-Mario może jakoś to da radę jeszcze odkręcić?- zapytałam bruneta który już dopinał swoją walizkę.
-No ale jak niby? Oj Shelly...Przesadzasz, będzie dobrze.
-Ten pomysł jest poraniony- stwierdziłam
-Dlaczego? Jest świetny!
-Wcale nie! Od samego początku mi się nie podobał. Nawet nie spytałeś mi się o zdanie, tylko tak po prostu im to oznajmiłeś. A ta Barbie jest po prostu wniebowzięta.
-Michelle,, będzie dobrze. Lecimy na Kretę. Plaża. Gorąco. Dziewczyny w bikini. Jest na czym oko zawiesić.
-O nie, nie. Mój drogi. Może jeszcze o tym nie wiesz,ale jako mój chłopak powinieneś.
-Mianowicie?- zapytał Goetze.
-Mam kompleksy, właściwie to ich mnóstwo ale ten główny jest taki, że...jestem gruba.
-Co?! No przestań! Ja bym powiedział, że jesteś za chuda. Ile ważysz?
-59
-Shelly, przestań, nie jesteś gruba.
-Mario, jestem i mam grube nogi, nie o to chodzi, że wciąż narzekam na swoją wagę czy coś. Po prostu nie wejdę w dwu-częściowy strój. Zapomnij.
-To co będziesz chodziła w golfie?
-Bardzo śmieszne. Naprawdę. Spodenki i T-shirt to już ostateczność.
Mario spojrzał na mnie i zabawnie poruszał brwiami.
-O nie. Żadnego dekoltu, rozumiesz? To nie mój styl.
Po spakowaniu walizek do bagażnika ruszyliśmy na lotnisko. Na miejscu czekał już Reus ze swoją lalką Barbie. Cały lot namiętnie informowała nas to o kosmetykach to o nowych trendach w modzie. Goetze'mu się przysnęło a ja udawałam, że gazeta jest bardzo interesująca. Po wylądowaniu Suzy zarządziła, że idziemy opalać się na plażę.
Szczerze?
Nie za bardzo mi się podobał ten pomysł. Wolałabym zostać w pokoju i chociażby pooglądać telewizję. Ale cóż...Mus to mus.
-Tutaj będzie dobrze. Marco posmarujesz mi plecki?- zapytała blondynka, która jednym ruchem ręki pozbyła się ubrań zostawając w samym bikini.
Odwróciłam głowę pomagając Mario rozłożyć nasze leżaki, by nie musieć na to patrzeć. Na szczęście Goetze uratował mnie z opresji.
-Wiecie co? Opalajcie się tu, my idziemy się przejść- rzekł Mario.
Lecz w tym samym momencie otrzymał telefon z hotelu, w którym niezwłocznie Go powiadomili, że ma się tam zjawić. Poszłam więc z nim czekając przed budynkiem.
Powoli się ściemniało gdy poczułam na ramionach czyjeś dłonie.
-Cześć ślicznotko.
-Kim jesteś?- zapytałam
-Obserwowałem Cię od ładnych dziesięciu minut.
-Czego chcesz?
-Myślę, ze dobrze wiesz- w tym momencie mocno przyparł mnie do budynku a te słowa szepnął do ucha muskając ustami moją małżowinę.
-Podobasz mi się- stwierdził przygryzajac lekko moje ucho.
Mimo moich stanowczych oporów odwrócił mnie twarzą do ściany zdejmując ze mnie spodenki.
-Spodoba Ci się zobaczysz- stwierdził całując zachłannie moją szyję.
Poczułam jego obleśne ręce na każdej części mojego ciała. Lecz po chwili uścisk się poluźnił, gdy się odwróciłam zobaczyłam siłującego się Mario z tym zboczeńcem.
Po chwili typ leżał na ziemi.
-Chodź do pokoju Shelly- Goetze podał mi spodenki abym mogła je ubrać. Roztrzesioną i zapłakaną prowadził mnie pod ramię. Na moje nieszczęście przed hotelem stał Marco z Suzy. Nie chciałam aby ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie. Gdy dotarliśmy do pokoju to Goetze przyniósł mi jakieś środki nasenne oraz ciepłą herbatę i koc. Nie byłam w stanie nic konkretnego powiedzieć. Oddychałam tylko bardzo ociężale i patrzyłam w jeden punkt.
-Shelly...
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-W porządku. Chodź tutaj. To, ze nie jesteśmy parą nie oznacza, że nie możemy się przytulić.
W tym momencie objęłam Goetze'go i zaczęłam płakać ale tak jak nigdy.
Jakbym miała wypłakać całe zło tego świata. Po chwili musiałam wziąć się w garść, bo do pokoju wparował Reus z Suzy, gdyż dzieliliśmy razem to pomieszczenie.
-Pójdę spać- rzuciłam kierując się do łóżka.
********************************************************
OMG
Ale się namęczyłam pisząc ten rozdział:)
Ciężko mi opisywać takie sytuacje;)
Ale czego się nie robi dla Was:**
Mam nadzieje, ze się podoba:)
I wreszcie długi weekend!
W ogóle to chciałam poinformować, że jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to odsyłam do zakładki Informuję!!;)
Buziaki:**
Monika
Jeeeej biedna Michelle:(
OdpowiedzUsuńWciąż pod górkę:(
Dobrze, że Mario w ostatniej chwili zdążył zareagować...
Świetny blog!
Pozdrawiam<33
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Szczerze, dopiero teraz miałam czas przeczytać całego bloga. Żałuję, że nie byłam na bieżąco, jednak obiecuję, że teraz będę wpadać częściej. :) Bardzo mi się spodobało to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńSam pomysł jest wprost genialny i widać, że masz talent do pisania. :)
Michelle od samego początku ma ciężkie życie. Biedna, musiała w Mediolanie zmagać się z samotnością. Szczęście, że ma Matta i Lillian. A co do Matta, mam nadzieję, że pomimo jego orientacji. poczuję co to szczęście. Nie dziwię się, że jej związek z Marco się rozpadł. On powinien ją zatrzymać, nie pozwolić wyjeżdżać, zachował się egoistycznie, ale to nie znaczy, że jej nie kochał. Coś tak czuję, że ta cała Suzie leci tylko na kasę i sławę Marco i wkrótce może go zranić. :( Ten plan Mario to czyste szaleństwo, ale on to ma pomysły, coś mi się zdaję, że Marco poczuł ukłucie zazdrości. Rozdział fantastyczny! Tylko szkoda, że Michelle doświadczyła kolejnej przykrości. Szczęście, że Mario zjawił się we właściwym momencie. Jestem ciekawa co wydarzy się w kolejnych rozdziałach, dlatego czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! Pozdrawiam, buziaki :*
Ojej, ale smutna końcówka :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że teraz Shelly zyska nowego przyjaciela w postaci Mario ;p
Pozdrawiam ;)
-Kamila ;>
Dobrze, że Mario uratował Michelle ;)
OdpowiedzUsuńTo może być początek nowej przyjaźni :)
Fantastyczny rozdział. Nie mogę doczekać się następnego! :)
Pozdrawiam gorąco :*
Mario zachował się niczym bohater, podoba mi się to ! :) Świetny rozdział, jak wszystkie zresztą :) Szkoda mi Shelly, dobrze że ten typek nie zdążył zrobić jej nic poważnego :) Czekam niecierpliwie na nexta, pozdrawiam : *
OdpowiedzUsuńNo, no :D Fajnie to sobie wymyśliłaś :D Naprawdę, podoba mi się pomysł z tym urlopem. Coś czuję, że między Shelly a Marco, może zacząć iskrzyć.? :D Fajnie by było bo ta cała Suzy działa mi na nerwy. ;/ Całe szczęście, że Mario pojawił się w odpowiednim momencie i uratował dziewczynę, a tak... nie chciałabym wiedzieć co by się z nią stało... ;< Czekam na kolejny.!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.! :*
SUPER po prostu SUPER, opowiadanie jest genialny. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie
Świetne, bardzo mi się podoba. Czekam na kolejny i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam toooo czytać<33
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo jakiś przełom nastąpi między Shelly( uwielbiam to imię) a Marco;)
Dobrze, że Mario tam przechodził, bo normalnie nie wiem jakby Michelle dała sobie radę ze świadomością po czymś takim!;)
Pozdrawiam gorąco:***
Kalina
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Rozdział wspaniały!
OdpowiedzUsuńMarco i Shelly? Hm?:D
Czekam na następne!
Świetny :)
OdpowiedzUsuńJeju jakie napięcie!
Dobrze, że Mario tam był.
Biedna Michelle :(
Pozdrawiam:**
Boski, mam nadzieje ze Michelle wróci do Reus'a i będą szczęsliwi. czekam juz na kolejny :)
OdpowiedzUsuńhttp://jak-ksiezniczka-z-ksieciem.blogspot.com