sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 10- Chora

Kolejny tydzień w Dortmundzie zleciał zbyt szybko. Przez te wahania pogodowe przeziębiłam się i to dość poważnie. Myślałam, że wyleczę się sama ale było coraz gorzej. Byłam więc zmuszona pójść do medyka.
-No panno Bieller antybiotyk i tydzień zwolnienia dla Pani- stwierdził doktor Rufus.
-Ale panie doktorze jestem w trakcie budowy mojego butiku, nie mogę pauzować i to przez tydzień.
-Michelle albo bierzesz tą receptę i lecisz spać do łóżka albo przyjmuję Cię w trybie natychmiastowym na oddział. A tam juz pielęgniarki wiedzą co robić.
-Dobrze, już dobrze- wzięłam tą receptę razem ze zwolnieniem, bo szpitala unikałam jak ognia. Nawet zwykła wizyta u lekarza taka jak ta dzisiaj była dla mnie istnym dramatem.
Dzisiaj w dodatku jak na całkowitego pecha przystało dowóz materiału do mojego butiku. Jak dobrze pójdzie za jakiś miesiąc mogę otwierać....
I jak na złość wszyscy zajęci!
Lils pojechała z wizytą do mamy, Matt uczy się do egzaminu. Nie będę mu przeszkadzać, bo dobrze wiem jak to jest jak usilnie starasz się na czymś skoncentrować a wszyscy Ci przeszkadzają.
Mario. Jedyna deska ratunku.
-Słucham?- usłyszałam w słuchawce głos Goetze.
-Zanim cokolwiek powiesz. Błagam powiedz, ze masz dziś czas.
-Shelly? To Ty? Co masz dziś taki dziś taki dziwny głos i o co chodzi?- zapytał
-Jestem chora i nie mogę wynurzyć się z domu a o 16.00 mam dostawę do butiku. Nie ma jak kto odebrać moich materiałów, wszyscy zajęci. Błagam zrobisz to dla mnie?- z nadzieją w głosie czekałam aż młody Niemiec cokolwiek mi odpowie.
-Uhmm. Michelle bardzo chętnie ale nie dam rady dziś. Ale nie martw się, coś wymyślę.
-Na pewno? Nie muszę się o to martwić?
-Na sto procent. Leż w domu i zdrowiej tam. Potem dam znać co i jak.
-Dziękuję. Kochany jesteś- stwierdziłam
-No skoro twierdzisz- usłyszałam Goetze'go i rozłączyło nas.
-I skromny- rzekłam do siebie.

***

Choroba rozłożyła mnie na łopatki. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Leżałam nieruchomo z termometrem, który po jakimś czasie wskazał 38,9. Usłyszałam pukanie do drzwi, ale sił brak na to by wstać więc krzyknęłam:
-Proszę!- na co z wysiłku moich płuc zaczęłam kaszleć.
-She-ely co jest?- zapytał Reus, który zobaczył mnie w nie najlepszym stanie. Rozczochrana, blada, z podkrążonymi oczami i czerwonym nosem.
-Wybacz, że nie wstanę ale nie mam siły- stwierdziłam.
-Leż. Przyszedłem tylko powiedzieć, że materiały odebrane.
-Super- mówiłam juz przez nos mimowolnie się uśmiechając.
-Pokaż- blondyn położył rękę na moim rozpalonym czole- Masz gorączkę. Czekaj tu- powiedział i po jakichś piętnastu minutach przyszedł z tacą.
-Herbata z cytryną, kanapki i leki. Wszystko ma zniknąć z tej tacy, jasne? I ja tego dopilnuję- stwierdzi Reus.

-Dobrze mamusiu.
Marco spiorunował mnie wzrokiem po czym usiadł na łóżku. Z wielkim trudem wepchnęłam wszystko wewnątrz siebie. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam jakby ktoś mnie zahipnotyzował.

***

Gdy się obudziłam Reusa już nie było. Koło łóżka leżał tylko termos z kartką.

