niedziela, 27 października 2013

Rozdział 6- Przeprosiny

Gdy obudziłam się następnego ranka Lillian już nie było. No tak. Pewnie pomaszerowała do pracy. Ledwo zwlekłam się z łóżka wypijając mocną kawę. Tego mi było trzeba. Dużej dawki kofeiny.
Postanowiłam zrobić sobie śniadanie, lecz gdy otworzyłam lodówkę ujrzałam tylko świecącą żarówkę i pół wyschniętej cytryny. Nie chciało mi się za bardzo iść do sklepu ale cóż po południu mam zajęcia na uczelni a głodna cały dzień chodzić nie będę. Zdjęłam wiec pidżamę i przebrałam się w jeansy i ciepłą bluzę. Wychodząc z domu pewne auto przykuło moją uwagę. Podeszłam więc bliżej i zapukałam do okna po czym kierowca wysiadł.
-Nie wystarczająco jasno się wczoraj wyraziłam?- zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
Złość mi minęła. Nie byłam tak wściekła jak poprzedniego dnia lecz trzeba było skończyć tą całą szopkę.
-Michelle....Ja, nie miałem wczoraj zamiaru, ale.....- blondyn wyraźnie zaczął się jąkać.

Pokiwałam bezradnie głową i powiedziałam:
-Nieważne.
-Poczekaj- zatrzymał mnie Reus- Może się przejdziemy.
-Marco nie mam zbytnio czasu...
-Dziesięć minut okey?
-Siedem. Chodźmy.
-Szliśmy tak chwilę w milczeniu. Zerkając na Marco widziałam jak bawi się palcami u rąk.
-Bo ręce sobie połamiesz- zaczęłam
-Co?
-Dobra, chyba mieliśmy porozmawiać tak?
-Tak. Michelle. Przyszedłem Cię przeprosić. Nie powinienem wtrącać się w waszą kłótnię. A Suzy przyznała się do wszystkiego. Przepraszam. Widzisz ona jest bardzo zazdrosna i...
-Reus, ok. Rozumiem to. Przyjmuję przeprosiny.- przerwałam blondynowi, bo na sam dźwięk imienia tej dziewuchy robiło mi się niedobrze.
-A teraz przepraszam naprawdę muszę już iść.
-Czekaj, mam jeszcze jedną prośbę. Wiele par rozstaje się i zostaje przyjaciółmi. Nie może tak być z nami? Minęło już pół roku.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu nie wiedziałam. Przyjaciel to ktoś komu się mówi o wszystkim. Kogo się kocha ale w taki inny sposób jak rodzeństwo. Czy byłam na to gotowa? Nie, na pewno nie. Ale przecież nie mogłam mu tego powiedzieć. Odrzekłam więc tylko:
-Możemy spróbować.
-Świetnie, więc zapraszam Cię jutro do siebie na imprezę, będą chłopacy z BVB, możesz też kogoś wziąć ze sobą. Im nas więcej tym lepiej. Co Ty na to|?
Takiej propozycji się nie spodziewałam. Co ja na to? Kategorycznie myślę, ze nie jest to dobry pomysł. Tylko jak mam wybrnąć z tego? Trudno chyba wyjścia nie mam.
-Ok, przyjdę o której?
-20.00

***

-Zwariowałaś? Nie nadaję się na takie imprezy. Nienawidzę piłkarzy!- twierdziła Lillian, którą siłą ciągnęliśmy z Mattem na imprezę do Reus'a.
-Masz się ładnie uśmiechać i być grzeczna- stwierdziłam naciskając dzwonek przy drzwiach.
Po chwili wrota się otworzyły i ku naszym oczom pokazał się Mario, który już nieco był wstawiony ale jakże usmiechnięty.
-No, Dzień Dobry- krzyknął z entuzjazmem.
-Dla kogo dobry dla tego dobry- rzuciła Lil wymijając bruneta.
-Koleżanka zawsze taka nabzdyczona?
-Nie przypominam sobie, żebyśmy byli na Ty- krzyknęła już oddali dziewczyna
-Nie przejmuj się nią- poklepałam Mario po ramieniu po czym ruszyliśmy z Mattem do środka.

