-Okey, trochę dziwna sytuacja. Może wyjaśni mi Pani o co konkretnie chodzi?-zapytałam.
-Mówiłam już, Sophia, nie mów mi Pani.
-Dobrze Sophio, więc?
-Ja wiem, że to co usłyszysz może zaboleć i zrozumiem jeśli wyrzucisz mnie za drzwi ale pora z tym skończyć.
-Przepraszam ale z czym? wtrącił się Marco
-Z tymi tajemnicami- normalnie aż mi się gorąco zrobiło na sam dźwięk tego słowa.
-Michelle, jestem Twoją matką.
-Słucham?! Ale jak? Przecież moja mama nie żyje.
-Miałam 17 lat. Byłam jeszcze dzieckiem. Zrozum, nie byłam w stanie wychowywać dziecka i to samotnie. Dowiedziałam się, że para nie może zajść w ciążę i po prostu oddałam Cię Twoim rodzicom. Doszły do mnie niedawno informacje, że oni nie żyją.
-I co? I postanowiłaś, że wypełnisz tę lukę? Otóż nie. Oddałaś mnie jak jakąś rzecz. I nie rozumiem tylko dlaczego mi o tym nie powiedzieli- zrobiłam się blada jak ściana osłaniając się na kanapę.
-Shelly wszystko w porządku?- zapytał Marco
-Słabo mi.
-Najlepiej będzie jak pójdzie sobie już pani- stwierdził blondyn kierując te słowa do Sophii.
-Tak, oczywiście. Przepraszam.
-Michelle, nic Ci nie jest? Może chcesz się napić wody?
-Nie, juz jest ok. Powinieneś wracać na bankiet. Pewnie już Cię szukają.
-Przestań. Jeszcze coś Ci się stanie. Zadzwonię po Mario.
-Mario? Po co do Mario?
-Pokłóciliście się? Przeciez to Twój chłopak. Powinien o wszystkim wiedzieć- stwierdził blondyn.
Juz prawie o wszystkim zapomniałam. O tej całej szopce, którą wymyślił Goetze.
-Nie dzwoń do Niego, nie chcę Go martwić. Jutro mu wszystko powiem- skłamałam na poczekaniu.
***Następnego dnia***
Obudziłam się z lekkimi mdłościami. Lekarz kazał mi wtedy wąchać mydło i o dziwo pomagało. Mam wszystkiego dość. Jeszcze ta sprawa z matką. To słowo nie moze mi jakos przejść przez gardło jak o niej myślę. Nie wiem, muszę z kimś porozmawiać, bo zwariuję. Przejdę się do Lillian. Spacer dobrze mi zrobi. Ledwo wyszłam z domu zaatakowała mnie rozwścieczona Suzy.
-Co Ty wyprawiasz!- krzyknęła na chodniku, tak aby wszyscy sąsiedzi słyszeli.
-Uspokój się. O co Ci chodzi?
-Co on tu wczoraj robił? I nie wciskaj mi bajeczek, że niby matkę odnalazłaś, bo w to nie uwierzę.
-Daj spokój dziewczyno. Nic złego się nie dzieje, jasne?
-Nic złego?! Właśnie bardzo złego! Nie podoba mi się to! Nie wiem co tam sobie ubzdurałaś w tej swojej pustej główce ale my się zaręczyliśmy, rozumiesz? Nie spieprz tego!- Suzy z impetem odwróciła się na piecie i odeszła z impetem.
Jakby tego było mało rozbrzmiała się moja komórka.
I kto dzwonił?
.
.
.
.
.
.
.
Tak, właśnie Reus.
-Obudziłem Cię?
-Marco, dziękuję Ci za wczoraj ale błagam nie dzwoń do mnie więcej, nie przychodź tu i w ogóle zapomnij.
-Shelly, co się stało?
-Nic........a właściwie wiesz co? Załóż swojej dziewczynie obrożę. Najlepiej taką z kolcami, zeby nie przychodziły jej do głowy takie głupie pomysły.
-Ale Shell, Shell.........-usłyszałam lecz rozłączyłam się.
Co za wredna małpa! Co ona sobie wyobraża w ogóle?
Kipiąca złością wróciłam do domu. Przecież nie byłam w stanie nigdzie iść. Jak ja miałam ograniczać nerwy, stres jak z każdym dniem jest coraz gorzej? Chodzę jak tykająca bomba. Tylko czekam aż ktoś wciśnie guzik i po prostu wybuchnę. A nie chciałbym powiedzieć albo zrobić coś głupiego po złości. Ale nie wyrabiam, no po prostu krew mnie zalewa jak widzę co dookoła się dzieje. Czy choć raz w życiu wszystko nie moze iść idealnie? Zgodnie z planem?
******
Cześć gołąbeczki:*
Przepraszam z góry za rozdział. Ale ostatnio nie mam na nic weny.
Jutro poniedzialek.
Nie wiem jak przeżyję.
Grrrrrrrrrr
Ach:)
Jest świetnie! Jak zawsze.
OdpowiedzUsuńWredna tą Suzy. I jeszcze ta matka... Oj..
Czekam na nexty ;*
let---it---go.blogspot.com
Dziekuję :)
UsuńPostaram sie szybko dodac :)
Wpadne na pewno. :)
Super rozdział czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńDziekuje :*
UsuńPostaram sie dodac w najblizszym czasie :)
Tą Suzy to nic tylko poćwiartować.
OdpowiedzUsuńBiedna Shelly, takie przeżycia a powinna się oszczędzać bo jest w ciąży! :)
Buziaki:*
ahahah no też mam to w planach :)
UsuńBuziaczki:*
Kochana uwielbiam Cię za to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńNormalnie juz nie mogę doczekac się kolejnego rozdziału :*
A ta Syzu to cisnienie mi tylko podniosła.
Marika:*
Dziekuję :*
UsuńPostaram się pisac jak najszybciej :)
Ale Ci nabiłam wyświetleń hahah :)
OdpowiedzUsuńUbóstwiam to co piszesz :)
Jest takie inne a zarazem świetne :)
Czuje, że Suzy jeszcze namiesza -.-
Buziaki:*
ahah to mnie cieszy :)
UsuńDziekuję Ci bardzo :*
Jak ta głupia dziewucha mnie denerwuje, ojjj
OdpowiedzUsuńPodniosłaś mi cisnienie :)
Opowiadanie świetne, będę częściej zaglądac :)
Buziaczki:**
Cieszę się, że mogłam wywolac u Ciebie tak skrajne emocje :)
UsuńDziekuję,
Pozdrawiam:*
Hej Kochana :*
OdpowiedzUsuńNadrobiłam wszystko :)
Świetne<33
Nie spodziewałam sie takiego rozwoju wydarzen :)
Moja Shelly jest w ciąży!
jUPIII!!!!!
Co do rozdziału to wnerwiła mnie Suzy!.
Niech trzyma się z dala od Reusika i Michelle.
I kilka informacji dla Ciebie:
Po 4 miesiacach nieobecnosci wracam tutaj-----> http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Zapraszam:*
Hej ;)
UsuńCieszę się, że wróciłaś :)
Tak, Twoja Shelly jest w ciąży :)
Wpadne do Ciebie :*
Co za wredna baba!
OdpowiedzUsuńCo ona sobie myśli, że Marco to jej własnosc?!
Zabic ją!
Weny życzę :)
Dziekuje bardzo :)
UsuńNadrobiłam rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze dopiero teraz :)
Rozdział jak zwykle cudny :)
hahahah dobrze powiedziane.
Niech Marco założy Suzy obrożę :)
Pozdrawiam :*
nie szkodzi :)
UsuńDziekuję ::*