Od samego rana postanowiłam odwiedzić Lils, z racji tego, że dawno się z Nią nie widziałam. Zastałam zapłakaną dziewczynę w kuchni.
-Co się stało?
-Mario wyjeżdża.
-Gdzie?
-Do Bayernu
-I dlatego płaczesz?
-Ja Go kocham- Lillian się rozpłakała jak niemowlę
Dopiero doszło do mnie to co powiedziała do mnie przyjaciółka. Mario opuszcza Borussię. Kto wie czy nie na zawsze.
-Nie płacz, poradzimy sobie.
***
Gdy wróciłam do domu zauważyłam w kuchni rozwścieczonego Reusa. Trzaskał szafkami szukając czegoś.
-Czego szukasz?
-Niczego.
-No przecież widzę Marco.
-Daj mi spokój! Niczego nie szukam!- blondyn wyraźnie podniósł głos.
-Reus! Nie krzycz na mnie. Nie moja wina, że Goetze zmienia klub!- domyśliłam się co jest powodem złości chłopaka.
-No pięknie! Ty też wiedziałaś? Tylko ja dowiaduję się ostatni. Najlepszy przyjaciel nie ma co!- trzasnął drzwiami po czym wyszedł.
Blondyna nie było dość długi okres czasu więc postanowiłam wziąć prysznic. Gdy wróciłam siedział spokojnie jakby nigdy nic na łóżku, było już późno więc postanowiłam iść spać. Położyłam się na jednej połowie wsadzając sobie ramię pod głowę. Skuliłam się niczym kot.
-Porozmawiasz ze mną?- zaczął Reus.
-Uspokoiłeś się już?
-Przepraszam. Nie powinienem.
-Ale to zrobiłeś.
-Shell....
-Nie, Marco. Co Ci takiego zrobiłam, że się na mnie wyżywasz? Trzeba było od razu powiedzieć, że mam Ci zejść z drogi.
-Przepraszam, on po prostu jest moim najlepszym przyjacielem. Szlak mnie trafia, że dowiaduję się o tym dopiero teraz i smutno mi, że muszę tu zostać sam.
Czułam jak narasta we mnie złość więc wstałam szybko z łóżka.
-Sam?! Skoro tak Ci źle to jedź za Nim i ożeń się od razu. Po cholerę masz się tu ze mną męczyć!.
Wyszłam szybko siadając w salonie kołysząc się na fotelu.
-Michelle...- uklęknął przede mną Reus.
-Zostaw mnie.
-Shelly, skarbie...Posłuchaj mnie
-Idź stąd! Nie chcę Cię słuchać.
-Obiecałem sobie, że już nigdy w życiu Cię nie skrzywdzę.
-To Ci się nie udało. Wyjdź, idę spać.
-Shell!
-Dobranoc- trzasnęłam drzwiami z całej siły kładąc się do snu.
***
-Wiem, że nie śpisz- rzeknął Reus pochylając się nade mną. Był już ranek więc postanowiłam wstać.
-Która godzina?
-9.30- poczułam dłoń blondyna na policzku.
-Nie dotykaj mnie
-Michelle...
-Idę do Matta, odsuń się.
-Nigdzie nie pójdziesz- Marco przycisnął mnie wgłąb łóżka -Dopóki nie porozmawiamy. Przywiążę Cię jeśli to będzie konieczne. Nie wiem jak mam do Ciebie dotrzeć.
-Czego ode mnie chcesz? Już ok, rozumiem. Ulitowałeś się nade mną, zaciągnąłeś mnie do łóżka. Teraz daj mi święty spokój.
-Michelle, nawet tak nie mów jasne?- Reus wyswobodził mnie z uścisku dzięki czemu mogłam usiąść.
-Naprawdę tak źle o mnie myślisz? Pojechałbym na koniec świata za Tobą, bo Cię kocham.
-Męczysz się ze mną, widzę to.
-Co?! Naprawdę tego nie widzisz jaki jestem szczęśliwy? Popatrz na mnie.
Nie chciałam tego zrobić wiec ujął mój podbródek w swoje dłonie.
-To było nieporozumienie, rozumiesz? Chodziło mi o to, że będę za Nim tęsknić. Jest dla mnie jak brat.
-Wyjedziesz do MoNACHIUM?- zapytałam ze łzami w oczach.
-Borussia jest dla mnie ważna. Poza tym nigdzie się bez Ciebie nie rusza,
-Marco, nie rób mi tego. Za bardzo Cię kocham i jeśli....
-Shell nie zostawię Cię. Przecież wiesz, że Cię kocham. Przepraszam za wczoraj.
-Możesz mnie przytulić?- zapytałam pochlipując cicho.
Reusowi dwa razy nie trzeba było mówić.
-Ćśś mała, już jest dobrze. Jestem przy Tobie.
***
Poszłam na zajęcia, które zapowiadały się nieciekawie. Właściwie to było tak nudno, że przy pierwszej lepszej przerwie postanowiłam iść z Mattem na kawę aby się wybudzić z zimowego snu.
-Shell, musimy porozmawiać- zagaił chłopak
-Coś się stało?
Ton głosu bruneta nie wskazywał na nic dobrego.
-Chodzi o Lils. Byłem wczoraj u Niej, to nie ta sama dziewczyna. Wciąż tylko śpi i płacze.
-Matty wiem. Ale naprawdę nie mam pojęcia co możemy dla Niej zrobić. Trochę jestem zła na Mario. Mógł Jej od razu powiedzieć, że zamierzał wyjechać.
-I co teraz?
-Nie wiem, trzeba z Nią porozmawiać. Nie może tak przecież lamentować nad sobą całe życie- oznajmiłam
-Przecież to nie koniec świata, istnieją jeszcze związki na odległość, prawda?
-Matt, chyba sam w to nie wierzysz.
*********************************
Kolejny leci do Was.
Buziaki:****
Monika ♥
Aaa <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny !! ;****
Marco za mocno zareagował, a za to Shell mogła go też zrozumieć.
W końcu to jego najlepszy przyjaciel.
Ale najważniejsze że się pogodzili :) <3
Czekam na nexta ! :)
Całusy, Marta <3
oj Marco grabi sobie, grabi ale żal mi go trochę... zapraszam do mnie:) http://walcz99.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńMarco nie powinien tak napadać na Shell.
OdpowiedzUsuńDobrze, że zrozumiał ;)
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Buziaki ;*
Jej! Twój blog jest świetny!
OdpowiedzUsuńCo prawda trochę czasu zajęło mi nadrabianie tych wszystkich rozdziałów, ale opłacało się.
Marco nie powinien wyżywać się na Shell. Przecież ona nie była niczemu winna. To Gotze nic nie powiedział.
A właśnie Gotze.!? Mimo, iż go loffciam to powiem to.
Ostatni dupek.
Jak on mógł!? Rozkochał w sobie Lils, przespał się z nią, a na koniec oznajmił, że wyjeżdża do Monachium. Aż się dziwię, że zdołałam napisać nazwę tego miasta.
Serio Mario to ostatni kretyn.
Mam nadzieję, ze wytłumaczy Lils wszystko i będzie pomiędzy nimi okey.
A co do Marco i Mitchelle to powinni zacząć sobie ufać i wspierać.
Czekam na nn ;))
A w wolnej chwili zapraszam do siebie, dawno cię u mnie nie było. ;)
http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
Buźka.. ;** <3