niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 38- Proszę Cię o jedno: nie płacz.

Gdy weszłam na salę zabiegową o mało co nie zemdlałam, Sophie leżała nieruchomo a lekarze odłączali Jej wszelkie kabelki z ciała.
-Boże, co Wy robicie?- krzyczałam rozzłoszczona
-Michelle, uspokój się- odciągnął mnie medyk.
-Co z nią?- płakałam już mówiąc przez łzy.
-Przykro mi. Możesz iść się pożegnać.
Patrząc jak zaczarowana w szybę zbliżałam się coraz bliżej mojej biologicznej matki. Usiadłam na krześle łapiąc Jej lodowatą dłoń, tak jakbym czekała, aż się wybudzi. Na mojej twarzy zdało się nie występować żadna jakakolwiek emocja. Po prostu siedziałam tam wpatrzona w nieruchomą Sophie po czym cjciałam przemówić ale potok łez uniemożliwił mi to. Opierając czoło o dłoń kobiety płakałam jak bóbr, niczym wodospad zalałam pościel łzami. Ona nawet nie drgnęła, po chwili wyszłam z sali nadal nie mogąc pogodzić się z tym, że już Jej nie ma. Pojawiła się w moim życiu, jedna głupia chwila i już umarła. Usiadłam w korytarzu patrząc tępo w sufit, lekarz przyniósł mi plastikowe naczynie wypełnione wodą i kopertę. Kładąc rękę na ramieniu odszedł w nieznanym mi kierunku, odstawiłam kubek z wodą otwierajac kopertę.

Droga Shelly
Jeśli czytasz ten list to pewnie już mnie nie ma. Bylaś, jesteś i będziesz czymś co mnie najlepszego w życiu spotkało. Zawsze będziesz moją małą Shelly. Tak się cieszę, że pozwoliłaś mi pobyć trochę w swoim życiu, to moje najpiękniejsze chwile. Możesz być z siebie dumna, wyrosłaś na mądrą, pełnowartościową dziewczynę. Jak spotkam tu Twoich rodziców to na pewno im za to podziękuję. Proszę Cię tylko o jedno nie płacz, nie rozpaczaj bo ja jestem cały czas przy Tobie. Gdziekolwiek jesteś, cokolwiek robisz. Nie pozwolę, by mojej Michelle coś złego się przydarzyło. Chciałabym Ci jeszcze tyle opowiedzieć, lecz już nie mogę. Nie mam na to sił, nie mam tyle czasu. Właściwie to gdyby nie ta aparatura, która za mnie oddycha już by mnie tu nie było. Pamiętaj bądź wyrozumiała dla ludzi i pomagaj innym w potrzebie. Masz dobre serce więc nie muszę się o Ciebie martwić. Nienawidzę pożegnań więc po prostu odejdę.
Kocham Cię,
Sophie

Co czułam? Wszystkie uczucia skumulowane we mnie naraz. Z każdym dalej czytanym sowem płakałam coraz bardziej.
-Dlaczego mi to zrobiłaś? Dlaczego odeszłaś?- pytałam sama siebie.