"Pij dużo gorącego, żebyś nie musiała wstawać zajrzyj do środka termosu ;)
Jutro nie dam rady przyjść, bo wyjeżdżamy na mecz ale za 2 dni przyjdę i sprawdzę co u Ciebie :) "
                                                                                                         -----------------------------
                                                                                                              Marco.



************************
O Kochane moje! :**
Jakiś bezpłciowy ten rozdział o niczym ;)
Nie lajkuje mnie on !
Ale ob iecuję, ze niedługo coś tam coś tam sie stanie! :)
Buziak:*
Monika

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 9- Jesteś pijany

Marco:

Nie mogłem znieść myśli, że Michelle spotkało coś takiego. Miałem ochotę wymierzyć sam sprawiedliwość. Lecz co to da? Nawet nie jestem w stanie odszukać tego zboczeńca tutaj. Po przebudzeniu poszedłem do kuchni aby napić się wody. Suzy jeszcze spała przewracając się na drugi bok. Zmierzając w kierunku wodopoju mignęła mi sylwetka Shelly.
Była taka drobna, wrażliwa i krucha. Każdy jej ruch wydawał się taki magiczny co najmniej jak lalka z porcelany. Gdybym jej nie znał pomyślałbym, że tańczy w balecie.
-Co robisz? zapytałem widząc jak brunetka pakuje swoje rzeczy do walizki tak cicho aby nie zbudzić Mario.
-Wyjeżdżam
-Shelly poczekaj. Nie możesz, przeciez są wakacje.
-I co z tego Marco? Nienawidzę tego miejsca. Nie wytrzymam tu dłużej.
-Porozmawiaj ze mną. Jesteśmy przecież przyjaciółmi.
-Myślisz, że nawet z przyjaciółmi o takich rzeczach się tak łatwo i przyjemnie rozmawia? Otóż nie!- Shelly podniosła nieznacznie głos, wystarczający by zbudzić Goetze.
-Co się tutaj wyprawia? I Michelle co to za walizki?
-Mario, nie dam rady. Wyjeżdżam. Nie chcę psuć Wam zabawy z mojego powodu.- powiedziała dziewczyna.
-Przestań! Nic na siłę. Mama wczoraj dzwoniła, że tata jest w szpitalu, lecę z Tobą do Dortmundu.
-My też wracamy- wtrąciłem
-Ale....- zaczęła Shelly
-Nie ma ale- stwierdziłem
-Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłam.

***

Shelly:

Dni w Dortmundzie mijały powoli. Suzy z oburzeniem powróciła do Niemiec, przecież jak to ona twierdziła nie zwiedziła jeszcze żadnego sklepu. Jakoś mało to kogokolwiek obchodziło. Była typowa jesienna pogoda jak na październik. Nienawidziłam tego. Dlatego też załatwiłam sobie smętny film taki przy którym zawsze można się wypłakać. Kupiłam nutellę i zamierzałam tak spędzić ten wieczór. Otulona w ciepły koc z herbatą malinową w ręku zamierzałam nacisnąć play na moim dvd. Lecz pukanie do drzwi uniemożliwiło mi tą czynność. Na początku stwierdziłam, że nie otworzę lecz później uświadomiłam sobie, że zostawiłam w korytarzu zapalone światło i na pewno ktoś nie jest na tyle głupi, żeby tego nie zauważyć.
-Reus? A co Ty tu ro....?
Chciałam zapytać lecz poczułam mocne napieranie na mnie ciała blondyna całującego moje wargi, które były jeszcze wilgotne od herbaty malinowej.
Nie przerywając czynności zamknęłam drzwi aby nikt nieproszony tego przypadkiem nie widział. Całowaliśmy się tak jakby nic dookoła nie istniało lecz tak niestety nie było, trzeba było powrócić do normalności.
Marco zdążył już mnie posadzić na kuchennym stole muskając wargami moją szyję lecz musiałam zaprotestować:
-Marco przestań.Błagam Cię przestań. Jesteś pijany.
-Myślisz, że nie będę jutro nic pamiętał?
-Nie i w tym właśnie jest problem. Będziesz pamiętał i będziesz żałował- stwierdziłam.
Reus całując mnie w sam czubek głowy stwierdził:
-Tak za Tobą tęskniłem Shelly...Nie mogłem sobie nawet wyobrazić co by było gdyby ten zboczeniec coś Ci zrobił...
-Tak jest ok Marco. Już wszystko w porządku. Tak nie robią przyjaciele wiesz? Teraz pójdziesz grzecznie do domu i o wszystkim zapomnisz, jasne?
-Ale zostaniemy nadal przyjaciółmi?- zapytał Marco
-Tak.
********************************************************
Cześć robaczki<33
Och och!
Kolejny dla Was:**
Coś zaczyna się dziać między naszymi gołąbeczkami:**
Pozdrawiam
Monika

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 8- Urlop

-Mario może jakoś to da radę jeszcze odkręcić?- zapytałam bruneta który już dopinał swoją walizkę.
-No ale jak niby? Oj Shelly...Przesadzasz, będzie dobrze.
-Ten pomysł jest poraniony- stwierdziłam
-Dlaczego? Jest świetny!
-Wcale nie! Od samego początku mi się nie podobał. Nawet nie spytałeś mi się o zdanie, tylko tak po prostu im to oznajmiłeś. A ta Barbie jest po prostu wniebowzięta.
-Michelle,, będzie dobrze. Lecimy na Kretę. Plaża. Gorąco. Dziewczyny w bikini. Jest na czym oko zawiesić.
-O nie, nie. Mój drogi. Może jeszcze o tym nie wiesz,ale jako mój chłopak powinieneś.
-Mianowicie?- zapytał Goetze.
-Mam kompleksy, właściwie to ich mnóstwo ale ten główny jest taki, że...jestem gruba.
-Co?! No przestań! Ja bym powiedział, że jesteś za chuda. Ile ważysz?
-59
-Shelly, przestań, nie jesteś gruba.
-Mario, jestem i mam grube nogi, nie o to chodzi, że wciąż narzekam na swoją wagę czy coś. Po prostu nie wejdę w dwu-częściowy strój. Zapomnij.
-To co będziesz chodziła w golfie?
-Bardzo śmieszne. Naprawdę. Spodenki i T-shirt to już ostateczność.
Mario spojrzał na mnie i zabawnie poruszał brwiami.
-O nie. Żadnego dekoltu, rozumiesz? To nie mój styl.
Po spakowaniu walizek do bagażnika ruszyliśmy na lotnisko. Na miejscu czekał już Reus ze swoją lalką Barbie. Cały lot namiętnie informowała nas to o kosmetykach to o nowych trendach w modzie. Goetze'mu się przysnęło a ja udawałam, że gazeta jest bardzo interesująca. Po wylądowaniu Suzy zarządziła, że idziemy opalać się na plażę.
Szczerze?
Nie za bardzo mi się podobał ten pomysł. Wolałabym zostać w pokoju i chociażby pooglądać telewizję. Ale cóż...Mus to mus.
-Tutaj będzie dobrze. Marco posmarujesz mi plecki?- zapytała blondynka, która jednym ruchem ręki pozbyła się ubrań zostawając w samym bikini.
Odwróciłam głowę pomagając Mario rozłożyć nasze leżaki, by nie musieć na to patrzeć. Na szczęście Goetze uratował mnie z opresji.
-Wiecie co? Opalajcie się tu, my idziemy się przejść- rzekł Mario.
Lecz w tym samym momencie otrzymał telefon z hotelu, w którym niezwłocznie Go powiadomili, że ma się tam zjawić. Poszłam więc z nim czekając przed budynkiem.
Powoli się ściemniało gdy poczułam na ramionach czyjeś dłonie.
-Cześć ślicznotko.
-Kim jesteś?- zapytałam
-Obserwowałem Cię od ładnych dziesięciu minut.
-Czego chcesz?
-Myślę, ze dobrze wiesz- w tym momencie mocno przyparł mnie do budynku a te słowa szepnął do ucha muskając ustami moją małżowinę.
-Podobasz mi się- stwierdził przygryzajac lekko moje ucho.
Mimo moich stanowczych oporów odwrócił mnie twarzą do ściany zdejmując ze mnie spodenki.
-Spodoba Ci się zobaczysz- stwierdził całując zachłannie moją szyję.
Poczułam jego obleśne ręce na każdej części mojego ciała. Lecz po chwili uścisk się poluźnił, gdy się odwróciłam zobaczyłam siłującego się Mario z tym zboczeńcem.
Po chwili typ leżał na ziemi.
-Chodź do pokoju Shelly- Goetze podał mi spodenki abym mogła je ubrać. Roztrzesioną i zapłakaną prowadził mnie pod ramię. Na  moje nieszczęście przed hotelem stał Marco z Suzy. Nie chciałam aby ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie. Gdy dotarliśmy do pokoju to Goetze przyniósł mi jakieś środki nasenne oraz ciepłą herbatę i koc. Nie byłam w stanie nic konkretnego powiedzieć. Oddychałam tylko bardzo ociężale i patrzyłam w jeden punkt.
-Shelly...
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-W porządku. Chodź tutaj. To, ze nie jesteśmy parą nie oznacza, że nie możemy się przytulić.
W tym momencie objęłam Goetze'go i zaczęłam płakać ale tak jak nigdy.


Jakbym miała wypłakać całe zło tego świata. Po chwili musiałam wziąć się w garść, bo do pokoju wparował Reus z Suzy, gdyż dzieliliśmy razem to pomieszczenie.
-Pójdę spać- rzuciłam kierując się do łóżka.
********************************************************
OMG
Ale się namęczyłam pisząc ten rozdział:)
Ciężko mi opisywać takie sytuacje;)
Ale czego się nie robi dla Was:**
Mam nadzieje, ze się podoba:)
I wreszcie długi weekend!
W ogóle to chciałam poinformować, że jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to odsyłam do zakładki Informuję!!;)
Buziaki:**
Monika

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 7- Słoneczko

-Możesz mi z łaski swojej wytłumaczyć co to miało znaczyć?!- krzyknęłam do Mario
-Bo widzisz Shelly. My musimy być razem.
-Że co proszę?!-krzyknęłam ponownie lecz uspokoiłam się zauważając wchodzącego Reusa do kuchni.
-Ja tylko po piwo- stwierdził łapiąc pierwszą lepszą puszkę od brzegu.
Gdy wyszedł zaczęłam nerwowo chodzić po pomieszczeniu pytając Mario:
-Ja po prostu chyba śnię. Przecież Ty sam w to nie wierzysz Goetze!
-Michelle, wiesz po co on tu przyszedł? Bo jest zazdrosny...
-Mario, błagam...- przerwałam mu
-Kochasz Go?- tym razem brunet zaskoczył mnie pytaniem.
Nie zamierzałam na nie odpowiadać. Przecież to było takie oczywiste.
-Goetze, po zerwaniu było mi naprawdę ciężko i uwierz mi nie przyjechałam tutaj aby powrócić do Marco. Chcę o tym zapomnieć, zrozum. I nawet jeśli Go kocham to nie zamierzam psuć jego nowego związku, rozumiesz?
-Michelle, no ale przecież możemy poudawać parę i się dowiedzieć czy on Cię nie kocha.
-Mario, przestań! Jak Ty to sobie wyobrażasz? Nawet jeśli byłoby tak jak mówisz to co potem? Powiesz mu, ze udawaliśmy, żeby sprawdzić czy mnie kocha? A on wpadnie Ci w ramiona i powie: "O dzięki stary, ze mi otworzyłeś oczy, zaraz pobiegnę do Michelle i jej wszystko powiem." Życie to nie bajka Mario. Nie ma next level- opadłam bezwładnie na  krzesło stojące przy blacie kuchennym do którego za chwilę dosiadł się Goetze.
-Ja po prostu nie przepadam za tą całą Suzy. I popatrz no przecież nic nie stracisz, jeśli on ją kocha to zostaną razem i nikt im w tym nie przeszkodzi a jeśli kocha Ciebie to się rozstaną i nie będą trwać w tym toksycznym związku. A potem jeśli między Wami jest prawdziwa miłość to przetrwacie to mimo wszystko. Nawet Reus zniesie to, ze knuliśmy za jego plecami.
-Ale Mario...Ja się do tego nie nadaję. Nie umiem tak po prostu udawać.
-Zostaw to mnie- stwierdził Goetze wyprowadzajac mnie z kuchni.
Dopadła się do nas Suzy, która była nieziemsko uradowana, gdyż teraz od kiedy jestem z Mario nic nie zagraża jej związkowi z Marco.