***

Impreza trwała w najlepsze. Lillian gdzieś zniknęła z mojego pola widzenia a Matt, no właśnie...
Chyba znów okupuje łazienkę. Mój kochany przyjaciel ma zwyczaj zwiedzania cudzych toalet.
Nieopodal mnie stała ta cała Suzy klejąc się do Marco. Nie spuszczała z niego wzroku. Pewnie czuła się zagrożona czy coś. Postanowiłam nalać sobie drinka, gdy poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Odwróciłam się na jednej nodze , tak że mi się skrzyżowały i poczułam dość natarczywe zetkniecie się naszych warg. Nie mogłam się od Niego uwolnić. Nie czułam nic, motylków w brzuchu, podniecenia..nic..zdaje się, że on też nie, bo było widać jak strasznie udaje.
-Mario, co Ty wyprawiasz?- szepnęłam prosto do ucha Goetze'go, który zrobił to samo:
-Zaufaj mi. Chodź. Wszystko Ci wytłumaczę- po czym chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie do kuchni wymijając Reus'a i Suzy, którzy nie mogli oderwać od nas wzroku.
-----------------------------------------------------------
Hej:***
Napisałam w końcu kolejny rozdział:)
Dziękuję Wam wszystkicm za komentarze, wyświetlenia!!!!!
Masakra, tak sie cieszę!!!:)
Buziaki:**
Monika

sobota, 19 października 2013

Rozdział 5 - Upijmy sie przynajmniej...

Spoglądałam przez okno wpatrując się tępo w Dortmund, za którym tak bardzo tęskniłam i w którym los mnie nie rozpieszcza.
-Wypij tą herbatę- Matt przyszedł do mnie z parującym kubkiem.
-Wiesz co Matty? Może to dziwnie zabrzmi ale czuję ulgę. Powinnam mu już  dawno powiedzieć co myślę. Może nie czułabym się przez te pół roku tak paskudnie. Może gdybyśmy porozmawiali wtedy i wyjaśnili parę spraw to teraz nazywałabym się Michelle Reus? Dobra Matty, nie będę się rozczulać. Wiesz chyba pójdę już spać- skłamałam aby pozbyć się bruneta z domu. Nie miałam ochoty na towarzystwo kogokolwiek.
-Dobrze, pójdę już. Trzymaj się mała- rzekł zamykając za sobą drzwi.

*W TYM SAMYM CZASIE MARCO*

Widząc całą zaistniałą sytuację do Marco podbiegł Goetze.
-Możesz mi wytłumaczyć co to było? 
-Mario, daj spokój- oznajmił Reus oddalając się.
Goetze nie należał do tych osób, które można jednym zdaniem spławić.
-Nie, nie. Wytłumacz mi co to było!- brunet zatrzymał przyjaciela ciągnąc Go za rękaw.
-Obrażała Suzy nie widziałeś?!- wybuchnął blondyn
-No tak mi się zdaje, ze to właśnie Ty nie widziałeś wszystkiego a poza tym to po co się wtrącałeś?
-Mario słyszysz siebie? Ona obrażała moja dziewczynę!- Marco krzyczał już w tym momencie.- A poza tym nazwała mnie egoistą i tak sobie myślę, że jak ze mną była też to samo sobie myślała.
-Nic nie rozumiesz Reus. Masz iść i ją przeprosić jasne?
-Ja przeprosić? Chyba żartujesz.....- Reus przerwał gdyż zobaczył zbliżającą się Suzy.
Mario nie czekając na to co dziewczyna ma do powiedzenia rzekł:
-Chyba masz nam coś do powiedzenia, prawda?
Zdziwiona pytaniem odrzekła:
-Ja? Przecież ja nic takiego nie zrobiłam. To ona...-nie dane jej było dokończyć, bo Goetze przerwał:
-Przestań. Stałem nieopodal i wszystko widziałem. Koniec tej maskarady.
-No dobrze. Przepraszam Marco. To ja na nią naskoczyłam. Wypiłam troszkę za dużo i mnie poniosło. To moja wina- dziewczyna spuściła głowę ze smutkiem.
-Suzy, ile razy mam Ci powtarzać, żebyś nie była zazdrosna? Porozmawiamy o tym w domu.
-Przepraszam- szepnęła.
-Zdaje się, że ja tez muszę kogoś przeprosić.- i ku nie zadowoleniu blondynki poszedł do Michelle.

*MICHELLE*

Byłam wykończona tak bardzo, że nie byłam w stanie usnąć. Znalazłam w barku jakąś wódkę, poszukałam sok i zrobiłam sobie drinka. Sącząc powoli napój usłyszałam dzwonek do drzwi. W pierwszym momencie pomyślałam, żeby nie otwierać, no ale skoro i tak byłam już na nogach postanowiłam podejść do drzwi.
Tam ujrzałam Marco.
-Czego tu chcesz?- burknęłam
-Suzy powiedziała...
-Przestań! Już nie mogę tego słuchać! Czy chociaż we własnym domu mogę mieć spokój?
-Chciałem tylko...
-Nie! Dosyć! Idź stąd i nie pokazuj mi się więcej na oczy- zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
-Nie odejdę stąd dopóki nie porozmawiamy!- usłyszałam Reusa zza drzwi.
Byłam wściekła, ale tak bardzo do granic możliwości. Otworzyłam je z takim impetem, że gdyby ktoś stał mi na drodze, to chyba zabiłabym.
-Nie rozumiesz co się do Ciebie mówi? Wyjdź. I nie szantażuj mnie, bo zadzwonię na policję. Żegnam.- ponownie zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Stanęłam obok okna patrząc jak blondyn oddala się od mojej posesji. Usiadłam na fotelu lecz znów usłyszałam dzwonek do drzwi. Myśląc, że to Reus krzyknęłam:
-No nie rozumiesz naprawdę? Nie kłamałam z tą policją!- otworzyłam drzwi i ujrzałam Lillian.
-uuuuuuuu aż tak źle?- zapytała Lils
-Widzę, że wieści szybko się rozchodzą- rzekłam- Napijesz się ze mną?
-Jasne. Shelly nie przyszłam, żeby prawić Ci morały wiesz? Po prostu przyszłam dla towarzystwa. Nasze życie jest do bani.
-Lil tylko widzisz, ja nie chcę żadnego faceta, mam ich dosyć. A ten sobie przychodzi i....Szkoda gadać. Natomiast Ty pragniesz miłości.
-Do bani. Upijmy się przy najmniej.
-------------------------------------------------------------
Heej:)
Napływ weny mnie wczoraj nawiedził i oto takie coś:)
Dziękuję Wam za wszystko<33
Pozdrawiam
Monika

sobota, 12 października 2013

Rozdział 4- Bankiet

Całą noc szyłam moją kreację. Starałam się jak mogłam, w końcu taka okazja nie zdarza się często w moim życiu.
-No, no Bieller postarałaś się- usłyszałam za plecami.
-No też wyglądasz nie najgorzej- stwierdziłam kierując me słowa do Matta.
-Pójdę po jakiś prowiant- rzekł  mój przyjaciel, który wiecznie chodził głodny.

Postanowiłam trochę pokręcić się wśród celebrytów, bo przecież nie będę podpierać ścian i stać jak taka ostatnia sierota. Matt wciąż nie wracał, jak to on..Pewnie się gdzieś zgubił,stwierdziłam że pójdę Go poszukać. Nigdzie Go nie było. Rozglądałam się ale znikł z mojego pola widzenia.
-Znów się widzimy- poznałam głos Goetze'go nieopodal mnie
Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam do Niego ale nie był sam. Obok niego stał Reus, który był tak samo jak ja zdziwiony tym widokiem. Po chwili zdałam sobie sprawę, że gapię się na niego jak sroka w granat więc przeniosłam wzrok na Mario.
-Ymm no widzisz. Znów spotkało Cię to szczęście- odrzekłam.
Nagle jakby spod ziemi wyrosła blondynka- jak mniemam nowa dziewczyna Marco.
-Michelle to jest Suzy, Suzy to jest Michelle- przedstawił nas Goetze.
Na dźwięk mojego imienia blondyna jakby dostała dreszczy. Postanowiłam zachować zimną krew.
-Miło mi- wyciągnęłam rękę z myślą, że zaraz ją uduszę.
Na szczęście w porę zjawił się Matt.
-Shelly, Shelly cały czas Cię szukam a Ty.....O przepraszam- powiedział zauważając Marco.
-Nie szkodzi już idę- skierowałam te słowa do mojego przyjaciela. Nie wiedziałam jak się zachować więc rzuciłam do tego czupiradła krótkie:
-Miło było poznać- i życzyłam im wszystkim miłej zabawy po czym poszłam z Mattem.
Gdy się oddaliliśmy poczułam na sobie wzrok mojego przyjaciela, więc powiedziałam:
-Bez komentarza.
Brunet wyraźnie posmutniał. Mówiłam coś do niego ale nie reagował.
-Matty, Matty- wstrząsnęłam nim
-Co jest?- zapytał
-To ja się Ciebie pytam co jest grane?
Matt spuścił wzrok na podłogę po czym powędrował w kąt sali gdzie usiadł na krześle. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
-Wyjdziemy na zewnątrz?- zapytałam
-Tak, chodźmy.

Udaliśmy się przed wejście gdzie usiedliśmy na schodach.
-Chcesz mi cos powiedzieć? spytałam lecz Matt milczał.
-Ejj, przecież wszystko sobie mówimy.
-Wiem, że to głupie ale...- zaczął mówić - wczoraj jak ta dziewucha nazwała mnie pedałem...
-Więc o to chodzi? Przejmujesz się jakąś głupią cizią?
-Nie, nie o to chodzi. Już dawno przestałem przejmować się opinią ludzi ale...
-Matty co się dzieje? Ale tak naprawdę?
-Jak byłem w liceum nie obnosiłem się z tym, że jestem gejem. Myślałem, że mi to przejdzie ale nic takiego się nie działo. Mój tata miał warsztat samochodowy, był surowym człowiekiem. Pomagałem mu, chciałem żeby choć raz w życiu mnie pochwalił. Postanowiłem specjalnie dla Niego iść na studia mechaniczne, nienawidziłem tej pracy ale to nic. Aż pewnego dnia do szkoły przyszła doradczyni zawodowa. Zaczęła mówić o tym jak ważne jest wybranie zawodu zgodnego z własnym zainteresowaniem, puściła nam film o człowieku który dokonał złego wyboru i w wieku trzydziestu lat był tak zmęczony życiem, że po prostu popadł w alkoholizm. Otworzyłem wtedy oczy Postanowiłem powiedzieć tacie, że zamierzam projektować ubrania. Poszedłem do domu a on od wejścia oznajmił mi, że się żeni. Rozumiesz? On się żeni a ja tej kobiety na oczy nigdy nie widziałem. Poczułem się jak taki wyrzutek. Tak jakby wstydził się mnie pokazać i wtedy ze złości powiedziałem:
-Tato jestem gejem!
Na co on popatrzył na mnie i rzekł:
-Wiem, od dziecka byłeś inny.
-Rozumiesz?Inny. Zabolało i to bardzo. Całe życie wiedział, że jestem gejem. Nawet nie zechciał ze mną o tym porozmawiać. Za dwa miesiące ożenił się i oznajmił mi, że wprowadzi się do nas ta kobieta z jej synem, który był w moim wieku. I stało się. Wprowadzili się. Ten chłopak był ideałem, którego mój ojciec zawsze chciał. Pomagał mu w warsztacie, uwielbiał grać w piłkę. Mój ojciec zwariował, kupował mu wszystko. Ze mną zamienił może na co dzień dwa słowa. Napisałem maturę i przyjechałem tu do Dortmundu. Shelly, studiuję już dwa lata a on ani razu nie zadzwonił....
-Matty- starałam się pocieszyć bruneta- Nie wiem co powiedzieć, nie rozumiem jak to jest, że niektórzy ludzie mają wszystko a niektórzy tacy jak Twojej orientacji muszą tak cierpieć. Przecież to nie Twoja wina, że jesteś gejem. Nie rozumiem dlacz.....- przerwałam bo wyrosła nad nami znów ta sama blondynka.
-Posłuchaj mnie uważnie paniusiu, jeśli sobie myślisz, że znów będziesz z Marco to się grubo mylisz. Nie wiem co planujesz ale nie pozwolę Ci na to, rozumiesz?!- krzyczała Suzy

-O co Ci chodzi kobieto?- zapytałam
-Co myślisz, że przyprowadzisz jakiegoś faceta i Marco będzie zazdrosny tak? Popatrz na siebie, kto by an Ciebie spojrzał- zlustrowała mnie Suzy.
-Posłuchaj teraz uważnie tleniona głupia blondynko odwal się ode mnie bo ta Twoja fałszywa mordka moze ulec renowacji!- stwierdziłam po czym wparował Reus, który oczywiście usłyszał tylko to jak wrzeszczę na jego dziewczynę.


-Uspokój się Michelle, czego od niej chcesz?
-Trzymaj ją ode mnie z daleka Marco bo nie ręczę za siebie.

Blondyna udawała niewiniątko, zaczęła trzepać tymi doklejanymi rzęsami jakby coś jej do oka wpadło.
-Suzy, wejdź do środka- nakazał jej Reus.
-Ale...
-Proszę Cię- stwierdził Marco po czym skierował się do mnie.
-Co Ty wyprawiasz?
-Nie ośmieszaj się Reus.....
-To Ty mnie zostawiłaś, daj jej spokój.
-Czy Ty w ogóle wiesz dlaczego? Wiesz czemu Cię zostawiłam?
-No oświeć mnie- burknął blondyn.
-Nic się nie zmieniłeś, wiesz jak się rozstaliśmy to długo myślałam, że źle zrobiłam ale widzę, że nie muszę żałować. Myślisz tylko o sobie! Wciąż ja, ja, ja! Pasujecie do siebie.
-Shelly wystarczy- pociągnął mnie Matt.
-A kim Ty jesteś, ze masz prawo się wtrącać?!- krzyknął Marco do Matta
-Jakbyś ją naprawdę wtedy kochał to interesowałbyś się nią i wiedział, że przyjaźnimy się od pierwszego dnia naszych studiów....Shelly idziemy!
-Żegnam!- rzuciłam mu w twarz.
-----------------------------------------------\
Cześć skarbeczki:**
Jak nastroje po wczorajszym meczu?:(
Smuteczek-.-
Napisałam kolejny, mam nadzieję, ze się spodoba.:)
Pozdrawiam
Monika


sobota, 5 października 2013

Rozdział 3- Zaproszenie na bankiet

MARIO:

Goetze postanowił iść do Reusa. Jak co piątek wieczór byli umówieni na partyjkę w Fifa. Tego dnia nie mogło być inaczej. Blondyn już czekał na Mario. Wykorzystując sytuację ,iż dziewczyny Marco nie ma w domu Goetze zagadał:
-Nie zgadniesz z kim się dziś spotkałem.
-Z Bieberem?
-Oj, Reus. No weź, czy Ty choć raz w życiu nie możesz być poważny?
-No dobra, dobra. Nie spinaj się tak....to z kim się spotkałeś?- zapytał blondyn
-Z Michelle- odparł Mario
-Jaką znów Michelle?
-Reus nie udawaj, że nie wiesz...Twoją Michelle.
-Aaaa tą....i Mario zapamiętaj sobie: już nie moją.
Goetze wywrócił oczami spoglądając badawczo na Marco.
-No i co? Nie zapytasz mnie nawet co u niej?
-Na pewno żadnych nadzwyczajnych wieści mi nie powiesz oprócz tego, że przyjechała odwiedzić znajomych w Dortmundzie i zaraz wraca do Mediolanu, co mam rację?
-Właśnie, że nie. Przyjechała na stałe. Miała być rok w Mediolanie ale tak wyszło, że wróciła. Nie pytałem przecież o to więcej, przecież to nie moja sprawa.
-No i słusznie- odrzekł Reus
-Nie no poważnie. Nie ciekawi Cię nic więcej? Przecież to była Twoja dziewczyna!
-Właśnie Goetze! Była. Czas przeszły.
-Dobra, nie rozumiem Cię. Mimo, iż nie jestem już z Ann i strasznie mnie skrzywdziła to czasem myślę o niej.
-Widzisz a ja o niej nie myślę i nie interesują mnie już zbytnio fakty z jej życia- odparł Marco.
-O kim nie myślisz?- zapytała Susanne- dziewczyna, którą okrzyknięto" Nową zdobyczą Reusa".
Blondynka wparowała po cichu do domu, więc mężczyźni nie słyszeli jej kroków.
-O nikim ważnym- stwierdził Reus
-Nie no powiedz mi, kto Cię już nie interesuje.
-To wiecie co? Ja już będę leciał- Mario spojrzał przepraszajaco na Marco po czym wyszedł z domu.
-Suzy naprawdę o nikim ważnym.
-Marco, dlaczego nie możesz mi powiedzieć na proste pytanie? To aż takie skomplikowane?
-o Michelle, zadowolona? Moja była. Lat 22, zamieszkała w Dortmundzie, jeszcze coś chcesz wiedzieć?!- wybuchnął Reus.
-Dlaczego na mnie wrzeszczysz? Tylko się pytam!- krzyknęła Susanne.