"Proszę Cię o jedno nie płacz"- czytając po raz kolejny to zdanie rozmazałam makijaż doszczędnie. Schowałam do torby list kierując się do łazienki, by zmyć make-up. Nie dbałam już o nic, spojrzałam na swe beznadziejne odbicie w lustrze po czym zmierzałam w stronę domu. Idąc przypomniały mi się chwile z Sophie przeplatane slowami z listu.
"Jestem przy Tobie"
Mijałam beznamiętnie ludzi trącając ich niechcący, jedni szli dalej, drudzy z niezadowoleniem kręcili głowami a Ci ostatni krzyczeli za mną. Nie obchodziło mnie to, mogli mnie nawet pobić. Miałam to gdzieś. Docierając pod dom spostrzegłam, że stoi pusty. Może to i dobrze. Nie będę musiała przed nikim nic udawać, rozsiadłam się na sofie i po raz kolejny tego dnia zaczęłam płakać. Gdy się nieco uspokoiłam postanowiłam wziąć prysznic po czym przeniosłam się do kuchni by cos ugotować. Przez to wszystko strasznie mnie bolała głowa a na pusty zołądek żadna tabletka nie pomoże. Po chwili do kuchni wpadł Marco, jak to po treningu głodny i usmiechnięty.
-Nie mam dziś na nic siły. Klopp oszalał- zakomunikował Reus.
Zaczął opowiadać co się działo na treingu. Normalnie to z miłą chęcią słuchałabym co wyczyniali na boisku ale nie dziś.
-Przepraszam Cię, muszę wyjść- stwierdziłam ubierajac buty.
Szłam ulicami Dortmundu dumając nad swoim życiem, każdy mnie zostawia. Moi rodzice, Sophie, dziecko też straciłam. Tylko czekam aż Reus, Lils, Matt stwierdzą, że jestem do niczego. Nie będę się gniewać tym razem, widocznie taka moja dola. Rozmyślając tak intensywnie sposptzrgłam, że nieco oddaliłam się od domu. Postanowiłam wiec wrócić zdając sobie sprawę, że muszę wziąć się w garść i stawić czoło rzeczywistości. Wchodząc do środka zastałam Marco wyciągającego naczynia ze zmywarki
-Wypadło Ci coś z torby- stwierdził podając mi ową kopertę.
Usiadłam przy stole wpatrując się w nią jak w drogocenny klejnot. Blondyn uklęknął koło mnie i stwierdził:
-Nie powinienem tego czytać, przepraszam.
-Co Ty tu jeszcze robisz?
- zapytałam patrząc nieruchomo w jeden punkt.
Zdziwiony nie wiedział o co chodzo. Spojrzałam w Jego oczy kontynując swą wypowiedź.
-Ludzie odchodzą, prędzej czy później. Lepiej zrób to teraz, nie chcę potem znów przez to przechodzić.
Blondyn wstał gwałtownie z miejsca kierując się do salonu.
-Naprawdę tego chcesz? Non stop mi to powtarzasz Shell. Rozumiem, że jest Ci ciężko ale ja też straciłem dziecko. Kocham Cię lecz Ty mnie już chyba nie. Boisz się samotności, jesteś tu z przyzwyczajenia. Nie rób tego!- oznajmując poszedł na górę do sypialni.
"Masz dobre serce. Wyrosłaś na mądrą dziewczynę". W głowie wciąż miałam słowa Sophie. Czyżby się przeliczyła? Sama nie wiedziałam co ja w tym życiu robię. Dlaczego mi tak ciężko? Do czego zmierzam? Zadawajac mnóstwo pytań podeszłam do okna obserwując parę, która rozmawia o czymś przy świetle księżyca. Wyglądają na szczęśliwych. Tak beztrosko jak każda para powinna wyglądać. Ona uśmiecha się nieśmiało lecz promiennie, On natomiast oczarowany dziewczyną wpatruje się jak w obrazek. Odrywajac wzrok od okna swe kroki skierowałam w stronę sypialni. Do naszej wspólnej sypialni. Stojąc u progu drzwi widzę śpiącego już Reusa- musiałam dość długo stać przy tym oknie. Nie udaje. Nawet nie drgnął jak znalazłam się obok. Siadając tyłem do blondyna nadal rozmyślam. To moje główne zajęcie dzisiejszego dnia.
************************
No i skończyły sie malinowe rozdziały!
Trochę grozy musze tu wprowadzić zeby za słodko nie było.
Jak myślicie? Co dalej ze związkeim Marco i Shelly?

Buziaki:**

4 komentarze:

  1. Sophie odeszła... no ale Marco i Shelly muszą być razem, ta tragedia właśnie powinna ich zjednoczyć a nie odsunąć od siebie :'( nie rób mi tego, gorąco zapraszam do mnoe na nowy rozdział, wpadni i pozostaw po sobie ślad :* pozdrawiam http://walcz99.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Shell ;c
    Mam nadzieję, że jednak nie zakończą tego związku.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiadomo, że Shelly jest trudno. Ale powinna wziąć się w garść i skupić na swoim związku z Marco. Szkoda mi go, on się tak stara a on czasami takie bzdury wygaduje. I weź tu zrozum kobiety. :D Ale na poważnie ona musi się zmienić bo w końcu Reus z nią nie wytrzyma i przydarzy się jakieś nieszczęście. Czego nikt by nie chciał... :)
    Czekam na kolejny. <3

    Buziaki ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na:
    nie-lekajcie-sie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń