środa, 17 września 2014

INFORMACJA

Kochane myszeczki.

Postanowiłam zakończyć już tego bloga:)
Nie mam kompletnie weny co dalej mogłabym tu wytworzyć a w końcu 43 rozdziały to nie wcale tak mało:)
Epilogu pisać też nie będę. Bądź co bądź ostatni rozdział skończył się dobrze, juz nic nie będę mieszała. Może kiedyś tu wrócę ale jak na razie nic nie obiecuję.
Dziękuję wzystkim za wsparcie i komentowanie blogów:)
Trzymajcie się:)

czwartek, 11 września 2014

Rozdział 43- Jesteś niedobra.

Wchodząc do domu szukałam wzrokiem Lillian, zastałam Ją w kuchni wyciągającą naczynia ze zmywarki. Jej oczy były zmęczone i podpuchnięte, bez żadnych słów poszłam przytulić przyjaciółkę. Mogłam sobie tylko wyobrazić co ona czuje w tym momencie.
-Będzie dobrze Shell tylko muszę sobie to wszystko poukładać.
-Zostanę z Tobą Lils.
-Nie, idź do Reusa. Widziałam Was na podjeździe, pogodziliście się. Idź proszę, chcę zostać sama.
-Jesteś pewna?- zapytałam.
-Tak, dziękuję.
Pocałowałam dziewczynę w czoło po czym odwracając się po raz ostatni opuściłam pomieszczenie. Droga do Marco nie zajęła mi wiele czasu, zbliżając się do apartamentu piłkarza zdałam sobie sprawę jak dawno nie przestępowałam tego progu. Dzwoniąc dzwonkiem czekałam aż Reus zechce mi otworzyć, po chwili zdziwiony otworzył drzwi.
-Michelle? Czy przed chwilą nie odwiozłem Cię do Lils? Co tu robisz?
-Stęskniłam się za Tobą- zamykając za sobą drzwi pocałowałam namiętnie blondyna.
-A tak na prawdę?- zapytał Marco odrywając się na chwilę.
-Nie wierzysz w moje szczere intencje?- zapytałam poruszając brwiami.
-Niee- Reus zabawnie zmarszczył nos.
-Lils chce być sama, przygarniesz mnie?
-Kocie na to liczyłem, to też Twój dom.
Wchodząc głębiej zastałam dość zaskakujący obrazek, na stoliku położone były butelki z piwem. Na łóżku leżały nieotwarte jeszcze chipsy.
-A co to jest?- pokazałam palcem na obiekt mojego zdziwienia.
-Miałem zamiar spędzić samotny wieczór opłakując odejście Mario.
Blondyn usiadł na sofie patrząc w jeden punkt przed sobą, tak mi było Go żal. Mario to Jego najlepszy przyjaciel, był jak brat. A teraz Go nie ma , wyjechał.
-Marco, to nie koniec świata- stwierdziłam kładąc Mu rękę na ramieniu.


***


Siedząc na kanapie i wpatrując się uważnie w ekran telewizora poczułam mokry ślad na ramieniu.
-Co robisz?
-Nudny ten film- mruknął Marco całując moją szyję.
-To idź spać
-A Ty?- zapytał z nadzieją w głosie.
-Jak się skończy to przyjdę.
W geście niezadowolenia Reus przewrócił mnie na kanapę tak, że leżałam unieruchomiona.
-Reus! Co Ty wyprawiasz! Chcę to obejrzeć!
-Ale kochanieee- przeciągał Marco -Najsłodsza, najukochańsza, najmądrzejsza, najpiękniejsza.
-Po prostu Michelle- wtrąciłam z rozbawieniem spoglądając na ekran w którym leciały już napisy końcowe. - I widzisz co zrobiłeś? Koniec już i nie wiem kto Go zabił- stwierdziłam z zażenowaniem.
-Misiu chodź na górę- odrzekł Marco jeżdżą ręką po moim udzie.
-Erotomanie! Idź stąd.
-Dobra nie dobrocią to siłą!- stwierdził Reus przerzucając mnie przez ramię.
-Ratunku zboczeniec!- krzyknęłam nie mogąc opanować śmiechu.


***


Obudziłam się czując jak ktoś kreśli szlaczki na moim ramieniu. Tym kimś był nikt inny jak Marco, odwróciłam się by ujrzeć twarz blondyna.
-Cześć blondi.
-Dzień dobry słoneczko.
-Co masz taką minę?- zapytałam.
-Zaraz muszę iść na trening. Nie chcę! Może zadzwonię, że jestem obłożnie chory?
-Na mózg chyba! Ani mi się waż! Wyginaj pod prysznic a nie się na mnie gapisz.
-Jesteś niedobra.
-Też Cię kocham.


***


Do salonu mody weszłam rozpromieniona jak nigdy.
-Cześć Matty.
-Co Ty taka wesoła?
-Pogodziłam się z Reusem.
Miałam tyle energii w sobie, że mogłabym góry przenosić ale pora była wziąć się do pracy. Dzisiaj musiałam poprawić suknię ślubną, którą wczoraj do Nas dostarczono. Zamyślona wpatrywałam się w zamek przyszyty u dołu sukni.

poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 42- Uwielbiam jak się złościsz.

To dziś miał odbyć się wylot Mario do Monachium, obiecałam przyjść na lotnisko. Wiedziałam, że z wielkim bólem serca będę na to patrzeć ale niestety nie mogę nic więcej zrobić. Z samego rana usłyszałam pukanie do drzwi.
-Ja otworzę!- krzyknęłam do Lils.
-Mario?- zdziwiłam się co tu robi. Czy właśnie teraz nie powinien się pakować?
-Jest Lils?- zapytał.
-Wejdź, ja pójdę do sklepu- stwierdziłam wychodząc z domu.
-Kto t..?- ucięła dziewczyna widząc gościa.
-To ja- szepnął Goetze.
-Czego tu chcesz?
Brunet szybko i niebezpiecznie szybko zbliżył się do dziewczyny całując ją namiętnie. Po krótkiej chwili Lil opamiętała się i odepchnęła Mario.
-Czego chcę? Tylko jednego. Tylko Ciebie chcę.
Brunetka mrugając szybko, żeby znów się nie rozpłakać odeszła na bezpieczną odległość.
-Powinieneś już iść.
-Lils...Proszę Cię, wysłuchaj mnie ostatni raz.
-Słucham
-Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Nie powinienem ukrywać tego faktu przed Tobą. Nie wierzę, że to koniec, nie chcę wierzyć. Wiem, że ze mną nie pojedziesz i przez to jest mi bardzo trudno.
-Mario, ja tak nie potrafię. Ty będziesz tam a ja tu. To nie ma sensu, wybacz mi.
Znów pocałował Ją tak jak nigdy wcześniej. Tak jakby nigdy się już mieli nie zobaczyć co było bardzo możliwe.
-Pamiętaj, że Cię bardzo kocham- szepnął Goetze całując dziewczynę w czoło.
-Mario...zaczekaj.
Odwrócił się czekając na jakikolwiek ruch z Jej strony. Pragnąc aby rzuciła Mu się na szyję i zapewniła, że wszystko będzie dobrze.
-Weź to- zdjęła z szyi wisiorek, który dostała od swojej Babci. Był bardzo sentymentalną pamiątką.
-Lil, nie mogę.
-Mario, proszę. Przyniesie Ci szczęście, zobaczysz.
-Ale moje szczęście właśnie mnie opuszcza zostając tutaj.
-Nie utrudniaj, proszę.



***


Wszyscy już czekali na odprawę Goetze'go żegnając się z przyjacielem.
-Pisz, dzwoń nawet codziennie- szepnęłam do Mario.
-Shell, mam prośbę. Miej na Nią oko, proszę.
-Oczywiście, to moja przyjaciółka.
Wpatrując się w oddalającego Mario uroniłam znów potok łez. Poczułam przy sobie ten niesamowity zapach, Marco. Tak, to był Reus. Nie mówiąc nic patrzył na sylwetkę Mario.
-Chyba musimy w końcu porozmawiać- oznajmił po chwili.
-Masz rację, chodźmy tam do kawiarni- wskazałam palcem.
Nie chciałam, żeby ktokolwiek a już na pewno paparazzi podsłuchało naszą rozmowę. Siedząc wewnątrz lokalu siedzieliśmy w kompletnej ciszy sącząc napój. To milczenie było straszne.
-Powiedz coś- rzekłam do Marco bawiąc się łyżeczką.
-To Ty mi coś powiedz. Chciałaś odpocząć. Nie odezwałaś się do tej pory... Więc miałem rację, tak? Przemyślałaś sprawę i uznałaś, że tak na prawdę mnie nie kochasz?- mówiąc to przeszywał mnie wzrokiem od środka.

-Marco, dlaczego mnie tak ranisz? Jak możesz tak mówić? Ja Cię nie kocham? Po tym wszystkim co przeszliśmy? Naprawdę tak sądzisz? Pójdę już- wstając od stolika zaczęłam zmierzać w kierunku wyjścia. Przy drzwiach poczułam jak ktoś ścisnął mi dłoń opierając czołem o moją skroń.
-Potrzebuję Cię Shell. Nie odchodź, zwłaszcza teraz gdy Goetze wyjechał, jestem sam.
-Przepraszam, przez to wszystko zapomniałam, że tęsknisz za Nim. Powinnam Ci częściej mówić, że Cię kocham ale nie umiem rozmawiać o uczuciach.
-Shell wróć ze mną do domu, proszę.
-Nie powinnam dziś zostawiać Lils, przepraszam.
Blondyn uwolnił mnie z uścisku ruszając w kierunku samochodu.
-Marco? Jesteś zły?
-Nie, oczywiście że nie. Była z Nim blisko, zawiozę Cię do Niej.
-Poczekaj- przytulając się do blondyna chłonęłam Jego zapach, nie chciałam Go wypuszczać z objęć. Już nigdy.
-Tak bardzo za Tobą tęskniłam, już myślałam że zwariuję. Codziennie zastanawiałam się czy jeszcze chcesz ze mną być.
Marco uniósł mój podbródek, by spojrzeć w moje oczy przesiąknięte tęsknotą.
-Oczywiście, że chcę i nigdy nie mam zamiaru zmieniać zdania w tej kwestii.
-Kocham Cię- oznajmiłam
-Widzisz, jak chcesz to potrafisz. Popracujemy nad tym- uśmiechnął się cwaniacko.
Udałam obrażoną minę kierując się do samochodu.
-Michelle? Co się stało?
-Myślałam, że też mnie kochasz tak bardzo.
-No już się nie gniewaj, kocham Cię- opierając mnie o auto pocałował namiętnie moje usta. Tak bardzo brakowało mi Go.
-Marco- mruknęłam- Ludzie się patrzą.
-Mhmm- mruknął tylko blondyn.
-Reus! opanuj się! Jesteśmy w miejscu publicznym.
-To chodźmy do domu na chwilę.
-Masz mnie zawieźć do Lillian zboczeńcu.
-Oj, no dosłownie 5 sekund.
-Marco Reusie oświadczam Ci, że przeginasz i zaraz pójdę pieszo.
-Uwielbiam jak się złościsz- stwierdził Marco otwierając drzwi od strony pasażera.
*****************

No dobra macie mnie!
Nie lubię jak Shelly i Marco długo się gniewają na siebie!
<3