sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 21- Pierwszy raz od dłuższego czasu widzę jak sie uśmiechasz.

Przespałam całą noc. Bez żadnych koszmarów. Głównie dzięki Marco. Przy nim czułam się jak pod ochroną. Tak jakby już nic złego nie mialo się przydarzyć. Chciałam mu podziękować za to wszystko, więc postanowiłam zrobić śniadanie. Na dobry początek dnia omlet ze szczypiorkiem i ciepłe tosty.
Do tego sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy a dla mnie herbata zielona, którą piję co poranek.
Skończyłam podawać wszystko na stół gdy zobaczyłam opartego o drzwi Reusa.
Śmiesznie wyglądał w samych bokserkach i koszulce z artystycznym nieładem na głowie.
-Długo tu stoisz?- zapytałam
-Wystarczająco. Ładnie wyglądasz. Pierwszy raz od dłuższego czasu widzę jak się uśmiechasz.
-Usiądź proszę. Chciałam Ci podziękować. Za wszystko. To dzięki Tobie potrafię normalnie funkcjonować.
-Możemy zacząć jeść?- zawstydził się blondyn
-Smacznego- powiedziałam i zapatrzyłam się jak zajada  smacznie mój omlet.
-Ty nie jesz?
-Obawiaam się, że jak będziesz to pochłaniał w takim tempie to zostanę z samą herbatką...Pobrudziłeś się tu...- otarłam kciukiem kącik ust Marco i wtedy poczułam dreszcz na całym ciele.
Spojrzenie Marco przeniknęło mnie od wewnątrz. Zrozumiałam wtedy, że już nikogo nie będę tak kochać jak jego. Mogę się bać tego uczucia ale sama siebie nie oszukam.
-Pójdę na górę się ubrać- spanikowałam.

***

-Co zrobiłaś?- zapytał Matt
-Poszłam się ubrać- odrzekłam
-Dziewczyno, czy ja mam Ciebie uczyć takich rzeczy?
-Matty co miałam mu się rzucić na szyję?!
-No na przykład. Wreszcie zaczynasz rozsądnie myśleć.
-Nie wiem. To wszystko jest skomplikowane.
-Shelly jak długo jeszcze będziesz to w sobie tłumić? Na dłuższą metę nie dasz rady. Mieszkasz u Niego co tylko pogarsza sytuację.
-Masz rację, muszę wrócić do siebie.
-Michelle! Dobrze wiesz o co mi chodzi.
-Wiem Sherlocku! Nie spinaj się tak bo zaraz Ci guma pójdzie.
Ale tak na poważnie powinnam już wrócić do swojego domu. Ile można siedzieć u kogoś. Postanowiłam więc jutro zabrać się za przeprowadzkę do swojego lokum. Czas najwyższy.

***

Rozdzwonił się mój telefon. Numer nieznany. Mimo iż, nie odbieram takich połączeń to wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak?
-Cześć Shelly. Tu Sophia, możemy się spotkać?
-Przepraszam ale ja jeszcze nie myślałam o tej całej sytuacji i...
-Spokojnie kochanie, chcę się tylko spotkać.
-No dobrze za kwadrans w kawiarni na Uberstrasse.

***
Z lekkim poddenerwowaniem zaszłam na miejsce. Sophie już tam siedziała. Dosiadłam się więc do stolika zamawiając kawę.
-Dziękuję, że przyszłaś- zaczęła kobieta.
-Po co mnie tu wyciągnęłaś?
-Posłuchaj Michelle, wiem jakie to ciężkie dla Ciebie i zdaję sobie sprawę, że nie chcesz mieć ze mną do czynienia ale chciałabym, żebyśmy się bliżej poznały. Niczego bardziej nie pragnę.
-24 lata. Miałaś na to całe 24 lata. Dopiero teraz Cie natchnęło? Myślisz, ze da się to nadrobić o tak?
-Oczywiście, że nie. Nie liczę na to, że zostaniemy przyjaciółkami ale chyba możemy spróbować?
-Wiele w moim zyciu ostatnio się zdarzyło i...
-Tak wiem, że jest Ci ciężko, po tym co przeżyłaś...
-Zaraz, zaraz. Wiesz? Skąd?
-Od Marco. Chciałam się dowiedzieć  co nieco o Tobie i ....
-I postanowiłaś porozmawiać z Reusem o mnie bez mojej zgody. Świetnie.


Wstałam z krzesła by opuścić lokal gdy Sophie powiedziała:
-Jestem chora Shelly. Nie wiem ile mi zostało.
-Po co mi to mówisz? Chcesz wzbudzić we mnie litość?
-Nie, przepraszam. Źle to zabrzmiało.
-Więc nigdy więcej tego nie rób.
************************************************
Cześć kochaniutkie :*
Ach przepraszam za to powyżej.
Wena mnie się nie trzymała w tym tygodniu :)
Mam nadzieję, ze nie jest aż tak tragicznie.
Pozdrawiam :*




7 komentarzy:

  1. Rozdział Super ;*
    Zapraszam do mnie ;D
    http://love-story-bvb.blogspot.com/
    http://a-co-sie-stanie-gdy-bedziemy-marzyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boski.
    Mam nadzieję, że Shelly jednak nie wyprowadzi się od Marco.
    Tak bardzo bym chciała, żeby byli razem.
    Jestem ciekawa co dalej z Sophie.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie.


    http://obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Denerwuje mnie ta jej "matka" . Kurde, nagle odezwało się w niej poczucie obowiązku co do kontaktu ze swoją córką?! No chyba nie!
    Tak bardzo bym chciała żeby Shelly była z Reusem! Zeswatasz ich?? Plisss <3
    Rozdział wspaniały! Czekam na nn. <3
    Pozdrawiam :*
    Kasia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde nagle jej się instyng macieżyński włączył ?! Jejku jak ja bym chciała żeby Shelly była z Marco ^^ Czekam na nn <3

    Pozdrawiam :&

    OdpowiedzUsuń
  5. Omomo jakie pyszne śniadanko < 3
    Oni są tacy słodcy no :)
    Muszą być w końcu razem :)
    A ta matka to niepoważna jest!
    Czekam na nn
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz tak nagle zainteresowała się córką?
    Dlaczego oni nie mogą być już razem? :D
    Rozdział cudny ;)
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moniś!!! <33 Kochanie Ty moje!!!
    Jak Ty to robisz, że ja się uzależniłam juz od tego bloga!!! ♥
    Codziennie wchodzę i sprawdzam czy nie ma nowego wpisu:)
    Takie śniadanko to i ja bym zjadła :)
    Cieszę się niezmiernie, że powolusiu Reusik i moja Shelly się zbliżają.
    Życzę im szczęścia z całego mojego serca :*
    Co do matki..to tak nieciekawie. Myśli sobie, że Shell na litosc ja weźmie.
    A gdzie była jak Michelle jej potrzebowała?
    Nie ogarniam tej kobiety.
    Dobra skończę powoli żeby znów mi rozprawka nie wyszła :D
    I co tam mówisz, że rozdział okropny. Jest cudowny ♥
    Na taki brak weny to też bym chciała ponarzekac. :)
    Buziaki :**
    Julita ♥
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń