środa, 28 maja 2014

Rozdział 29- Wieczór szczerości

Wymyślałam już najczarniejsze scenariusze tego co będzie się działo, jak wpadnie tu Reus. Miałam już w głowie obmyślony plan co Mu powiem. Wiedziałam, że będzie zły to nie ulega żadnej wątpliwości. Marco nie należy do najspokojniejszych i cierpliwych osób więc gdy usłyszałam kroki wprost do mojej sali to aż mi serce podskoczyło. Lecz to była tylko pielęniarka, która przyszła wręczyc mi wypis. Po Jej minie wnioskowałam, że mój lekarz jest w trakcie starcia z Reusem.
-Bardzo był zły?- zapytałam na co zmieszany medyk nie wiedział co powiedzieć.
-Dobra, w sumie niech Pani nic nie mówi. Już widzę jakie piekło mnie czeka. Mam tylko jedną prośbę.
-Tak?
-Mogłaby Pani Mu wytłumaczyć jak się tu znalazłam? Proszę... I tak mi nie da życ.
-Dobrze, zrobię to
- zgodziła się wręczając mi wypis.

***

Siedziałam jak na szpilkach dobry kwadrans gdy w drzwiach ukazał się blondyn. Już wiedziałam jak czuły się ofiary wojny, które lada moment miały isc na rozstrzelanie. Przełknęłam ślinę nie odrywając wzroku od Marco. Nic nie mówiąc wziął ode mnie torbę i kazał isc przodem jak niegrzecznemu dziecku, które nie umie się zachować podczas zabawy w piaskownicy.
Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy  w kompletnej ciszy. Nawet radio było wyłączone. Nie wiem co Mu ta pielęgniarka naopowiadała ale nie podobało mi się to. Nie ma nic gorszego niż milczący Reus. Jo chyba wolałam żeby się nawydzierał. Ulżyłoby Mu i spokój. Myślałam, że nie obędzie się bez latających talerzy a On tak spokojnie sobie teraz jedzie jakby nigdy nic.
-Dobra, wykrztuś to z siebie w końcu- krzyżując ręce na piersi patrzyłam w okno.
Może i blondyn się nie odywał ale widziałam jak gotuje się od środka. Wystarczył tylko moment, żeby eksplodował. Jak był zły zawsze nerwowo potrząsał prawą nogą. Co w tym momencie, kiedy kierował autem było dosc niebezpieczne ale o dziwo najmniej mnie to niepokoiło.
-Co Ci przyszło do głowy? Wiesz co mogło się stac? Mówiłem Ci, że masz się nie odchudzać, ale Ty zawsze musisz postawic na swoim! Wiesz, że mogłaś wpasc w anemię? Dlaczego nic nie mówisz!
Reus nienawidził takich sytuacji. Nie cierpiał gdy podczas kłótni druga strona milczała, doprowadzało Go to wtedy do furii zresztą tak jak i mnie. W pierwszym momencie pomyślałam, że już po wszystkim. Kamień mi spadł z serca ale to był dopiero wierzchołek góry lodowej.
-Zawieź mnie do domu- odrzekłam prawie, że niesłyszalnie wbijając się w fotel pasażera ze wstydem.
-No jedziemy przecież.
-Czyżby? Znam dobrze to miasto i nijak stąd nie dojedziesz do mnie.
-Jesteśmy na miejscu
- stwierdził Reus parkując na swoim podjeździe.
-Cudnie, po prostu- powiedziałam wychodząc z auta.
Gdy weszliśmy do domu blondyn nadal nie dawał za wygraną.
-Zostaniesz tu, ja Cię osobiście przypilnuję- twierdził wyrzucając z lodówki do kosza produkty.
-Co Ty wyprawiasz?!- zapytałam widząc jak w koszu lądują świeże marchewki.
-Gdyby przyszło Ci do głowy odchudzanie wyrzucam wszystko co zbędne- jogurty naturalne jak i mleko sojowe również znalazło miejsce obok marchwii.
-Popieprzyło Cię do reszty!- uderzyłam ręką o blat i wyszłam z kuchni.
-Shelly chodź tu! Nie skończyliśmy!- usłyszałam z oddali.

***

Po zderzeniu z blatem nadwyrężyłam chyba sobie dłoń. Strasznie boli. Zaczęły samowolnie lecieć mi łzy.