Marco wziął dwa głębokie wdechy po czym postanowił załagodzić sytuację.
-Przepraszam Suzy, to moja była. Naprawdę nic już mnie nie obchodzi. Rozstaliśmy się, bo nie układało nam się- westchnął Marco- Nie bądź zazdrosna.
-Nie jestem, ufam Ci.- odrzekła blondynka

MICHELLE:
Dziś mój wielki powrót na uczelnię. Ludzie to hieny, pamiętajcie. Kiedyś miałam wielu przyjaciół. A odkąd wygrałam kontrakt w Mediolanie jakoś ich liczba się zmniejszyła. A dlaczego? Zwyczajnie z zazdrości. Tylko z Matt'em mogę spokojnie porozmawiać, w końcu studiujemy ten sam kierunek. Szkoda tylko, że Lillian tu nie ma. Na sam początek naszych zajęć wparował do nas rektor wydziału, ten sam, który wysłał mnie do Mediolanu, ten sam który w pewnym stopniu pomógł mi zerwać z Reusem. Nie mam do nikogo żalu. Ten etap już za mną.
-Kochani- zaczął swoją przemowę. -Na rozpoczęcie nowego roku akademickiego, chciałbym coś ogłosić. Mianowicie, mam tutaj przy sobie kopertę i w niej jest lista ośmiu osób, które wybiorę się na jutrzejszy bankiet gwiazd, zarówno muzyków jak i sportowców. Wybieraliśmy studentów, którzy najbardziej zaimponowali nam w zeszłym roku. Niech nikt nie czuje się pokrzywdzony. Więc czytam....
Rektor rozpoczął czytać nazwiska. Usłyszałam pisk Matta, który aż skoczył z radości gdy usłyszał swoje nazwisko. Cieszyłam się razem z nim aż w końcu do mych uszu doszedł dźwięk wypowiadanego mojego nazwiska i wtedy za mną usłyszałam szepty, że po co ja tam będę potrzebna, przecież miałam swoją szansę we Włoszech spotkać znanych projektantów. Lecz mój obrońca postanowił mnie wybawić:
-Widocznie nie jesteś na tyle dobra, bo Cię nie wybrali. Chcesz jej coś powiedzieć wprost to powiedz żmijo.- Matt obrócił się do dziewczyny na co ona odprychnęła tylko krótkie -PEDAŁ.
Nienawidzę jak ktoś tak traktuje ludzi, co z tego, że są innej orientacji w końcu oni są też normalni.
-Jeszcze jedno takie słowo a tą mordę Ci obiję panienko- obróciłam się i złapałam ją za szmaty.

-Halo! Mogę kontynuować?!- krzyknął rektor.
-Dziękuję. Także macie szansę się zareklamować, będą tam przeróżne osobistości. Stwórzcie coś ładnego i pokażcie się z jak najlepszej strony- skwitował mężczyzna.
-------------------------------
Cześć Wam:**
Normalnie dopadł mi kryzys:D
Nie podobają mi się ten rozdział i ogólnie cały blog jest mdły-.-
Ale pozdrawiam gorąco:**
Monika