To
dziś miał odbyć się wylot Mario do Monachium, obiecałam przyjść
na lotnisko. Wiedziałam, że z wielkim bólem serca będę na to
patrzeć ale niestety nie mogę nic więcej zrobić. Z samego rana
usłyszałam pukanie do drzwi.
-Ja
otworzę!- krzyknęłam do Lils.
-Mario?-
zdziwiłam się co tu robi. Czy właśnie teraz nie powinien się
pakować?
-Jest
Lils?- zapytał.
-Wejdź,
ja pójdę do sklepu- stwierdziłam wychodząc z domu.
-Kto
t..?- ucięła dziewczyna widząc gościa.
-To
ja- szepnął Goetze.
-Czego
tu chcesz?
Brunet
szybko i niebezpiecznie szybko zbliżył się do dziewczyny całując
ją namiętnie. Po krótkiej chwili Lil opamiętała się i
odepchnęła Mario.
-Czego
chcę? Tylko jednego. Tylko Ciebie chcę.
Brunetka
mrugając szybko, żeby znów się nie rozpłakać odeszła na
bezpieczną odległość.
-Powinieneś
już iść.
-Lils...Proszę
Cię, wysłuchaj mnie ostatni raz.
-Słucham
-Przepraszam,
tak bardzo przepraszam. Nie powinienem ukrywać tego faktu przed Tobą.
Nie wierzę, że to koniec, nie chcę wierzyć. Wiem, że ze mną nie
pojedziesz i przez to jest mi bardzo trudno.
-Mario,
ja tak nie potrafię. Ty będziesz tam a ja tu. To nie ma sensu,
wybacz mi.
Znów
pocałował Ją tak jak nigdy wcześniej. Tak jakby nigdy się już
mieli nie zobaczyć co było bardzo możliwe.
-Pamiętaj,
że Cię bardzo kocham- szepnął Goetze całując dziewczynę w
czoło.
-Mario...zaczekaj.
Odwrócił
się czekając na jakikolwiek ruch z Jej strony. Pragnąc aby rzuciła
Mu się na szyję i zapewniła, że wszystko będzie dobrze.
-Weź
to- zdjęła z szyi wisiorek, który dostała od swojej Babci. Był
bardzo sentymentalną pamiątką.
-Lil,
nie mogę.
-Mario,
proszę. Przyniesie Ci szczęście, zobaczysz.
-Ale
moje szczęście właśnie mnie opuszcza zostając tutaj.
-Nie
utrudniaj, proszę.
***
Wszyscy
już czekali na odprawę Goetze'go żegnając się z przyjacielem.
-Pisz,
dzwoń nawet codziennie- szepnęłam do Mario.
-Shell,
mam prośbę. Miej na Nią oko, proszę.
-Oczywiście,
to moja przyjaciółka.
Wpatrując
się w oddalającego Mario uroniłam znów potok łez. Poczułam przy
sobie ten niesamowity zapach, Marco. Tak, to był Reus. Nie mówiąc
nic patrzył na sylwetkę Mario.
-Chyba
musimy w końcu porozmawiać- oznajmił po chwili.
-Masz
rację, chodźmy tam do kawiarni- wskazałam palcem.
Nie
chciałam, żeby ktokolwiek a już na pewno paparazzi podsłuchało
naszą rozmowę. Siedząc wewnątrz lokalu siedzieliśmy w kompletnej
ciszy sącząc napój. To milczenie było straszne.
-Powiedz
coś- rzekłam do Marco bawiąc się łyżeczką.
-To
Ty mi coś powiedz. Chciałaś odpocząć. Nie odezwałaś się do
tej pory... Więc miałem rację, tak? Przemyślałaś sprawę i
uznałaś, że tak na prawdę mnie nie kochasz?- mówiąc to
przeszywał mnie wzrokiem od środka.
-Marco,
dlaczego mnie tak ranisz? Jak możesz tak mówić? Ja Cię nie
kocham? Po tym wszystkim co przeszliśmy? Naprawdę tak sądzisz?
Pójdę już- wstając od stolika zaczęłam zmierzać w kierunku
wyjścia. Przy drzwiach poczułam jak ktoś ścisnął mi dłoń
opierając czołem o moją skroń.
-Potrzebuję
Cię Shell. Nie odchodź, zwłaszcza teraz gdy Goetze wyjechał,
jestem sam.
-Przepraszam,
przez to wszystko zapomniałam, że tęsknisz za Nim. Powinnam Ci
częściej mówić, że Cię kocham ale nie umiem rozmawiać o
uczuciach.
-Shell
wróć ze mną do domu, proszę.
-Nie
powinnam dziś zostawiać Lils, przepraszam.
Blondyn
uwolnił mnie z uścisku ruszając w kierunku samochodu.
-Marco?
Jesteś zły?
-Nie,
oczywiście że nie. Była z Nim blisko, zawiozę Cię do Niej.
-Poczekaj-
przytulając się do blondyna chłonęłam Jego zapach, nie chciałam
Go wypuszczać z objęć. Już nigdy.
-Tak
bardzo za Tobą tęskniłam, już myślałam że zwariuję. Codziennie
zastanawiałam się czy jeszcze chcesz ze mną być.
Marco
uniósł mój podbródek, by spojrzeć w moje oczy przesiąknięte
tęsknotą.
-Oczywiście,
że chcę i nigdy nie mam zamiaru zmieniać zdania w tej kwestii.
-Kocham
Cię- oznajmiłam
-Widzisz,
jak chcesz to potrafisz. Popracujemy nad tym- uśmiechnął się
cwaniacko.
Udałam
obrażoną minę kierując się do samochodu.
-Michelle?
Co się stało?
-Myślałam,
że też mnie kochasz tak bardzo.
-No
już się nie gniewaj, kocham Cię- opierając mnie o auto pocałował
namiętnie moje usta. Tak bardzo brakowało mi Go.
-Marco-
mruknęłam- Ludzie się patrzą.
-Mhmm-
mruknął tylko blondyn.
-Reus!
opanuj się! Jesteśmy w miejscu publicznym.
-To
chodźmy do domu na chwilę.
-Masz
mnie zawieźć do Lillian zboczeńcu.
-Oj,
no dosłownie 5 sekund.
-Marco
Reusie oświadczam Ci, że przeginasz i zaraz pójdę pieszo.
-Uwielbiam
jak się złościsz- stwierdził Marco otwierając drzwi od strony
pasażera.
*****************No dobra macie mnie!
Nie lubię jak Shelly i Marco długo się gniewają na siebie!
<3
O jejku ! Nareszcie się doczekałam. :)
OdpowiedzUsuńJak strasznie się cieszę że Shelly i Marco się pogodzili.
Oni są po prostu dla siebie stworzeni. <3
Popłakałam się, gdy Mario przyszedł do Lilianny. <3
To takie piękne, Matko... :)
Nie mogę się doczekać kolejnego.
I przy okazji zapraszam do siebie. ;)
Pozdrawiam i życzę dużo weny !! <3 :*
jej znówu razem *.* jestem ciekawa co dalej, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTak tak tak <3
OdpowiedzUsuńJak ja ich uwielbiam <3
A Mario i Lils och :( mam nadzieję, że odległość nie zniszczy ich miłości <3
Czekam na nexta i pozdrawiam <3
Tak jejku cudowne <33333
OdpowiedzUsuńMarco i Shell są cudowni <3
Choć łezka zakręciła mi się w oku gdy czytałam o Mario i Lils ;c
Czekam na kolejny
Buziaki ;*