-No Kochani, chodźcie do Nas- blondynka zaprowadziła nas do stolika, gdzie siedział już Reus.
Nie wiedziałam gdzie mam zatrzymać wzrok, musiało to strasznie głupio wyglądać.
-Nie mówiliście, że jesteście razem- skwitowała Suzy patrząc się na mnie.
Ja otworzyłam szeroko usta, nie wiedząc co powiedzieć spojrzałam desperacko na Mario.
-Bo to wyszło tak niespodziewanie- mówiąc to złapał mnie za rękę tak aby oczywiście wszyscy zauważyli.
Zdołałam chrząknąć tylko:
-Mhm.
-A teraz wybieramy się na tygodniowy urlop w październiku. Moze chcecie jechać z nami?- zapytał Mario na co spiorunowałam Go wzrokiem. Teraz to już naprawdę przesadził.
-No jasne, prawda Marcusiu?- zapytała Suzy.
-Jasne słoneczko- odparł blondyn.
-To my juz musimy iść- stwierdziłam łapiąc Goetze'go za dłoń i wyprowadziłam Go z budynku.
-Czyś Ty kompletnie oszalał? My razem na urlopie?
-Shelly spokojnie. To tylko urlop na Krecie. Ejj, czemu płaczesz?- zapytał brunet widząc moje łzy.
A ja sama nie wiedziałam dlaczego, po prostu leciały ciurkiem.

-Nie wiem. To chyba przez tą zbliżającą się jesień. Mario wiesz co? On nigdy nie powiedział do mnie słoneczko.
-Przecież Ty nie lubiłaś jak tak ktoś do Ciebie mówił: słoneczko, żabko, myszko pamiętasz?
-Tak wiem, ale jakby się uparł i tak mówił to przecież nic bym mu nie zrobiła.
-Kobiety- westchnął  Goetze. -Dobrze to teraz ja będę do Ciebie mówił słoneczko.
-Mario nie przeginaj! Miałeś racje wiesz? Kocham Go.
---------------------------------------------------------------------------

Oh!
Cześć mordeczki!
Co za dzień!
Na samym początku 7.00 rano Plus poinformował mnie o swojej jakże niesamowitej ofercie!!!
Grrrrrrr
Wiec sie obudziłam, umyłam włosy!!

Jako tako się ogarnęłam i poszłam na cmentarz!
Tam zimno jak nie wiem o!
Zmarzłam i to strasznie!
Pojechaliśmy do babci na obiadek!
Omomom<33

Były gołąbki i bigosik i rózne dobre sałatki:)
I mój ulubiony Placuszek- Murzynek z bitą śmietaną o!
Monika sie najadła, wraca do domu a tu co?

Brak internetu!
No brawo!
Tak sie wkurzyłam wszyscy zaczeli majstrowac przy tym routerze, nic to nie dało uGHHHHHH
Z nudów zaczełam ksiażkę czytać hahahaha
Wiem, wiem dziwne:D

No i chyba 2 godziny majstrowali( tzn. moje rodzeństwo)
I nic z tego:D
HAAHHA
Przed chwilą wchodze tam patrzę, wkładam wszytkie kabelki w dziureczki jeszcze raz i co?
Działa!
Okazało się, że kabelek się poluzował!
HAHAHA<33

Jestę mechanikię:D

A oni juz chcieli do producenta dzwonic hahahaah:D
Dziękuje za wszystko robaczki:**