, wiesz ile czasu na to czekałem? Nie szukaj tego mieszkania. Zamieszkaj u mnie.
-Marco, nie. To za wcześnie.
-Przecież tyle razem już przeszliśmy. Kocham Cię.
-Nie przyspieszajmy niczego, dobrze? Przyjdzie na to czas.

***

Maszerując do pracy wstąpiłam do sklepu po wodę. Zauważyłam wtedy Matta przy kasie. Wzięłam pierwszą lepszą butelkę i ruszyłam się skasować. Poszliśmy razem do salonu mody. Była świetna pogoda, słońce powoli zaczynało się przebijać przez chmury. Uniosłam twarz ku niebu, by poczuć promienie słońca. Z otępienia wyrwał mnie kuksaniec w ramię od Matta, który był wyraźnie pobudzony.
-Co jest? zapytałam
-Czy to aby nie Lils?- wskazał palcem na ławkę, na której rzeczywiście siedziała dziewczyna i to nie sama.
-Zaraz, zaraz czy to aby nie Goetze?- zapytałam rozpoznając znajomą sylwetkę.
-Ale co oni ten tego? Czy to nie Ona czasem Go tak nienawidzi?
-Chodź- rzekłam do Matta - Zobaczymy co jest grane.
Złapałam bruneta za rękę i zaczęliśmy się skradać jakby nigdy nic. Ciężko było określić co oni wyprawiają, bo po pierwsze nie wyglądali na zakochanych, po drugie mieliśmy słaby punkt widokowy, kucając w krzakach nic nie było widać.

***

-Żadne buzi, buzi?- nie dowierzał Matt, gdy szpiegując parę zauważyliśmy, że rozchodzą się w dwie różne strony.
-Chodź lepiej, zaraz ktoś zorientuje się co my tu wyczyniamy.
Rozejrzeliśmy się dookoła i ruszyliśmy przed siebie intensywnie rozmyślając.
-Myślisz, że oni...- spojrzałam się na chłopaka pytająco.
-Nieeeee- odpowiedzieliśmy sobie chórem
-A może?- zawahał się brunet.
-Nie ma co gdybać. Trzeba wybadać teren- zaproponowałam.
-Shelly? Nie myślałaś nigdy nad zmiana profesji? Może powinnaś otworzyć biuro detektywistyczne.
-Bardzo śmieszne. Nie mądruj się, bo czaiłeś się w tych krzakach ze mną.
-Bieller i partnerzy. Nieźle brzmi- dogadywał mi Matt za co oberwał. Popychaliśmy się całą drogę powrotną do salonu mody.

***

-Michelle! Nie mogę się skupić! Nie mam pomysłów. Weny brak. Po prostu zero.- jęczał Matty
-Ja tez nie mogę niczego wymyśleć. Ciągle rozmyślam o Lils.
-To co zbieramy manatki i lecimy do Niej?
-Dobra ale wiesz ona nie lubi się zwierzać zwłaszcza jeśli chodzi o facetów. Musimy zadziałać sposobem.
-Czyli jak?- dociekał brunet.
-Podpijemy ją trochę, może wszystko wyśpiewa jak na spowiedzi.

Poszliśmy do pobliskiego sklepu aby kupić wino i ruszyliśmy w stronę Lils. Uradowana dziewczyna otworzyła Nam drzwi nie wiedząc, że wiemy gdzie  i z kim spędziła popołudnie.

********************************
Cześć Kochane :*
Na początku chciałam Wam podziękować za tyle komentarzy pod poprzednim postem!!!!! ♥
Aż mi wena naszła:) I jest taki oto pozytywny ♥

KOCHAM WAS!

Monika :)