-Pokaż to- znikąd uklęknął przede mną blondyn.
-Zostaw- odsunęłam odruchowo rękę lecz Marco rzecz jasna był silniejszy ode mnie, więc syknęłam z bólu.
-Trzeba to opatrzeć, przyniosę bandaż.
Po chwili powrócił z całą apteczką lekarską bandażując moją dłoń. Zerkał co chwila na mnie lecz tępo wpatrywałam sie w okno.
-Gotowe. Powinnaś coś zjeść.
-Nie mam ochoty. Nie martw się dostałam dziś tyle kroplówek, że do jutra starczy mamusiu. Idę spac
- położyłam się odwracając się plecami.
Marco w tym momencie usiadł na podłodze.
-Przepraszam- usłyszałam-Poniosło mnie. Miałaś dużo stresów ostatnio. Usiądziesz koło mnie?
Zwlekając się powoli z łózka opadłam na miejsce obok Reusa.
-Naprawdę przepraszam..Dziecko, to wszystko..- przerwał zdając sobie sprawę co powiedział.- Nie powinienem do tego wracać.
-W porządku...Mogę o coś zapytać?
-Oczywiście.
-Dlaczego ze mną jesteś? Popatrz na byłą Mario- Ann. Jest modelką. Ja natomiast marną studentką posiadającą salon mody. Co w tym fascynującego?
-Dlatego to zrobiłaś? Dlatego się odchudzałaś?
-Nie tylko ale......tak.

Marco odsunął kosmyk włosów za moje ucho.
-Ty jesteś fascynująca. Co z tego, że jest modelką? Każda dziewczyna może nią byc. A Ty? Masz talent i nikt Ci tego nie odbierze....A tak w ogóle to dlaczego ze mną jesteś? Przecież jestem tylko piłkarzem
-Bo Cię kocham
- szepnęłam wyznając swoje prawdziwe uczucie na które zdobyłam się chociaż wcale to nie było taki łatwe.
-Widzisz i o to chodzi. Przeprowadź się tutaj.
-Marco, rozmawialiśmy już o tym. Chcesz mnie kontrolować.
-Nie. Nie chcę. Ufam Ci.
-Jeśli to zrobię będziesz spokojniejszy?
-Tak.
-No to zgoda
- po chwili namysłu nie zostało mi nic innego.
I tak koniec końców by się to zdarzyło. Czy to będzie dziś, jutro, pojutrze czy za miesiąc jakie to ma znaczenie? Mimo bolącej dłoni cieszyłam się, że jestem w jednym kawałku.
*****************************************
Hej Kochane moje czytelniczki:)
Dziękuję za każdy komentarz.
Jakikolwiek by nie był motywuje mnie podwójnie.
Mam nadzieję, że rozdział ujdzie w tłoku. I nie będzie taki znów najgorszy ;)
Słodka prawda?

Monika ♥

10 komentarzy:

  1. Cudne....:* Mam takie pytanie (prywatne,jak mozna sie z Toba skontaktowac?)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie ładnie tak marnować jedzenie :D dobrze że wszystko sobie wyjaśnili bardzo sie ciesze że zamieszkają razem ale troche jej współczuje bo myśle że teraz bd kontrolowana :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Shelly:)
    To się Reus wkurzył konkretnie. No ale mam nadzieję, że wybił Jej z głowy to odchudzanie. Świetny rozdział:)
    Czekam na nn
    Buźka:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi Shelly.
    Marco trochę przesadził, ale dobrze, że zrozumiał i przeprosił )
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. No to poniosło blondyna! Bez łez się nie obyło. Szoda mi Shelly. BIEDNA MOJA!
    Na szczęście Reus preprosił i wszystko ładnie się skończyło.
    Czekam na nexta
    :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No no no Reus zaszalał!
    Ale dibrze, musi dbać o Michelle.
    Biedna aż się popłakała

    Słodka Sarcia!!!! ♥
    Moje ulubione dziecko Borussen ♥
    Czekam na nn:*

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko ręka noga mózg na ścianie!
    To się Reus'u wkurzył :)
    No ale nie dziwie sie Mu wcale, Michelle oszalała z tym odchudzaniem. Mam nadzieję, że teraz Ją przypilnuje i wszystko będzie dobrze. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że mogło Jej się coś stać.
    Ale słodko Jej powiedział omomomo *.*
    Czekam na nn i zapraszam na dwójeczkę do mnie: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/

    Buziaki!!!:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział genialny.! :D Marco przesadnie zareagował na tą sytuację, ale on sie martwi.. <3 Szkoda mi Shelly, a po co było jej to odchudzianie... :D czekan na kolejny. ;***
    Zaraszam do siebie. :)

    Marta. ;**

    OdpowiedzUsuń