*30 min później*
I oczywiście zajęliśmy drugie miejsce. Dziwnym trafem pierwsze zajęły jakies młode dziunie. Z daleka widać, że puste jak słoik po ogórkach z z modą mało co miały w zyciu do czynienia. Ale cóż. Nie będę się przejmować. Następnym razem będzie lepiej.
Musiałam na chwilę przysiąść.Czułam jak stres spływa ze mnie. Poczułam masakryczna ulgę.
-Wszystko w porządku?- uklęknął przede mną Marco.
-Tak, jest ok- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie przejmuj się tak. Drugie miejsce też jest w porządku. Odwaliliście kawał dobrej roboty.
-Tak, wiem. W ogóle powinnam Ci pogratulować, przepraszam że wtedy uciekłam.
-Pogratulować? Ale czego?- zapytał blondyn.
-No Suzy i tego wszystkiego.
-Wszystkiego, to znaczy?
-No....-zaczęłam ale ból w podbrzuszu uniemożliwił mi to.
Złapałam odruchowo Marco za rękę.
-Shelly, co jest? Byłaś u lekarza?
-Tak, byłam. Marco? Powinnam Ci coś powiedzieć.
-Tak?
Popatrzyłam w te jego tęczówki by zmierzyć się z prawdą i po prostu spanikowałam.
-Bo ja za dużo ostatnio mam na głowie. Praca, stres.
-Dobrze, już. Chodź pojedziemy do szpitala. Dasz radę wstać?
-Nie, strasznie boli.
-Pomogę Ci.
Droga do szpitala niemiłosiernie sie dłuzyła a ja opadałam z sił. Wchodząc do gabinetu poprosiłam Reus'a aby wyszedł. Nie chcę, żeby się dowiedział. Nie teraz i nie wiem czy kiedykolwiek.
Medyk wylał na mój brzuch zimny żel i zaczął jeździź po nim ultrasonogramem.
-Panie doktorze co z dzieckiem?
-Już, chwileczkę....
-Tak, oczywiście. Wszystko juz będzie dobrze. Do widzenia- odparłam zamykając za sobą drzwi.
-I co Ci powiedział?- od progu dopadł mnie Marco.
-Wszystko w porządku. Przemęczenie, stres. To wszystko sie skumulowało we mnie i tak właśnie dziś wybuchło. Odwieziesz mnie do domu? Nie chcę już wracać na bankiet.
-Oczywiście. Znam drogę.
***
Jechaliśmy dziesięć minut w kompletnej ciszy. Nie miałam pojęcia jak mam sie odezwać. Zupełnie tak jakby ktoś mi związał język na supeł. Kompletna pustka. Gdy dotarliśmy już miałam zaprosić Reus'a do środka gdy on stwierdził:
-Chyba ktoś na Ciebie czeka.
-Co?
-No zobacz. Ktoś czeka pod Twoimi drzwiami.
-Rzeczywiście. Ale nie znam tej kobiety- odparłam.
-Iść z Tobą?- zapytał Marco
-Jeśli nie masz nic lepszego do roboty.
-Chodź, nie zostawię Cię tak.
Zblizajac się do domu kobieta wyraźnie zestresowała się.
-W czymś pomóc?- zapytałam
-Ty jesteś Michelle prawda?......No oczywiście, nie ma innej opcji.
-Przepraszam, znamy się?
-Nie, to niemożliwe żebys mnie pamiętała. Ale myślę, że najwyższy czas zacieśnić więzi.
-Shelly wejdźmy do środka. Nie będziemy tak stać na dworzu- zaproponował Marco.
-Tak, rzeczywiście. Proszę, niech Pani wejdzie.
-Sophia, jestem Sophia.
*********************************
Cześć mordeczki:**
Dziś tłusty czwartek- ile pączuszków zjedzonych? :)
Moja Babcia takie pyszne robi, że moją diete dzis szlak trafił :)
Kolejny rozdzialik leci do Was:)
Podoba się?
PROSZĘ O SZCZERE KOMENTARZE?
Jak myślicie kim jest Sophia?
Buziaczki:**