-Ktoś do Ciebie Shell.
Zeszłam na dół by zobaczyć kto się zjawił.
-Zostawiłaś telefon- rzekł blondyn podając mi moją rzecz, poczułam się znów strasznie. Tak jakbym chciała Mu znów powiedzieć jak bardzo mi zależy ale z drugiej strony te słowa wypowiedziane przez blondyna brzmiały tak jakby chciał się szybko pozbyć moich rzeczy a co gorsza mnie. Odebrałam mój telefon wbijając wzrok w podłogę, gdybym mogła zrobiłabym w niej dziurę.
-To ja już pójdę- odrzekł Marco
-Poczekaj- wyrwało się z moich ust niczym torpeda. Sama nie wiem po co to powiedziałam, teraz nagle zabrakło mi języka w buzi.
-Dziękuję- rzekłam unosząc w górę telefon.
-Nie ma sprawy- odpowiedział blondyn i wyszedł.
Wpatrywałam się w drzwi przez które wyszedł Reus jak w święte miejsce, podsłuchujący Matt ukazał się przede mną.
-Shelly, co jest?
-A co ma być? Wracamy do pracy.
-Co jest między Wami?
-Marco przyniósł mi telefon, co w tym dziwnego?
-Dlaczego to było takie...bezuczuciowe.
Opierając się o parapet przodem do okna rozważałam wypowiedź Matty'ego. Bezuczuciowe, właśnie takie. Czy naprawdę to już koniec?
-Bezuczuciowe- powtórzyłam -Takie właśnie chyba jest.
-Michelle co Ty wygadujesz?
-Matty coś jest nie tak. Ze mną coś nie gra.
-Co to znaczy? Zrobiłaś coś?
-Nie. Między nami coś się wypaliło, to przeze mnie.
-Jakie wypaliło? Shell!
-Nie wiem, może nie powinniśmy być razem.
-Bredzisz dziewczyno. Żałujesz, że do Niego wróciłaś?
-Nie, ale chyba się nie wchodzi drugi raz do tej samej rzeki.
-Powiesz mi w końcu o co konkretnie chodzi?- niecierpliwił się Matt
-Odkąd tu przyjechałam to same nieszczęścia mnie spotykają. Dziecko, matka, to włamanie.
-Przecież to nie była Twoja wina.
-Przez to wszystko zamknęłam się w sobie. Wiesz ktoś kiedyś powiedział, że związek trzeba wciąż pielęgnować a ja co? Matt wiem, że tutaj jest moje miejsce na ziemi ale ja nie wiem czego tak naprawdę chcę, dokąd zmierzam. Nawet w tak dobrym momencie nie potrafiłam Mu nic powiedzieć.
-Shelly, chodź kończymy pracę i idziemy do domu.
-Matty, ja nie mam domu. Nawet to jest jak jakieś cholerne fatum. W swoim domu nie mogłam wytrzymać więc przeprowadziłam się do Reusa a teraz co? Bytuję u Lils.
-I co z tego? Jeśli będzie trzeba to ja Cię przygarnę.
-Kochany jesteś, wracamy do pracy.
***
Po skończonym dniu miałam wszystkiego dosyć aż po dziurki w nosie. Chciałam tylko iść spać i nic więcej nie robić, lecz niestety Matt miał inne plany.
-Matty proszę Cię, ja nie chcę.
-Nie marudź. Nie będziesz mi się tu użalać, prawda Lils?- zapytał dziewczynę, która entuzjastycznie pokiwała głową i stwierdziła:
-Tak, zrobiłam sałatkę, mam czekoladę, wino. No chyba nie chcesz, żeby się zmarnowało?
-Więc to wszystko razem uknuliście?- zapytałam.
-Ty Nas nigdy nie zostawiłaś w potrzebie- odpowiedział Matt.
Oglądaliśmy Pretty Woman smakując zdolności kulinarnych Lillian, podczas seansu otrzymałam sms-a. Miałam nadzieję, że to Reus ale się pomyliłam, to było od Mario.
Hej S.
Jutro o 20.00 organizuję imprezę pożegnalną. Błagam przyjdź.
Mario
A więc to naprawdę się dzieje, Goetze opuszcza Dortmund. Przykro mi niezmiernie z tego powodu. Ten mały, wesoły pączuś już nie zagra w naszych barwach. Nie będę się miała z kim kłócić i ten sms: "Błagam przyjdź". Tak jakby wcale nie chciał stąd wyjeżdżać, biedny Mario. Kątem oka spojrzałam na Lils, która w kuchni otwierała butelkę wina.
-Może pomóc?- zapytałam.
-Tak, jasne- odrzekła podając mi korkociąg.
-Lils zadręczam Cię swoimi problemami a nawet nie spytałam co u Ciebie.
-Wszystko w porządku- odparła.
-On wyjeżdża prawda?- zapytałam spoglądając na dziewczynę.
Spojrzała na mnie tymi dużymi oczami i odparła:
-Tak, wyjeżdża. Jestem na Niego taka wściekła, wiedział o tym od dawna. Wiesz, jak miałam 15 lat marzyłam o księciu na białym koniu. Lecz każdy chłopak po 2, 3 dniach okazywał się zwykłym dupkiem myślącym tylko o jednym. Nienawidziłam Mario, wydawał mi się taki zbyt luzacki, wieczny chłopiec. Ale przekonał mnie do siebie, zakochałam się jak nastolatka i on z dnia na dzień mi powiedział, że wyjeżdża. Nie wyobrażałam sobie tego, On tam ja tu? Powiedziałam Mu, że to koniec i wyszłam, był zawiedziony. Ale dlaczego mi wcześniej nie powiedział? Nie kontaktowałam się z Nim od tamtej pory.
-Wiesz, że jutro jest impreza pożegnalna?- zagaiłam ocierając łzy. Nie mogłam patrzeć na przesiąkniętą bólem Lils.
-Wiem, ale nie idę. Nie zniosę tego widoku.
-Rozumiem- przytuliłam przyjaciółkę i pocałowałam w czoło.
*************************
nie wierzę, że to się wypaliło... czeka na więcej. Coś czuje, że zamiast imprezy będzie to stypa :/ pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCo się z nimi dzieje. Cholera jasna.
OdpowiedzUsuńDziwne, ale jest mi z tego powodu przykro.
Przecież tak się kochali. A teraz ?
Mam nadzieję że wszystko w końcu się ułoży.
I jeszcze Mario. Smutny ten rozdział. ;/
Mam nadzieje że kolejny będzie weselszy.
Zapraszam do Siebie. ;)
Buziaki ;*****
Osz cholercia no :(
OdpowiedzUsuńMartwi mnie to wszystko :(
Czekam na nn i proszę pisz szybko
Całuski :***
Każdy cierpi ;c
OdpowiedzUsuńBiedna Lils, może Mario będzie o nią walczył.
I Marco również powinien
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Jejku no..... co ty zrobiłaś ze mną? Prawie się popłakałam. :(
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały <3
Nie wiem co się z NIMI stało, ale błagam..... niech będą w końcu szczęśliwi <3
Buziaki ;****
PS Zapraszam na mojego nowego bloga, jeśli masz ochotę
http://sama-jestem-narkotykiem.blogspot.com/
I oczywiście na Remember dreams come true, też. Pojawił się nowy rozdział :)
Love U za ten rozdział <33